Mundial 2018. Depresja, rasizm, Tite i Messi. Szalona kariera Paulinho
- Przez około miesiąc przebywałem w domu w depresji - mówi o powrocie z pobytu w ŁKS-ie Łódź Paulinho. Kariera Brazylijczyka miała wiele zakrętów.
Rasizm i depresja
Dzisiaj Paulinho błyszczy na rosyjskich boiskach w barwach reprezentacji Brazylii. W rundzie grupowej mundialu był jednym z najbardziej wyróżniających się zawodników Canarinhos. Przeciwko Serbii zdobył nawet gola na 1:0. Ale niewiele brakowało, by w wieku 19 lat zakończył karierę piłkarską. - Przez około miesiąc przebywałem w domu. W depresji. Było to latem 2008 roku. Właśnie wróciłem do Sao Paulo z zagranicy, na Litwie i w Polsce. I było to naprawdę traumatyczne przeżycie - zdradza były zawodnik ŁKS-u Łódź (Więcej o jego pobycie w Polsce: -> KLIKNIJ TUTAJ").
Jego koszmar zaczął się podczas pobytu w FK Wilno. To był pierwszy europejski klub, w którym znalazł się przyszły reprezentant Brazylii. Trafił tam poprzez umowę z agentem Algimantasem Breikstasem. Litwinowi marzyło się wypromowanie piłkarzy z Ameryki Południowej do lepszych i przede wszystkim bogatszych klubów kontynentu. Krótko mówiąc, chodziło o zarobek. Robił to mimo sprzeciwu kibiców miejscowych drużyn, wrogo nastawionych do "obcych". Ich gniew koncentrował się jednak nie na biznesmenie, a piłkarzach.
- Pewnego dnia szedłem po mieście z jednym z moich kolegów, Rodneiem [w Polsce znany z występów w Jagiellonii - przyp. red.]. Podeszła do nas bardzo agresywna grupa ludzi. Zaczęli naśladować małpy i nękać nas. Po raz pierwszy w życiu doświadczyłem takiego rasizmu. I niestety nie był to jedyny czas. Na ulicach ludzie wpadali na nas, próbując nas sprowokować. Podczas meczów fani naśladowali odgłosy małp i rzucali w nas monetami. To było obrzydliwe uczucie. Wiedzieliśmy, że to nie nasz kraj, więc musieliśmy to jakoś zaakceptować i spróbować iść gdzie indziej - wspomina Paulinho.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Sylwia Dekiert: Myślę, że Nawałka nie pozostanie na stanowisku. Nie dlatego, że był złym treneremW ten sposób utalentowany nastolatek trafił do naszej ekstraklasy. - Wyjechałem do Polski, ale byłem zraniony wcześniejszym doświadczeniem. To był bardzo samotny czas - mówi piłkarz, który zagrał 17 meczów ligowych w barwach ŁKS-u. Ta przygoda pogorszyła jednak tylko zły stan psychiczny gracza. - Opuściłem Brazylię w wieku 17 lat, aby zapewnić rodzinie lepsze życie, ale kiedy wróciłem do domu dwa lata później, byłem całkowicie zmęczony piłką nożną. Powiedziałem więc moim rodzicom, byłej żonie i agentowi: "Kończę!" - dodaje.
Nie była to Liga Mistrzów
Paulinho był zdecydowany na ten ruch. Jednak jak zdradza w tekście, odwiodła go od niego ówczesna żona. I przytacza ich wymianę zdań, która uratowała jego karierę:
- Koniec z piłką nożną? Nie umiesz robić w życiu nic innego. Nawet nie wiesz, jak zmienić żarówkę!
- Nauczę się! To nie może być takie trudne!
- Ale pomyśl o swoich rodzicach. Byłoby to dla nich brakiem szacunku, po wszystkim, co ci dali.
- Ona miała rację. Odkąd miałem pięć lat, biegając po ulicach, moja matka była przy mnie w każdej sytuacji. Kiedy byłem dzieckiem, uwielbiałem grać w piłkę tak bardzo, że naprawdę nie mogłem zasnąć w nocy. Po prostu wpatrywałbym się w ścianę, myśląc: "Cholera, nie mogę się doczekać, aż nadejdzie poranek, więc mogę znów mieć piłkę u moich stóp!" - wspomina Paulinho.
Po powrocie do Brazylii zawodnik zaczynał wszystko od zera. Przeszedł do czwartoligowego Pao de Acucar. - Powiedzmy, że to nie była Liga Mistrzów. Podróżowaliśmy osiem godzin autobusem, by rozgrywać mecze, a na początku meczu temperatury wynosiły po 40 stopni Celsjusza. Na początku powiedziałem sobie: "Nie zrobisz tego. Powinieneś nauczyć się budować domy lub czegoś innego, bo to się nie uda. Ale powoli, powoli, powoli ... Po prostu trenując i grając każdego dnia, wymazałem negatywne wspomnienia i znów byłem szczęśliwy - mówi.
Selekcjoner jak drugi ojciec
Paulinho trafił do Bragatino. To już była druga liga. Później nadeszła wymarzona oferta z jednego z największych klubów kraju - Corinthians. Tam poznał człowieka, który - jak podkreśla Brazylijczyk - zmienił jego życie i stał się dla niego drugim ojcem. To był obecny selekcjoner, Tite. - Kiedy mówię o Tite, czuję emocje, ponieważ jesteśmy połączeni w specjalny sposób, który jest czymś więcej niż tylko piłką nożną. Patrzył mi w oczy i wiedział, kiedy wszystko było w porządku, a kiedy nie czułem się dobrze. Nie musieliśmy nawet mówić nic - podkreśla. Na potwierdzenie tych słów Brazylijczyk przytacza sytuację, kiedy sięgnął po mistrzostwo kraju w 2011 roku.
NA NASTĘPNEJ STRONIE PRZECZYTASZ M. IN. O PROPOZYCJI MESSIEGO I TRANSFERZE DO BARCELONY
Autor na Twitterze: Follow @kubacimoszko