Mundial w Rosji pokazał, że coraz trudniej, na tego typu turniejach, jest wielkim indywidualnościom. Od lat zawodnicy podkreślają i odmieniają przez przypadki słowo "drużyna". Indywidualność przy niezwykłej organizacji gry defensywnej, jaką widzimy na tym turnieju, jest pomocna, ale jej możliwości są ograniczone. W turnieju nie ma już Messiego, nie ma Ronaldo, nie ma Neymara, nie ma Suareza. I nie ma Roberta Lewandowskiego. Z największych zostali tylko Eden Hazard i Luka Modrić. Nasz zawodnik odpadł najwcześniej spośród wszystkich topowych gwiazd. Ale też miał najtrudniej.
Kolega zapytał mnie: Czemu tak bronisz tego Lewandowskiego jak jakiś fanatyk, przecież on nie dał rady. A widziałeś jak Modrić biegł po tę piłkę w 106. minucie? To jest prawdziwy lider.
Ma rację, ale nie do końca. Przyznaję, że nie bardzo mi się podoba ten atak na "Lewego", jakby nie patrzeć najlepszego polskiego piłkarza od czasów Zbigniewa Bońka. A więc dla wielu z nas najlepszego, jakiego widzieliśmy. Kilku dziennikarzy rozpętało nawet kampanię w celu odebrania zawodnikowi opaski kapitana. Jest to o tyle dziwne, że przecież sam Boniek mówił, że powierzenie "Lewemu" opaski to był kluczowy ruch Adama Nawałki. I dużo w tym prawdy. Był to dla piłkarza sygnał: "Jesteś liderem, budujemy drużynę pod ciebie, ale musisz to udźwignąć". I dźwigał długo.
ZOBACZ WIDEO Polski nie stać na selekcjonera z "topu"? "Potrzeba człowieka z charyzmą"
Mam wrażenie, że spodziewaliśmy się po Lewandowskim zbyt wiele. Traktowaliśmy go jak konia pociągowego. Koń ciągnął ten wóz. Dociągnął go najpierw do Euro 2016. Statystycznie rzecz ujmując, 54,5 procenta bramek padło dzięki strzałom bądź asystom Lewandowskiego. Podczas turnieju odegrał kluczową rolę. Ludzie mówili: "Ale on nie strzela bramek". Oczywiście, że nie. Wystarczyło obejrzeć mecze. Lewandowski miał cały czas zawodnika "na plecach" i dodatkowo ktoś go asekurował. Ściągał rywali do boku i tworzył przestrzeń dla kolegów. Dzięki temu Arek Milik mógł zostać nawet królem strzelców turnieju, ale niestety nie trafiał. Ten turniej pokazał jednak, że Lewandowski, kiedy trzeba, potrafi schować do kieszeni własne ambicje i poświęcić się dla drużyny.
Potem wepchnął nas kolanem na mundial. Ratował nas w meczach z Danią, Armenią, Rumunią, Czarnogórą. Dawno nie widziałem kogoś, kto tak dominuje. Tym razem statystyka była dla niego jeszcze bardziej korzystna: 57 procent bramek to efekt strzałów lub asyst "Lewego". To większe (choć podobne) uzależnienie drużyny od jednego zawodnika, niż w przypadku Cristiano Ronaldo i Portugalii. Tyle tylko, że w Rosji poprzeczka została zawieszona wyżej. Jeden zawodnik nie jest w stanie ciągnąć drużyny.
Koń pociągowy padł, bo z wozu odpadły koła. Oczywiście wina konia. Nieważne, że kryzys miał Piszczek, Błaszczykowski grał słabo i dodatkowo doznał kontuzji, Krychowiak się starał, ale był daleko od swojej formy sprzed dwóch lat, Milik zapomniał jak się gra w piłkę, Zieliński znowu nie uniósł ciężaru, poza tym zabrakło filaru obrony - Glika, a jego zastępca, Jan Bednarek, nie jest jeszcze piłkarzem międzynarodowego formatu i popełnił kluczowe błędy. W końcu Szczęsny puszczał co leciało i generalnie zaliczył turniej, o którym wolałby zapomnieć. Dlatego trochę irytuję się, gdy czytam pretensje do Lewandowskiego.
Oczywiście, że liczyłem na więcej, że się cofnie, że pociągnie, że zrobi coś wielkiego, że strzeli dwie, trzy bramki "siłą woli", jak to bywało w tych ostatnich kilku latach. Ale po prostu było to ponad jego siły.
Dlatego wszystkim, którzy mają do niego pretensje, proponuję wziąć głęboki oddech. Nie mieliśmy od lat zawodnika tego formatu. Trzeba budować drużynę wokół niego. Oczywiście nie może być też tak, że cały zespół uzależniony jest od jednego zawodnika, bo to zawsze powoduje poważne ograniczenie. Wystarczy, że zawodzi lider i zawodzą wszyscy. Dlaczego? Bo jak mówił genialny trener koszykarski, Phil Jackson, mając takiego piłkarza w składzie, inni mają alibi: "on zawiódł, to i ja mogę", nie biorą odpowiedzialności za zespół. Natomiast zdecydowanie nie stać nas na to, by upokorzyć Lewandowskiego i odebrać mu ten symbol władzy, jakim jest opaska kapitańska. Tym bardziej, że nie ma dziś nikogo, kto by był od niego lepszy piłkarsko albo miał mocniejszą osobowość.
O takich sprawach powinno decydować głosowanie drużyny. Nawałka wiedział, że Lewandowski by je prze Czytaj całość
PS.
I nie leć chamie ze skargą do moderatora, bo ubl Czytaj całość