Michał Kołodziejczyk z Sankt Petersburga
Belgia wygrała z Anglią 2:0 i zajmując trzecie miejsce na świecie osiągnęła najlepszy rezultat w historii swojego futbolu. W sobotnim meczu grała szybko i pewnie, jakby potrafiła szybko wymazać z pamięci przegrany 0:1 półfinał z Francją.
- Na dwa dni straciłem profesjonalistów. Zaprosiliśmy do Rosji rodziny piłkarzy, przez dwa dni pozwoliłem im być zwykłymi ludźmi. Kiedy rodziny zostały w Moskwie, a my przylecieliśmy do Petersburga, zobaczyłem że mam drużynę, która jest w pełni skoncentrowana na zadaniu. Odzyskała też świeżość - tłumaczył Martinez.
Dla trenera Belgów lista rzeczy, z których jest dumny po występie swojej drużyny na mundialu jest długa. - Stanęliśmy oko w oko z wielką Brazylią i wygraliśmy, odrobiliśmy dwie bramki straty z Japonią i wygraliśmy, co w fazie pucharowej mundialu ostatnio miało miejsce w 1966 roku, dziesięciu różnych moich zawodników strzeliło gole, zdobyliśmy ich najwięcej na jednym turnieju w historii belgijskiej piłki. No i wreszcie po raz pierwszy zaszliśmy tak daleko, to największe osiągnięcie i powód do domu - wyliczał.
Trener podkreślał zaangażowanie swoich piłkarzy we wspólny sukces. - Nie było żadnych rozmów o transferach, o tym co będzie po mundialu. Każdy koncentrował się tylko na zadaniu, które stoi przed nim w Rosji, potrafiliśmy pokazać mentalność zwycięzców, być razem, stworzyć prawdziwą drużynę, co w przypadku reprezentacji jest zupełnie innym zadaniem, niż w klubie. Pokazaliśmy tak dobry futbol, że jestem przekonany, że kilku moich piłkarzy znajdzie się w finale plebiscytu Złotej Piłki - opowiadał Martinez.
Trener Belgów nie wskazał faworyta w niedzielnym finale Francja - Chorwacja.
- Francuzi są bardzo mocni, ale Chorwacja, ten mały kraj, który zaszedł tak daleko, daje przykład wychodzący daleko poza futbol. Taka postawa pozwala wierzyć w to, że walka o spełnienie swoich snów w codziennym życiu ma sens - tłumaczył.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Każdy chce być Chorwatem. "Ludzie zakochali się w ich reprezentacji"