Mundial 2018. Charakter, triumf woli, wspólny pradziad i Dubrovnik. W finale MŚ kibicuj Chorwacji!

Getty Images / Catherine Ivill / Na zdjęciu: reprezentacja Chorwacji
Getty Images / Catherine Ivill / Na zdjęciu: reprezentacja Chorwacji

Reprezentacja charakternych twardzieli, pani prezydent z klasą, piękny Dubrovnik i wspólni przodkowie z Polakami. Jeśli nie wiesz jeszcze, komu kibicować w finale mundialu, od nas dowiesz się, czemu warto trzymać kciuki za Chorwatów.

W tym artykule dowiesz się o:

Jak powszechnie wiadomo, o sukcesie w drugiej turze każdych wyborów decydują niezdecydowani. Ci, którzy do ostatniej chwili nie wiedzą, na kogo powinni oddać swój głos. Przed finałem mistrzostw świata w Rosji, gdy pozostało już tylko dwóch kandydatów do tytułu, też z pewnością nie brakuje kibiców wahających się między Chorwacją a Francją. Wychodzimy im naprzeciw i pomagamy w dokonaniu wyboru przytaczając argumenty, które przemawiają za jedną i drugą drużyną.

W tym tekście przeczytacie, dlaczego w finale mundialu powinniście trzymać kciuki za Chorwatów. Argumenty adresujemy rzecz jasna nie tylko do niezdecydowanych. A nuż pod naszym wpływem ktoś zdecyduje się na zmianę stron (tak wiemy, pyszny żart).

Jeszcze jedna uwaga. Przeczytaliśmy, że niektórzy na poważnie brali angielskie "football's coming home", pochodzące z zabawnej, autoironicznej piosenki, i uznali Anglików za arogantów. I dlatego wolimy się zabezpieczyć: prosimy w żadnym wypadku nie traktować tej rozprawki całkiem serio.

Bezpieczniki włączone, więc do rzeczy. Oto dlaczego powinniście w finale mistrzostw świata 2018 kibicować Chorwacji:

- Bo to Chorwacja jest w finale outsiderem. Niemal wszystko wskazuje na Francję, która, nie da się tego ukryć, ma więcej piłkarskiej jakości. A przecież chyba lubicie niespodzianki? Sytuacje gdy murowany faworyt musi spuścić głowę.

- Bo to Chorwaci mają najwięcej charakteru na tym mundialu. Za nimi już trzy dogrywki i dwie serie rzutów karnych. Trzykrotnie pierwsi tracili gola i za każdym razem potrafili odrobić straty. Francuski dziennik "L'Equipe" napisał o Paulu Pogbie i N'Golo Kante "niezniszczalni", ale naprawdę niezniszczalny to jest Mario Mandzukić. W dogrywce meczu z Anglią dostał potężny cios w kolano od Jordana Pickforda. Wydawało się, że na boisko już nie wróci. A on wrócił i strzelił gola. W języku angielskim dla takich gości jak Chorwaci jest idealne określenie: "badass", takie połączenie twardziela, kozaka i cwaniaka. W filmach za takich "badassów" zawsze trzymamy kciuki. A finał MŚ to przecież najlepsze kino, jakie kibic piłki nożnej może sobie wymarzyć.

- Bo sukces Chorwacji to triumf woli, czucie i wiara ponad mędrca szkiełko i oko, a do Polaków to pierwsze zawsze przemawiało bardziej. Francuzi w tym momencie mają tak perfekcyjnie zorganizowane szkolenie młodzieży, że nie umyka im żaden talent. Chorwaci mają jedynie talent i determinację. Igor Stimac, brązowy medalista MŚ z 1998 roku, w wywiadzie z "El Pais" powiedział, że w jego kraju są tylko talenty i trenerzy, ale najlepsi piłkarze nie biorą się z bogactwa, a z miejsc, w których nic nie ma. Tam, gdzie komputery i konsole wdarły się już na dobre, piłka zginęła. A w Chorwacji, dzięki Bogu, wciąż nie ma niczego.

- Bo to niezwykle twardzi, ale życzliwi goście. Przekonał się o tym fotograf Yuri Cortez, którego Chorwaci staranowali po bramce Mario Mandżukicia na 2:1 w półfinale z Anglią. Gdy ocknęli się z amoku, serdecznie wyściskali i wycałowali Meksykanina.
- Tak się zdobywa sympatię - mówił w programie "Prosto z mistrzostw" nasz ekspert Dariusz Tuzimek. Racja, na pewno zyskali sobie wtedy sympatię wielu kibiców. A waszą?

- Bo chorwaccy piłkarze wydają się bardziej "ludzcy" od francuskich gwiazd. Za sprawą historii, które za nimi stoją. Młode lata wielu z nich są naznaczone wojną na Bałkanach. Luka Modrić jako 5-latek wypasał w górach kozy. Potem przez kilka lat mieszkał w ciasnym hotelowym pokoju w Zadarze, bez prądu, wody i gazu, a gra w piłkę na parkingu za każdym razem mogła się dla niego skończyć tragicznie. 7-letni Danijel Subasić słuchał, jak w tym samym Zadarze, jego rodzinnym mieście, wybuchają bomby. Mario Mandżukić i Dejan Lovren bardzo wcześnie poznali trudny los emigrantów, gdy ich rodziny uciekły przed wojną do Niemiec.

Subasić zawsze ma pod bramkarską bluzą koszulkę z wizerunkiem swojego kolegi z NK Zadar, Hrvoje Custicia, który 10 lat temu w czasie meczu wpadł na betonowy mur i zmarł kilka dni później w szpitalu. A bohater półfinału z Anglią Ivan Perisić jako 19-latek uparł się na transfer z Hajduka Split do Sochaux, bo chciał za wszelką cenę zacząć zarabiać więcej i odwdzięczyć się ojcu - ten kilka lat wcześniej sprzedał rodzinny interes, fermę kur, żeby syn mógł rozpocząć treningi w profesjonalnym klubie.

- Bo piłkarze Chorwacji mają poczucie humoru i dystans do siebie. Rakitić zapytany o tatuaż, jaki zrobi sobie po mistrzostwach, odparł że na czole, ale najpierw musi dostać zgodę żony. A Mario Mandżukić pokazywał jakim jest twardzielem w taki sposób:

- Bo Chorwacja jest na tym mundialu tym, czym chciała być Polska.

- Bo jak można nie kibicować gościowi, który tak broni (jak dla nas to ukryta interwencja mistrzostw):

- Bo Chorwaci to nasi genetyczni kuzyni. Według jednej z hipotez ich przodkowie w VII wieku wyruszyli na Bałkany z rejonu dzisiejszej Małopolski, tam założyli Zagrzeb, Rijekę, Osijek. Podobieństwo do nas objawia się w temperamencie czy języku, który po kilku głębszych jest już dla Polaka bardzo zrozumiały. A weź tu zrozum Francuza.

- Bo Chorwaci nie patrzą na nas z góry, Francuzi jednak trochę tak.

- Bo jest kilka wybitnych postaci, które łączą Polskę i Chorwację. Chorwackie korzenie miał generał Stanisław Maczek, bohater II Wojny Światowej. Krzysztof Kamil Baczyński dwukrotnie spędził w tym kraju wakacje, napisał nawet o nim kilka wierszy, a na wyspie Solta ma swoją pamiątkową tablicę. Wybitnym propagatorem wiedzy historycznej poprzez kuchnię jest natomiast Robert Makłowicz, który osiadł w jednej z dalmackich wiosek.

- Jeśli jesteś fanem "Gry o Tron", to wiedz, że stołeczne miasto Siedmiu Królestw, Królewską Przystań, gra w tym serialu chorwacka perła Adriatyku, Dubrownik. I robi to w oscarowym stylu.

- Swoją drogą, Dubrownik sam w sobie jest powodem, żeby kibicować Chorwatom. Przepiękne miejsce.

- Bo Chorwacja ma bardzo sympatyczną panią prezydent, Kolindę Grabar-Kitarović. Zwolennicy równouprawnienia w życiu publicznym powinni docenić Chorwatów za wybranie na najważniejszy urząd w państwie kobiety. Z kolei wielbiciele serialu satyrycznego "Ucho Prezesa" niech wiedzą, że pani prezydent pośrednio w tej produkcji występuje. To o niej mówi żona prezydenta Adriana, gdy urządza mu sceny zazdrości.

- Bo prawdziwy prezydent Polski, Andrzej Duda w czasie spotkania z Grabar-Kitarović mówił: "mamy taką współpracę między prezydentami, że w zasadzie można powiedzieć, iż ta polityczna współpraca polsko-chorwacka jest wzorcowa". Słyszeliście? Wzorcowa! Teraz już nie możecie kibicować Francji.

Na koniec jeszcze jedno. Facet nazywa się Marcin Żarnecki. Jest prawdziwym kozakiem, o czym przeczytasz TUTAJ. Wybrał Chorwację.

ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Każdy chce być Chorwatem. "Ludzie zakochali się w ich reprezentacji"

Źródło artykułu: