- Sukcesem jest już to, że tam będę - przyznała Sylwia Gruchała. - Nie myślę o tym, co mogę wywalczyć. Brązowy medal z Aten na początku był dla mnie porażką, dopiero potem uświadomiłam sobie, co tak naprawdę osiągnęłam. Stanęłam na podium. Zdobyłam coś, o czym sportowcy marzą latami. W Pekinie chcę sprzedać swoje umiejętności. Dla mnie olimpiada to zawsze duże przeżycie, ale przede wszystkim chcę się dobrze bawić - zapowiedziała.
Florecistka nie ma żadnego planu minimum. - To jest sport. Nie chcę obiecywać, że przywiozę medal. Wszystko zależy od dnia i dyspozycji zawodniczek. Tak naprawdę liczą się ułamki sekund, gdy wszystko może się zmienić. Chcę mieć przyjemność ze startu, z tego, że walczę. Dlatego nie zakładam żadnego wyniku - powiedziała w rozmowie z Polską.