Jesteśmy w ćwierćfinale! - relacja ze spotkania Polska - Serbia

Biało - czerwoni, po pięknym, zaciętym i emocjonującym pojedynku pokonali w trzecim dniu turnieju olimpijskiego Serbię 3:1 i objęli prowadzenie w tabeli grupy B. Przede wszystkim jednak mogą już cieszyć się z awansu do dalszych gier, a do meczów z głównymi faworytami, Rosją i Brazylią przystąpić na pełnym luzie.

W tym artykule dowiesz się o:

Polska - Serbia 3:1 (31:29, 22:25, 25:22, 25:21)

Składy:

Polska: Winiarski, Pliński, Zagumny, Wlazły, Kadziewicz, Świderski, Ignaczak (libero) oraz Możdżonek, Woicki, Wika.

Serbia: Grbić, Podrascanin, Kovacević, Bjelica, Nikić, Miljković, Samardzić (libero) oraz Bojović, Gerić, Petković.

O tym, że w polskim zespole jest wreszcie dobra atmosfera i bojowy duch walki przekonały nas spotkania z Niemcami i Egiptem, które jednak nie powiedziały do końca w jakiej dyspozycji są siatkarze Raula Lozano. To miało nastąpić w meczu z Serbami. I nastąpiło. Biało - czerwoni, wbrew obawom sceptyków są w bardzo dobrej formie!

Jak ważny był to pojedynek dla obydwu zespołów (bardziej nawet dla Serbów, którzy już mieli na koncie dwie porażki) obrazują dwie, podobne do siebie akcje, po obu stronach boiska. Najpierw Paweł Zagumny i Łukasz Kadziewicz pognali za wyblokowaną piłką w stronę stolika sędziowskiego. "Guma" z trudem próbował bronić jedną ręką, ale piłka uciekła. W sukurs przyszedł mu Kadziewicz, który żeby nie uszkodzić swojego kolegi, ofiarnie wskoczył na stolik. Chwilę później podobna akcja miała miejsce z udziałem Nikoli Grbića i Nikoli Kovacevica. Pierwszy broniąc piłkę wyłożył się jak długi, drugi omijając go wpadł na kamerę telewizyjną i tak nieszczęśliwie się uderzył, że musiał opuścić boisko. Obydwie akcje zakończyły się fiaskiem, ale poświęcenie i zaangażowanie graczy zostało nagrodzone rzęsistymi brawami licznie zgromadzonej publiczności.

Mecz, poza dwoma wspomnianymi akcjami, obfitował w mnóstwo ciekawych i emocjonujących wymian, widowiskowych obron (w których przodował Krzysztof Ignaczak) oraz piekielnie mocnych ataków, najczęściej w wykonaniu Mariusza Wlazłego (20 punktów w całym meczu) i Ivana Miljkovića (24, w tym 4 bloki). W naszym zespole blokiem najczęściej punktował Łukasz Kadziewicz, 4 razy. Choć obydwa zespoły ryzykowały w polu zagrywki, to oglądaliśmy tylko 4 asy serwisowe, 3 Polaków i 1 Serbów.

Wszystkie cztery partie miały podobny przebieg. Do stanu mniej więcej po 20 toczyła się wyrównana walka, a potem któraś z drużyn odskakiwała i wypracowując trzy, cztery punkty przewagi, wygrywała starcie. Na szczęście, tym zespołem, który zrobił to trzykrotnie byli Polacy, którzy w przekonującym stylu wygrali z faworyzowanymi Serbami 3:1 i objęli prowadzenie w grupie B.

Najbardziej zacięty był set numer jeden (31:29). Choć początek nie był szczęśliwy dla Polaków (seria zepsutych zagrywek, słaba gra w ataku Wlazłego i środkowych, oraz prowadzenie Serbów 10:7), to w dalszej części gry nasi siatkarze zaimponowali skutecznością na kontrach (świetnie Sebastian Świderski). Mimo że rywale wciąż straszyli nas zagrywką (Podrascanin, Nikić, Miljković), gra się wyrównała i na drugim czasie technicznym siatkarze z Bałkanów mieli już tylko punkt przewagi. Odtąd zespoły walczyły punkt za punkt, ale dopiero w decydującej fazie seta, po kontrataku Mariusza Wlazłego, pierwszy raz wyszliśmy na prowadzenie (19:18). Zacięta walka trwała jeszcze przez kilkanaście minut, aby zakończyć się spektakularnym, potrójnym blokiem (Wlazły, Winiarski, Pliński) na Miljkoviću.

W drugim secie Serbowie nadal bardzo mocno zagrywali, a nasi zawodnicy wciąż mieli kłopoty w tym elemencie, a przede wszystkim w przyjęciu. Niedociągnięcia w odbiorze polski zespół nadrabiał jednak szybkimi wystawami (często z trzeciego metra) Pawła Zagumnego oraz rosnącą skutecznością Wlazłego i Winiarskiego (dwa punktowe ataki z trudnych, sytuacyjnych piłek). Polski atakujący stopniowo wracał też do dobrej zagrywki. Najwięcej problemów w polu serwisowym sprawił jednak rywalom Zagumny, który dał srogą lekcję młodemu Milosowi Nikićowi. Przy wyniku 14:14 byliśmy świadkami najdłuższej i najpiękniejszej wymiany w całym pojedynku, niestety zakończonej nieporozumieniem między Kadziewiczem i Zagumnym. Kolejny błąd naszego rozgrywającego (podwójne odbicie) miał miejsce przy stanie po 20 i zapoczątkował dobrą passę Serbów, zakończoną zwycięstwem w secie i wyrównaniem na 1:1.

Trzecia odsłona należała do Mariusza Wlazłego, na którym teraz spoczywał ciężar ataku (2:2, 5:3, 6:3). Siatkarze Igora Kolakovića wygrywali większość przepychanek na siatce, ale Polacy byli za to nie do zatrzymania na kontrach. Coraz lepiej grali środkowi po obu stronach siatki, serwując raz po raz widowiskowe ataki z krótkiej. Coraz mocniej,a przede wszystkim celnie zagrywali Wlazły i Pliński, za to Serbowie zaczęli zwalniać rękę (Bjelica), umożliwiając nam spokojne rozgrywanie akcji. Dopiero w końcowej części seta Miljković ponownie podjął ryzyko na zagrywce, próbując pocelować Winiarskiego. Tym razem jednak nasz, mający wcześniej spore problemy przyjmującym stanął na wysokości zadania i to Polacy schodzili z boiska zwycięsko.

Serbowie to jednak twarde sztuki i nie załamali się porażką w trzeciej odsłonie. Wręcz przeciwnie, ruszyli do natarcia ze zwiększoną siłą i szybko wyszli na prowadzenie 4:6 (po ataku Nikoli Grbića, który w całym meczu zapisał na sowim koncie aż 6 oczek) i 7:10 (po krótkiej w wykonaniu Novicy Bjelicy). Wtedy jednak ponownie przypomniał się rywalom Sebastian Świderski, którego w końcówce drugiego seta zmienił (bardzo udanie) na krótko Marcin Wika. Ten sam zawodnik wszedł również w ostatniej partii (tym razem za Winiarskiego) i dał równie dobrą zmianę. W odstępie kilku minut Świderski popisał się całym, szerokim wachlarzem swoich możliwości a ataku (kiwka, plas, atak po rękach, bomba z podwójnej krótkie wykonanej na lewym skrzydle) i to głównie dzięki jego bardzo dobrej grze Polacy odparli ofensywę Serbów i zasłużenie wygrali mecz 3:1.

Zdziwienie w oczach zdezorientowanego Ivana Miljkovića, spuszczona głowa Nikoli Grbića i konsternacja Igora Kolakovića, który jeszcze kilka tygodni temu, w Rio de Janeiro mówił, że jego zdaniem Polacy nie zdążą z formą na turniej olimpijski - oto obraz po serbskiej stronie siatki, tuż po ostatnim gwizdku sędziego.

A w obozie Polaków? Podskakujący z radości Raul Lozano i biegający w koło po boisku z rękami uniesionymi do góry w geście zwycięstwa, kompletnie nie pamiętający o bólu i dolegliwościach Sebastian Świderski. Obyśmy takie, niezwykle cieszące oko obrazki mogli oglądać w Pekinie po każdym kolejnym meczu biało – czerwonych.

Komentarze (0)