Marco Bonitta: Anatomia porażki

W przeciwieństwie do reprezentacji męskiej, polskie siatkarki nie zdołały awansować do ćwierćfinału turnieju olimpijskiego i zakończą swój udział na IO po pięciu rozegranych spotkaniach. Igrzyska to pożegnalny turniej Marco Bonitty, który zamierza zająć się trenowaniem drużyn męskich. Stanowczo jednak zaprzecza, by miał zastąpić Raula Lozano na stanowisku trenera biało-czerwonych.

W tym artykule dowiesz się o:

Zdaniem Bonitty o porażce reprezentacji Polski na IO zadecydowało kilka czynników. Przede wszystkim polska liga nie stoi na tak wysokim poziomie, jak choćby hiszpańska czy rosyjska, gdzie wyjeżdża wiele polskich siatkarek. Według włoskiego szkoleniowca tylko Serie A daje możliwości sportowego rozwoju. Dlaczego więc inne polskie siatkarki, poza Glinką, Rosner czy Świeniewicz nie chcą wyjeżdżać do Włoch? - To problem mentalny. Tutaj są pieniądze, a zagram pięć ważnych meczów na rok i zarobię tyle samo, może nawet więcej niż we Włoszech, gdzie napracuję się więcej - ocenia Bonitta w rozmowie z Gazetą Wyborczą. Jak przypomina szkoleniowiec, Mistrzostwo Europy Polska zdobywała z zawodniczkami grającymi za granicą, przede wszystkim we Włoszech, które przywykły do przezwyciężania wielkich trudności co tydzień. W Polsce natomiast, przy dużej różnicy między niektórymi zespołami, w czasie sezonu ligowego gra się jedynie kilka ciężkich spotkań.

Według Włocha, Polkom brakuje zdolności do cierpienia na boisku i trenowania oraz grania w dłuższym okresie na wysokim poziomie. Siatkarki, z których żadna wcześniej nie występowała na IO, musiały przekonać się, co to znaczy atakować na igrzyskach, a także zachowywać opanowanie i jasność umysłu w decydujących momentach. - Mieliśmy też trochę pecha. Jest 11:10 w tie-breaku, piłka leci trzy metry w aut, ale nikt do niej biegnie, nie krzyknie, brakuje właściwej reakcji na sytuację kryzysową - dodaje Bonitta.

Kolejnym problemem w polskiej reprezentacji był brak mocnej ławki rezerwowych. - Glinka ma rację, że bez rezerwowych nie da się rywalizować na takim turnieju - ocenia Bonitta. Przypomnijmy, że podczas meczu towarzyskiego na 10 dni przed IO kontuzji barku doznała Anna Podolec, która jednak, zdaniem lekarzy miała być zdolna do gry w Pekinie. Podczas pierwszego spotkania siatkarka odczuła jednak ból w kontuzjowanym barku, przez co zniechęciła się do gry, a jej nastawienie psychiczne nie uległo już niestety zmianie.

Kolejnym problemem była postawa Anny Barańskiej, która nie chciała zaakceptować roli rezerwowej. - Kiedy zrozumie, że na miejsce w kadrze pracuje się dzień za dniem, stanie się ważną zawodniczką - wyjaśnia Bonitta, który jak podkreśla wielokrotnie rozmawiał z siatkarką informując ją, że nie zagwarantuje jej miejsca w pierwszej szóstce, czego siatkarka oczekiwała.

Wreszcie Bonitta podkreśla, że w Polsce miał wiele problemów natury technicznej, związanych z komunikacją i ciągłymi zmianami w sztabie kadry. - Niektórych chciałem, niektórych nie chciałem. Musiałem poznawać charaktery nowych ludzi, a od stycznia tego roku problemów wciąż przybywało. Cała afera ze Szczyrku wynikała z tego, że zaufałem menedżerowi drużyny, który mówił słabiutko po angielsku i w ogóle po włosku. Niełatwo było się dogadać - wyjaśnia włoski szkoleniowiec.

Bonitta jest jednak świadomy, że także on popełnił w trakcie turnieju błędy. - I przed turniejem, i w trakcie. Jak zawodniczka myli się w ataku, tak trener popełnia błędy w zmianach - wyjaśnia w rozmowie z Gazetą Wyborczą. - Nie wiem, czy turniej przebiegałby inaczej, gdybym od początku wstawił Skorupę. To samo pytanie mogę sobie zadać w sprawie Rosner - zastanawia się Włoch.

Bonitta kończy swoją pracę z żeńską reprezentacją Polski i jak zdradza, ma jednego kandydata na swojego następcę. - Nie podam nazwiska nawet torturowany. Prezesowi PZPS doradzę, jeśli spyta - mówi. Włoch, który chce pracować teraz z drużynami męskimi, stanowczo zaprzecza, by miał zastąpić Raula Lozano. - Waszej kadrze potrzeba fachowca z doświadczeniem, nie debiutanta - podkreśla.

Komentarze (0)