Canarinhos zagrają o złoto - relacja z meczu Brazylia - Włochy

Brazylia i Stany Zjednoczone zagrają o złoty medal turnieju olimpijskiego w Pekinie. Obrońcy tytułu walkę o finał rozpoczęli niemrawo, popełniając sporo błędów. W drugim secie złapali jednak wiatr w żagle i choć siatkarze trenera Anastasiego dzielnie się bronili, Brazylijczycy nie pozwolili odebrać sobie upragnionego zwycięstwa.

Ilona Kobus
Ilona Kobus

Brazylia - Włochy 3:1 (19:25, 25:18, 25:21, 25:22)

Składy:

Brazylia:Marcelo, Andre Heller, Giba, Andre, Gustavo, Dante, Sergio (L), oraz Bruno, Samuel, Murilo.

Włochy:Gavotto, Mastrangelo, Vermiglio, Bovolenta, Cisolla, Martino, Paparoni (L) oraz Zlatanov, Birarelli, Fei, Meoni.

Libero Włochów Mirco Corsano, który w spotkaniu z Polską zagrał na własną odpowiedzialność, w piątek nie był już w stanie pomóc kolegom w półfinałowym pojedynku z Brazylią. Jego miejsce ponownie zajął Alessandro Paparoni. To nie koniec pecha siatkarzy z Półwyspu Apenińskiego, bo w połowie trzeciego seta nieszczęśliwie upadł Luigi Mastrangelo, skręcił kostkę i musiał opuścić pole gry. Pojawił się za to Alessandro Fei i został do końca spotkania.

Brazylijczycy, choć zaczęli nerwowo i pozwolili Włochom uwierzyć w zwycięstwo, z każdą upływającą minutą grali coraz pewniej, prezentując właściwą sobie siatkówkę i zmuszając Włochów do popełniania błędów, których ci zaliczyli aż 33 (na 24 przeciwników). Obydwa zespoły zagrały skutecznie w ataku, ale Brazylijczycy górowali na kontrach, których z kolei nie wykorzystywali siatkarze z Italii. I choć "Canarinhos" nie zagrali owej galaktycznej siatkówki, do jakiej przywykliśmy od lat, to pewnie pokonali aktualnych wicemistrzów olimpijskich i w niedzielę będą mieli szansę, by drugi raz z rzędu wysłuchać "Hino Nacional Brasileiro" z najwyższego podium IO.

Wszystko zaczęło się obiecująco dla Włochów - mocny odrzucający serwis Mauro Gavotto oraz Alberto Cisolli i 8:2 dla ich zespołu. Brazylijczycy stali jak wryci i z niedowierzaniem kręcili głowami, kiedy chwilę potem młody Matteo Martino oszukał na siatce Andre dając siedmiopunktowe prowadzenie "Azzurrim". Jeszcze przed drugim czasem technicznym siatkarze Bernardo Rezende zniwelowali nieco straty. Przy wyniku 19:16 pierwszy błąd popełnił świetnie dotąd grający Vermiglio i było 19:19. Wtedy odpowiedzialność za wynik znów wziął w swoje ręce Cisolla, posłał w pole przeciwników kolejnego asa, a chwilę później po autowym ataku Hellera było po secie.

Kolejne trzy partie były do siebie podobne. Brazylijczycy nie mając nic do stracenia ryzykowali zagrywką, a Włosi stracili skuteczność w ataku z pierwszej piłki, dając rywalom szansę na wyprowadzanie kontr. "Canarinhos" nie zwykli marnować takich okazji i tym razem to oni szybko objęli prowadzenie (4:9), a trener Anastasi musiał ratować się czasem. Najsłabszym ogniwem w ekipie z Ameryki Południowej był Dante, który jako jedyny nie potrafił się przebić przez włoski blok. Kiedy na dodatek zaczął pudłować w polu zagrywki (11:16), szybko został zmieniony przez Murilo. Trenerski nos "Bernardinho" nie zawiódł, bo ten grał koncertowo. W końcowej fazie gry na podwójną zmianę weszli jeszcze Samuel i Bruno. Ten drugi zakończył seta asem serwisowym.

Trzeci set był bardziej wyrównany niż drugi, ale pięknej widowiskowej siatkówki było w nim mało. Drużyny wymieniały między sobą ciosy w ataku, ale Włosi nie zagrywali tak skutecznie jak ich vis a vis, za to bardzo czujnie na siatce grał Mastrangelo. Niestety przy wyniku 16:19 zawodnik skręcił kostkę i opuścił boisko na rękach Fei'a i Zlatanova. Dwie akcje później włoski atakujący, mimo wciąż niewyleczonej kontuzji, pojawił się na boisku, by wspomóc swoich kolegów w heroicznej walce o finał. Grał dobrze, ale nie aż tak dobrze, by powstrzymać rozpędzonych rywali, którzy po autowym bloku na Andre prowadzili już 2:1.

Mimo przeciwności losu i rosnącej przewagi Brazylijczyków, zawodnicy Andrei Anastasiego podjęli jeszcze walkę o-tie break. Rozpoczęli od prowadzenia 3:1, ale dwa skuteczne bloki wystarczyły, by zacząć całą zabawę do nowa. Tym razem to siatkarze po drugiej stronie siatki wywalczyli przewagę (4:6) i nie oddali jej już do końca. Włosi byli kilkakrotnie o krok od remisu (17:18, 19:20), ale nie zdołali dogonić rywali, którzy bombardowali ich popisowymi atakami z szóstej strefy Giby i Murilo, który w taki właśnie sposób zdobył ostatni punkt w meczu i rozwiał marzenia Włochów o olimpijskim finale.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×