- 12 września obraduje zarząd PKOl. Oddaję się do jego dyspozycji, może znajdą kogoś lepszego - powiedział w rozmowie z Rzeczpospolitą. - Nie dzielę pieniędzy na przygotowania, ale wziąłem na siebie odpowiedzialność. To był pewien zabieg socjotechniczny. Chciałem zdjąć trochę presji z trenerów i prezesów. Tylko nie łapcie mnie za słowo. Nie powiedziałem, że ustąpię jak nie będzie więcej medali niż w Atenach. Ustąpię jak będzie gorzej niż tam. Moim zdaniem jest lepiej. Nie jest to sukces, ale też nie klęska. W Atenach zakwalifikowaliśmy się do 42 finałów, tutaj do 61. Miejsca punktowane nie są dla mnie ważne, PKOl za moich rządów zniósł premie za miejsca 4-8, ale nie można powiedzieć że nie było lepiej niż w Grecji. Z polskim sportem olimpijskim nie jest tak źle, jak przez pierwsze sześć dni w Pekinie, i nie tak dobrze jak jednej pięknej niedzieli 17 sierpnia. Jesteśmy pośrodku - przyznał.
Nurowski przyznał, że system kwalifikacji olimpijskich jest w Polsce przestarzały i wymaga natychmiastowej zmiany. - Niech pojedzie 100 osób, 50, ale z szansami - przyznaje i podaje przykłady: - Bieg na 1500 metrów kobiet... Nie pytał pan Lidii Chojeckiej, po co toczyła taką zaciętą walkę o igrzyska, do ostatnich dni? Była w Pekinie zupełnie bez formy, system minimów olimpijskich to jest ślepa uliczka - powiedział prezes w rozmowie z Rzeczpospolitą.