Michał Gałęzewski: Igrzyska już się skończyły. Po meczu z Islandią mówiło się o niedosycie. Co pan powie teraz, na spokojnie - czy to było tylko piąte miejsce, czy aż piąte miejsce?
Bogdan Wenta: - Patrząc w kategoriach miejsc medalowych, piąte miejsce to na pewno niedosyt. Patrząc jednak co ta grupa zrobiła przez ostatnie 4 lata, po 28 latach braku piłkarzy ręcznych na takiej imprezie, jest to poprawny wynik. Rozmawiałem przed chwilą z mistrzem olimpijskim, Adamem Korolem ze wspaniałej czwórki. Spotkaliśmy się pierwszy raz od kilku miesięcy i poznając takich ludzi, wiemy co znaczy złoto olimpijskie i mam dla niego ogromny szacunek. Jest to dla mnie znakomita postać, wiele można się od niego nauczyć. W grach zespołowych jest bardzo ciężko. Są niewielkie różnice i dlatego jest pewien niedosyt, żal. My - trenerzy i sportowcy - wiemy, co zrobiliśmy. Ciężko nam się było pozbierać, szczególnie że zespół, który nas pokonał, wszedł do finału i zajął tam nasze miejsce. Patrząc na przebieg turnieju nasz zespół prezentował się bardzo dobrze fizycznie w stosunku do przeciwników. Było to widać szczególnie w meczach o medal, na przykład Hiszpania - Chorwacja.
Co dalej?
- Czas w tej chwili zacząć myśleć o kolejnych mistrzostwach świata, eliminacjach mistrzostw Europy, jednak w głowach każdego pozostaje olimpiada. Igrzyska są czymś specjalnym, czymś co łączy ludzi. Dla nas było to ogromne doświadczenie. Będąc w tej wielkiej hali wielu zawodników zadeklarowało, że chce to jeszcze raz przeżyć. Jest to pozytywny efekt naszej pracy. Cieszy też reakcja kibiców, czy też osób dla mnie obcych. Dało mi to otuchę do pracy. Gdy przychodzi do mnie taki ktoś jak Adam Korol, to czego ja się mogę w tym momencie wstydzić?
Jaki moment w igrzyskach miał kluczowe znaczenie do tego, że prowadzona przez pana drużyna zajęła piąte miejsce, a nie wyższe?
- Przegrana z Islandią i popełnione błędy. Jeżeli dochodzi się na remis po złej grze i ma się szansę to wyprostować, a robi się 2-3 błędy i wszystko ucieka, to nie można wygrać. To złamało nam kark w tym spotkaniu i zabrało nam marzenia o medalu.
Jak zespół grał na luzie o piąte miejsce, to wygrał wszystko co mógł i zajął tą pozycję...
- Każdy przeciwnik gra na luzie. Gra o prestiż osobisty, zachowanie twarzy, czy jak tylko chce się to nazwać. W tym momencie dla nas, Rosjan, Duńczyków i Koreańczyków marzenia w jednym momencie zostały rozwiane. Jest do tego bardzo trudno podejść psychicznie. W innych dyscyplinach nie było takiego turnieju. Końcowe miejsca liczyły się według klasyfikacji w grupach. Dla nas nie było to do końca przyjemne. Były kontuzje i było ciężko. Było to ciągnięcie na siłę tego turnieju. Przegraliśmy - trudno, trzeba to uszanować, a nam daje się niby satysfakcję z możliwości zajęcia piątego miejsca. Wygraliśmy, cieszymy się z tego, a z drugiej strony nie pcha to nas w żadnych rankingach do przodu. To nie były łatwe mecze przede wszystkim od strony psychicznej.
Do Londynu w 2012 roku również awansują piłkarze ręczni pod wodzą Bogdana Wenty?
- Są to cztery lata. Na dzień dzisiejszy mam swoje plany i nie ukrywam, że podana przez pana data i miejscowość są bardzo ważne w moim kalendarzu. Musimy jednak zwrócić uwagę, że to ogromna przestrzeń czasowa, ogromna ilość pracy i nie mamy żadnych gwarancji. Jestem realistą i jeżeli wiem, że są realne szanse, to będę robił wszystko, aby to osiągnąć. Tak - z tą grupą pracuję, pracowałem i będę pracował, jeżeli ktoś będzie miał tyle cierpliwości, aby zaufać takiemu człowiekowi jak ja.
Będzie jeszcze duża piłka ręczna w Gdańsku?
- Daniel Waszkiewicz robi w Gdańsku bardzo dobrą robotę w tym młodym zespole. Widać ogromny postęp, gdyż utrzymał się on w tym roku w lidze. Nie zapominajmy jednak, że szczególnie w grach zespołowych na poziomie ekstraklasy liczą się pieniądze. Jeżeli zostaną one jakoś zorganizowane i jeśli ci chłopcy nie znikną, bądź na przykład Bogdan Wenta nie podbierze Danielowi Waszkiewiczowi zawodników, to będzie dobrze (śmiech). Nie ukrywajmy, że w dzisiejszym sporcie tak to wygląda. Kluby, które mają lepsze zaplecze finansowe, potrafią zapewnić warunki i w tym momencie wydaje mi się, że piłka ręczna w Trójmieście ma jak największe szanse.
Może w zamian za to gdański klub mógłby podebrać Bogdana Wentę?
- Dlaczego nie! Tu jest mój dom, z tych okolic pochodzę. Mam tu rodzinę, większość mojego życia spędziłem w Trójmieście, tu poznałem moją żonę i nie ukrywam, że jest to najlepszy zakątek w moim życiu. Boli mnie, że minęły czasy GKS Wybrzeże, czy Spójni. Oczywiście jest AZS, coś się dzieje w Gdyni i gdy będą pieniądze, gdy będzie to jakoś funkcjonowało, to można wiele osiągnąć.
Będzie pan prowadził drużynę z Kielc. Stać ją na złoto w tym sezonie?
- Na razie nie znam Kielc. Jestem trenerem praktycznie tylko na papierze. Spotkałem się z zespołem kilkakrotnie, nastąpiła wymiana pewnych informacji, zadań dla zespołu i na razie jest to tylko kontakt telefoniczny pomiędzy trenerem i drugim trenerem, oraz kilkoma zawodnikami, którzy byli na zgrupowaniu reprezentacji podczas igrzysk olimpijskich. W środę jadę do Kielc i liczę, że poznam zespół osobiście i zaczniemy wspólną pracę. Mamy rok na to, żeby się lepiej poznać.