Sportowe przesłuchania: Katarzyna Wójcik

W najbliższym czasie na łamach portalu SportoweFakty.pl gościć będą "Sportowe przesłuchania". W pierwszej części cyklu przedstawiamy Państwu wywiad z Katarzyną Wójcik, polską pięcioboistką nowoczesną.

W tym artykule dowiesz się o:

Portal SportoweFakty.pl przygotował dla swoich czytelników nie lada gratkę! Podczas tegorocznych igrzysk prezentowaliśmy Państwu serię wywiadów z polskimi olimpijczykami w Londynie. Teraz oferujemy coś więcej! Gośćmi "Sportowych przesłuchań" będą nie tylko sportowcy, uprawiający najróżniejsze dyscypliny olimpijskie, ale także ich koledzy po fachu i działacze z konkurencji nieznanych dotąd przeciętnemu Kowalskiemu. Bohaterką pierwszej części - 29-letnia Katarzyna Wójcik, srebrna i brązowa medalistka mistrzostw Europy w Debreczynie (2010), dziewiętnasta zawodniczka zawodów w stolicy Wysp Brytyjskich. Przypomnijmy, że mistrzynią olimpijską w pięcioboju nowoczesnym została w sierpniu Litwinka Laura Asadauskaite, srebro powędrowało w ręce faworytki gospodarzy - Samanthy Murray, a brąz zdobyła Brazylijka Yane Marquez.

Zobacz: Olimpijskie przesłuchania  
Maciej Mikołajczyk: Pierwsze pytanie - już standardowe - kiedy i dlaczego wybrałaś właśnie tę dyscyplinę sportu? Pięciobój nowoczesny nie jest w naszym kraju popularny

tak, jak choćby za sprawą Adrienn Toth i Andrasa Balczo na Węgrzech. Poza tym jego trenowanie wymaga naprawdę wielkiego samozaparcia i sportowej wszechstronności...
Katarzyna Wójcik:

Moja przygoda z pięciobojem nowoczesnym rozpoczęła się w 1998 roku, gdy zdecydowałam się trenować i uczyć w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Warszawie. Wcześniej trenowałam pływanie, niestety bez większych sukcesów.Gdy miałam 12 lat, to wystartowałam w mistrzostwach Polski w dwuboju nowoczesnym. Okazało się, że dobrze radzę sobie z biegiem. Spodobało mi się i dodatkowo rozpoczęłam treningi ze strzelania i biegu, brałam udział w zawodach pływackich i dwu,trój-bojowych. Zgadza się, pięciobój nowoczesny nie jest popularną dyscypliną sportu, dlatego ważną sprawą jest to, w jaki sposób ktoś Cię do niej wprowadzi. Mnie do jej uprawiania zachęcił trener i nauczyciel wychowania fizycznego. Szybko osiągnęłam wysokie wyniki sportowe w swojej kategorii wiekowej, które bardzo motywowały mnie do dalszej pracy.

Jak wspominasz igrzyska w Londynie zarówno pod względem sportowym, jak i organizacyjnym? Jak oceniasz obiekty, na których rywalizowałaś? Sporo
komplementów od uczestników zebrał królewski Greenwich Park, gdzie
rozgrywana była jazda konna...

- Start w igrzyskach olimpijskich był dla mnie największą nagrodą za całą pracę. Swój start oceniam dobrze - nieźle pobiegłam i uzyskałam najlepszy wynik w pływaniu, choć nie obyło się bez małych wpadek. Zabrakło troszkę wygranych walk szermierczych (2-3), które były w moim zasięgu. Poza tym nie "poszło" mi również ostatnie strzelanie - tutaj była rezerwa ok. 20 sekund..ale cóż - takie są oblicza sportu i wszystkiego nie da się przewidzieć. Organizacja zawodów była bardzo dobra - wszystko rzetelnie przygotowane - obiekty,wolontariusze...Pierwszy raz w życiu widziałam tak liczną publiczność na zawodach w pięcioboju. Bardzo to wszyscy doceniliśmy.

Pięciobój nowoczesny podczas ostatniej imprezy czterolecia doznał wielkiego
wyróżnienia. Z racji swojej stuletniej obecności w programie olimpijskim
(debiutował w Sztokholmie w 1912 roku) finał pań w tej dyscyplinie
organizatorzy zaplanowali na sam koniec sportowej rywalizacji - wasze
zmagania skończyły się zaledwie kilka godzin przed ceremonią zamknięcia.
Czułaś, że uczestniczysz w wyjątkowo ważnym wydarzeniu?

- Czułam że uczestniczę w niesamowitym wydarzeniu, ale tylko ze względu na olimpijską atmosferę, a nie na jubileusz pięciobojowej federacji. Uważam, że start w ostatnim dniu zmagań sportowych w Londynie nie był najlepszym pomysłem, ponieważ pięciobój trwa cały dzień. Spowodowało to, że specjalnie rozpoczęliśmy  wcześniej zawody, aby skończyć wystarczająco wcześnie ze względu na zakończenie igrzysk. Była to dla nas mało komfortowa sytuacja. Nie byliśmy pewni, czy zdążymy na zakończenie, dodatkowo dochodzi zmęczenie po starcie, pośpiech...Myślę więc,że lepiej by było, gdyby inne dyscypliny sportu kończyły tę wspaniałą imprezę sportową.

Mimo swoich pięciu minut w Londynie, pojawiają się głosy o wycofaniu
pięcioboju z igrzysk olimpijskich. Jak uważasz - co jest tego powodem?

- Pięciobój nowoczesny jest mało medialną dyscypliną której nie pokazuje się w telewizji. Nie ma sponsorów, więc pomimo wspaniałej tradycji, bogatej historii i wszechstronności zawodników nasza dyscyplina sportu może być wycofana z programu igrzysk. Na pewno będzie jeszcze w Brazylii, a potem nie wiemy...Będzie głosowanie i wszystko się okaże...

Co jest twoją najmocniejszą stroną w tym sporcie, a w czym czujesz się
najsłabiej?

- Moją mocną stroną jest bieg, a najsłabiej czuję się podczas strzelania.

Podoba Ci się nowoczesna formuła pięcioboju i strzelanie połączone z biegiem, czy wolałaś wcześniejszy system rozgrywek?

- Trudne pytanie - jestem zawodniczką, która startowała w starym systemie. Nastąpiły zmiany i oczywiście dopasowałam się do nich. Jednak uważam, że młodzi zawodnicy mają większe możliwości rozwoju w tej konkurencji. Ja potrzebowałam i nadal potrzebuję więcej czasu na doskonalenie strzelania. Zmiana statycznego strzelania na dynamiczną wersję okazała się dla mnie niezłym wyzwaniem!

Katarzyna Wójcik podczas skoków przez przeszkody
Katarzyna Wójcik podczas skoków przez przeszkody

Jak oceniasz obiekty w Drzonkowie, na których odbyły się w tym roku
młodzieżowe mistrzostwa świata? Polski pięciobój w końcu ma się czym
pochwalić…

- Tak - Drzonków posiada obecnie obiekty i możliwości do trenowania i organizowania zawodów pięciobojowych na wysokim poziomie. Minusem jest za to mała baza hotelowa, ale może niebawem i ten problem zniknie.

Jak przygotowywałaś się do olimpijskiego startu? Był stres u naszej
debiutantki?

- Przygotowania odbywały się tak, jak do innej imprezy mistrzowskiej rangi, czyli MŚ albo Europy, więc nie odczuwałam żadnej różnicy, bo nie było takiej potrzeby. Stres oczywiście musiał być, bo bez niego zawodnik wiele nie osiągnie. Ważnie jest tylko, aby był on optymalny - w moim przypadku mieścił się on w moich własnych granicach (śmiech).

W jakiej konkurencji pięcioboistom jest najbliżej poziomem do specjalistów w
swoich sportach, a w której ta przepaść jest najbardziej widoczna?

- Pięcioboiści są wyjątkowi i specyficzni w każdej z tych konkurencji. Nie możemy się porównywać do innych dyscyplin i to z prostej przyczyny - ilości treningów, czasu poświęconego na naukę i doskonalenie danej konkurencji. Oczywiście najbliżej poziomem jest nam w konkurencjach technicznych. Często walczymy z szermierzami, niektórzy startują w zawodach strzeleckich. Z kolei najtrudniej w konkurencjach wytrzymałościowych - tutaj potrzebne jest wiele więcej przepłyniętych i wybieganych kilometrów.

Czy podczas igrzysk miałaś okazję dopingować swoich rodaków? Miałaś czas na oglądanie w akcji reprezentantów Polski?

- Byliśmy na zawodach lekkoatletycznych - niesamowite przeżycie. Kibicowaliśmy naszym 800-metrowcom i Piotrkowi Małachowskiemu. Niestety nie mieliśmy więcej możliwości w kibicowaniu biało-czerwonym i bardzo tego żałuję.

Jak duży wpływ na występ pięcioboisty w ważnych zawodach ma wylosowany koń? Polscy kibice doskonale pamiętają pech, jaki spotkał w Atenach Marcina Horbacza, który przed skokami przez przeszkody miał ogromne szanse na medal. Nie lepiej byłoby startować sportowcom na swoich dobrze znanych koniach?

- Jazda konna jest to loteryjna konkurencja. Najważniejsze, aby konie, które są przygotowane na dane zawody były równe, czyli o podobnych umiejętnościach, aby wszyscy zawodnicy mieli podobne szanse. Zdarza się jednak tak, że umięjętności zawodnika na nic się zdają i wtedy decyduje szczęście. Co do pytania, to pewnie, że wówczas byłoby lepiej, ale z tym również związane są koszty. Myślę, że nie byłoby większości stać na to, aby w odległe zakątki świata podróżować dodatkowo z koniem.

Jak często jesteś poza domem? Ile czasu poświęcasz na treningi?

- Nie liczyłam, ile dni spędzam na zawodach i zgrupowaniach, ale jest ich naprawdę wiele. Na pewno ten rok olimpijski był bardzo ciężki i wyjątkowy pod względem wyjazdów. Trenuję od 3 do 5 razy dziennie, co daje w sumie około 28-30 godzin tygodniowo.

            Sportowe przesłuchania - Maciej Mikołajczyk, SportoweFakty.pl

Komentarze (0)