W sobotę zakończyły się rozgrywki niemieckiej ekstraklasy. Niczym nie różniły się w stosunku do poprzednich lat. Ligę wygrał Bayern Monachium - dziesiąty raz z rzędu. Siódmy raz po koronę króla strzelców sięgnął Robert Lewandowski strzelając 35 goli w 34 meczach (Polak trzykrotnie był też wicekrólem strzelców). A po meczu z Wolfsburgiem (2:2) Lewandowski przed kamerami Viaplay potwierdził: - Podjąłem decyzję, że nie przedłużę kontraktu z Bayernem (obowiązuje do czerwca 2023 r.). Bardzo możliwe, że był to mój ostatni mecz dla Bayernu - powiedział kapitan reprezentacji Polski.
Jeżeli dodamy, że z Borussią Dortmund żegna się także Erling Haaland (gol z Herthą w ostatniej kolejce), to mamy gotową odpowiedź: przyszły sezon niemieckiej elity zaskoczy kibiców. Być może na niekorzyść.
Bo nie chodzi tylko o odejście najlepszych napastników ligi. Haaland i Lewandowski to wizytówki Bundesligi. To także gracze, którzy decydują o wynikach meczów, na których opierała się dotąd gra obu klubów, ale i jakość całych rozgrywek. Mniej stracą w BVB. W Monachium Lewandowski ciągnął ten wózek znacznie dłużej - od ośmiu lat. Jeżeli Bayern straci go już latem tego roku, może utracić coś więcej - hegemonię na krajowym podwórku.
ZOBACZ WIDEO: Ustalono strategię transferową. "Bardzo ważne rozmowy z Lewandowskim"
Po pierwsze - bo na rynku nie ma obecnie dostępnego napastnika gwarantującego podobną jakość i tak dużą liczbę goli. Po drugie - Bayern zwłaszcza w tym sezonie nie miał konkurencji w Niemczech głównie za sprawą słabości rywala z Dortmundu. A Bayer Leverkusen i RB Lipsk są coraz mocniejsze.
Inną kwestią jest polityka transferowa Bayernu. Monachijczycy przesypiają kluczowe momenty - stracili szanse na sprowadzenie bardzo cennych na rynku piłkarzy: Nico Schlotterbecka czy Antonio Rudigera. Wypuścili Niklasa Sule. I przede wszystkim - zlekceważyli Lewandowskiego.
Jak można było nawet nie podjąć negocjacji z zawodnikiem, od którego tak wiele zależy? To na pewno wizerunkowa kompromitacja władz Bayernu, ale niekoniecznie pod względem samej decyzji. Widać, że Bayern chce iść dalej, budować drużynę bez Polaka i szuka innych rozwiązań. Tylko forma rozstania zaskakuje, budzi niesmak, bo po raz kolejny okazuje się, że piłka to żadne sentymenty i wzdychanie do zdjęć w albumie, a czysty biznes.
Dlatego Lewandowski nie czekał na "odłączenie maila", tylko sam zdecydował, rzucił papierami.
Interesujące jest, czy obie strony osiągną porozumienie. Lewandowski najchętniej odszedłby już teraz. Bayern niekoniecznie ma podobne nastawienie, raczej wyraźnie pokazuje swój tok myślenia. - Nasze stanowisko się nie zmieniło. "Lewy" ma kontrakt do 30 czerwca 2023 roku. To fakt - podkreśla Salihamidzić. - Mamy sporo czasu do wyjaśnienia kwestii napastnika - dodał trener Julian Nagelsman (dla Viaplay).
Jeżeli Lewandowski będzie musiał, wytrzyma jeszcze ten jeden sezon w Monachium. Już raz był w podobnej sytuacji, gdy z BVB przenosił się do Bayernu (w 2014 r.). Nie zmienia to jednak faktu, że niemiecki rynek czeka nowa era. Bez świetnych napastników, bez jednego z najlepszych graczy na świecie, być może też bez jednego wyraźnego dominatora. A to wszystko może wykreować nowy układ sił w Niemczech.