Kibice "Kolejorza" bardziej żyli w sobotę pomeczową fetą, niż samą rywalizacją na boisku. Jeśli ktoś jednak myślał, że nasycona ekipa Macieja Skorży zdejmie nogę z gazu, mocno się pomylił. Obraz gry był taki, jak wskazywała tabela. Poznaniacy nacisnęli rywala i w pierwszej połowie atakowali niemal nieustannie.
Bramka padła już w 10. minucie, gdy Jasmin Burić przeciął uderzenie Alana Czerwińskiego, lecz wybił piłkę wprost pod nogi Tomasza Kędziory i reprezentacyjnemu obrońcy pozostało tylko dołożyć nogę.
Potem Zagłębie nieco się przebudziło i szukało odpowiedzi, ale wciąż było słabsze niż nowy mistrz Polski i do przerwy przegrywało 0:2. W szybkiej akcji Dani Ramirez wycofał piłkę w polu karnym do Czerwińskiego, a ten skierował ją do siatki płaskim uderzeniem.
ZOBACZ WIDEO: Glik jak Robocop. Wrócił szybciej i gra o kolejny awans
Gole zdobywali piłkarze, po których niekoniecznie się tego spodziewano. Tymczasem przed meczem trener Maciej Skorża zapowiadał, że zespół spróbuje pomóc przede wszystkim Mikaelowi Ishakowi, który walczył o tytuł króla strzelców. Do Szweda kierowane było mnóstwo podań, a sam robił, co mógł, by też pokonać Buricia, jednak szło mu jak po grudzie.
- Za bardzo chciał - podsumowałby poczynania najskuteczniejszego lechity klasyk. Ostatecznie korona powędrowała do Częstochowy, bowiem w starciu Rakowa z Lechią Gdańsk (3:0) dwie bramki zdobył Ivi Lopez i to on wygrał klasyfikację snajperów.
W drugiej połowie w stolicy Wielkopolski lechici musieli się już skupić, by przede wszystkim z Zagłębiem wygrać, bowiem goście dość niespodziewanie złapali kontakt. To efekt błędu Lubomira Satki. Słowak stracił piłkę przed własnym polem karnym, a potem już w obrębie szesnastki ratował się faulem na Martin Dolezalu. Sędzia Szymon Marciniak podyktował rzut karny, który bardzo pewnie wykorzystał Kacper Chodyna.
Piłkę z siatki wyjmował Filip Bednarek, mimo że od początku między słupkami stał Mickey van der Hart. Holender, który żegna się z "Kolejorzem", zszedł w trakcie drugiej części przy burzy braw.
Końcówka nie była już przesadnie efektowna. Gospodarze pilnowali skromnego prowadzenia, a Zagłębie podejmowało nieskuteczne próby odwrócenia wyniku. Nic się nie zmieniło i po ostatnim gwizdku w Poznaniu zaczęło się wielkie świętowanie.
Lech Poznań - KGHM Zagłębie Lubin 2:1 (2:0)
1:0 - Tomasz Kędziora 10'
2:0 - Alan Czerwiński 38'
2:1 - Kacper Chodyna (k.) 64'
Składy:
Lech Poznań: Mickey van der Hart (57' Filip Bednarek) - Alan Czerwiński (71' Mateusz Skrzypczak), Tomasz Kędziora, Lubomir Satka, Barry Douglas, Nika Kwekweskiri, Radosław Murawski, Adriel Ba Loua (57' Kristoffer Velde), Dani Ramirez (71' Dawid Kownacki), Jakub Kamiński (57' Michał Skóraś), Mikael Ishak.
KGHM Zagłębie Lubin: Jasmin Burić - Bartosz Kopacz, Aleks Ławniczak, Sasa Balić (65' Patryk Szysz), Mateusz Bartolewski (85' Jakub Wójcicki), Łukasz Łakomy, Kacper Chodyna, Łukasz Poręba, Filip Starzyński (65' Tomasz Pieńko), Erik Daniel (85' Karol Podliński), Cheikhou Dieng (46' Martin Dolezal).
Żółte kartki: Mikael Ishak (Lech Poznań) oraz Mateusz Bartolewski, Aleks Ławniczak (KGHM Zagłębie Lubin).
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).
Widzów: 41 008.
Czytaj także:
Grzegorz Lato zaskoczył po losowaniu. "Grupa z Katarem byłaby trudniejsza"
Polska poznała rywali na MŚ w Katarze! Mocna grupa i wielkie emocje