Sezon jak z koszmaru ma za sobą Wisła Kraków. Piłkarze "Białej Gwiazdy" wygrali tylko 7 meczów w całych rozgrywkach. Z dorobkiem 31 punktów zajęli 17. miejsce w PKO Ekstraklasie i zanotowali spadek.
Dariusz Dziekanowski w swoim felietonie dla "Przeglądu Sportowego" napisał, że nie zdziwił go taki obrót sytuacji.
"Od dawna uważałem, że model zarządzania, w którym decydujący głos odnośnie zatrudniania trenerów, a nawet prezesów, ma grający zawodnik, nie miał prawa zdać egzaminu. Mam na myśli oczywiście Jakuba Błaszczykowskiego" - napisał Dziekanowski.
ZOBACZ WIDEO: Jak czytać grę Bayernu? Wiemy, o co chodzi prezesom mistrza Niemiec
Były zawodnik podkreślił, że docenia piłkarskie osiągnięcia Jakuba Błaszczykowskiego, ale - jego zdaniem - nie powinien się on zajmować jednocześnie trenowaniem i zarządzaniem klubem. Uważa, że to stwarza niezdrową atmosferę.
Zwrócił ponadto uwagę na postawę Błaszczykowskiego, który po ostatnim meczu ligowym z Wartą Poznań stanął przed kibicami i winę za wynik sportowy drużyny wziął na siebie.
"Ale nie chodzi o to, żeby mieć odwagę powiedzieć: "spier*******", tylko o to, żeby w porę naprawić błędy, które się popełnia. Teraz w Krakowie muszą się zastanowić, czy Wisła w 1. lidze potrzebuje Błaszczykowskiego do grania, czy do zarządzania" - zakończył Dziekanowski.
Po raz ostatni Wisła Kraków występowała na drugim poziomie rozgrywek w sezonie 1995/1996. Wówczas "Biała Gwiazda" zajęła drugie miejsce w tabeli grupy II i wraz z Polonią Warszawa awansowała do Ekstraklasy (ówczesna I liga).
Czytaj także:
- Będzie trudno już na początku. Lech Poznań zna potencjalnych rywali w walce o Ligę Mistrzów
- Co za historia! TME SMS Łódź mistrzem Polski!