Zmiennicy uratowali zespół w starciu z Walią. "Lewy" przerasta kolegów

PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: Robert Lewandowski i Dylan Levitt
PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: Robert Lewandowski i Dylan Levitt

Bramkarz nie będzie wspominał tego debiutu z cygarem przy kominku. Bereszyński nie sprawił, że przestaniemy tęsknić za Cashem, a Lewandowski znów pokazał wysoki poziom. Oceniamy Polaków za początek trzeciej edycji Ligi Narodów z Walią (2:1).

[tag=53352]

[/tag]Kamil Grabara: 4,0 (skala 1-10, ocena wyjściowa: 6,0). Po tak świetnym sezonie zwieńczonym mistrzostwem Danii oczekiwaliśmy więcej od debiutanta. 23-latek nie miał wiele pracy. Drugą połowę zaczął od niezłej interwencji przy strzale Rabbiego Matondo, ale kilka minut później nie popisał się przy akcji Walijczyków. Piłka po strzale z dystansu zawodnika z IV ligi angielskiej przeszła mu pod ręką.

Bartosz Bereszyński: 5,0. Nie sprawił, że przestaliśmy tęsknić za kontuzjowanym Cashem. Nie był motorem napędowym akcji na prawej stronie, choć poprawny w obronie.

Kamil Glik: 6,0. Walijczycy nie urządzili szturmu na bramkę, ale było kilka akcji, w których zabrakło sprawnego dowodzenia obroną. Często piłka po wybiciu trafiała pod nogi niekrytych rywali. Ale sam Glik w obronie nie popełniał poważnych błędów. Przyzwyczaił nas, że nie zawodzi.

ZOBACZ WIDEO: Jaki jest cel na Ligę Narodów? Michniewicz ujawnia

Jan Bednarek: 6,0. W 20. minucie wślizgiem uratował skórę Grabarze, który zostałby sam na sam z Danielem Jamesem. Poprawny występ obrońcy Southampton, choć nie zdążył do zablokowania piłki przejętej przez Jonathana Williamsa. Miał też problemy z wyprowadzeniem piłki.

Tymoteusz Puchacz: 2,0. Po obiecującym początku po wypożyczeniu do tureckiego Trabzonsporu, zawodził wiosną. Pod koniec sezonu nie dostawał już zbyt wielu szans, choć i tak wyjechał z niej w doskonałym nastroju, bo zdobył mistrzostwo kraju. Po sukcesie świętowanym z przyjaciółmi, muzykami, nie czuł rytmu podczas pierwszego meczu pod wodzą Czesława Michniewicza. Błędami na lewej stronie nie zapracował na zaufanie kolegów, którzy częściej rozgrywali akcje prawą flanką. Pozytywy to dośrodkowanie z 40. minuty, po którym gola powinien zdobyć Adam Buksa i udział przy akcji na 1:1. Ocena 2 jak jedyne dwa plusy z tego meczu.

Mateusz Klich: 6,5. W tym roku nie odpuścił żadnego meczu Leeds. Po maratonie ze szczęśliwym zakończeniem, bo jego ekipa utrzymała się w Premier League, przyjechał na pierwsze zgrupowanie Michniewicza. Błyszczał najjaśniej z polskich pomocników, wychodził do ataku, skasował kilka akcji rywali i świetnie dośrodkował w czwartej minucie do Zielińskiego, który był o krok od zdobycia bramki.

Grzegorz Krychowiak: 4,0. Na tle Walijczyków nie popisał się niczym szczególnym. Miał problemy z dogrywaniem do kolegów, niecelnie podawał, zwalniał akcje, jakby nie walczył tego lata o nowy klub. W końcu jego wypożyczenie do AEK Ateny wygasło i musiał wrócić do Krasnodaru, z którym jest skłócony od wybuchu wojny w Ukrainie.

Jacek Góralski: 5,0. Parafrazując tekst jego ulubionej rapowej piosenki, którą śpiewa często na Instagramie, dziś bardziej ulica niż czerwony dywan. Bo z taką grą Góralskiemu trudno byłoby wejść na salony. W obronie wykonywał swoje zadania, przecinał podania rywali, ale miał ogromne problemy w ataku pozycyjnym. Gubił się po przejęciu piłki i spowalniał akcje Biało-Czerwonych.

Piotr Zieliński: 6,0. Nie był to wybitny mecz zawodnika Napoli. Podobnie jak reszta pomocników przeciągał akcje, udało mu się kilka dryblingów, niecelnie uderzył głową po zagraniu Klicha - a powinien trafić przynajmniej w bramkę.

Adam Buksa: 4,0. Przebierał nogami na mecz z Walią, trener dał zagrać mu od pierwszej minuty obok "Lewego", ale nie wykorzystał szansy. Często zastawiał się z piłką, jakby planem była gra na jeden kontakt. To nie wychodziło. Do tego nie wykorzystał świetnej okazji po centrze Puchacza pod koniec pierwszej połowy. Będąc kilka metrów od bramki, nie zdołał nawet oddać strzału.

Robert Lewandowski: 8,0. Kolejny mecz, który pokazał nam przepaść między nim a resztą polskich piłkarzy. To on wyprowadził pierwszą groźną akcję po samotnym rajdzie lewą stroną boiska. Piętą założył "siatkę" rywalowi i ruszył na bramkę Walijczyków. Szkoda, że jego płaski strzał obronił bramkarz. Później pomagał kolegom w rozegraniu, aż w końcu miał duży udział przy golu na 2:1. Jego strzał dobił Swiderski i Polska pokonała rywali.

Zmiennicy:

Jakub Kamiński: 7,0. To on podał tlen Biało-Czerwonym. Ruszył lewą stroną, uciekł rywalom i uderzeniem prawą nogą wyrównał wynik meczu. Po świetnej wiośnie z Lechem Poznań zwieńczonej mistrzostwem Polski, w równie dobrej formie przyjechał na zgrupowanie. I pogroził palcem wszystkim, którzy skreślili go po słabym debiucie z San Marino.

Szymon Żurkowski: 5,5. Dziesięć minut po wejściu omal nie wyłożył piłki rywalowi do strzału. W końcówce odpokutował i nie popełniał kolejnych błędów w obronie.

Nicola Zalewski: 6,0. Wszedł na ostatnie kilkanaście minut meczu i zmienił zbyt długo męczącego kibiców Puchacza. Nie zdążył jednak pokazać repertuaru zagrań, którym imponował w Romie, ale nie raził swoją grą na lewej stronie tak jak piłkarz Trabzonsporu.

Karol Świderski: 7,0. W końcówce zrobił więcej niż Buksa. Wystarczyło, że pojawił się w polu karnym, przejął piłkę po zblokowanym strzale Lewandowskiego i trafił z kilku metrów do bramki. Znów podczas meczu kadry pokazał, że jest rasowym snajperem. Bilans po 15 spotkaniach to siedem goli.

Kamil Grosicki: grał zbyt krótko, by go ocenić.

Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Wzruszające chwile Sławomira Peszki. Kadrowicz uhonorowany przed meczem
Cezary Kucharski ostro o Niemcach. "Nie dotrzymują umów"

Źródło artykułu: