Świat wstrzymał oddech. A w TVP potężna wpadka

Getty Images / Charlotte Wilson/Offside / Na zdjęciu: Christian Eriksen
Getty Images / Charlotte Wilson/Offside / Na zdjęciu: Christian Eriksen

Cały świat z przerażeniem obserwował to, co wydarzyło się na boisku. Równie przerażona była prezenterka TVP Sylwia Dekiert, która - przy swoich rozważaniach - zaliczyła potężną wpadkę.

12 czerwca 2021 roku, mecz Dania - Finlandia w grupie B na Euro 2020, ostatnie fragmenty pierwszej połowy. Christian Eriksen bezwładnie padł na boisko. Ruszyła reanimacja.

Świat wstrzymał oddech

Reprezentant Danii upadł na boisko bez kontaktu z rywalem. Od razu było widać, że to nie jest pierwszy lepszy problem zdrowotny. Sztab medyczny: najpierw lekarze reprezentacji Danii, za nimi ratownicy medyczni, ile sił w nogach ruszyli na murawę.

Od razu zorientowali się, co się stało: zatrzymanie akcji serca. W mig rozpoczęli reanimację. Ta - na szczęście - zakończyła się sukcesem. Wszyscy, którzy znajdowali się przy Eriksenie, poczuli ogromną ulgę, bo serce sportowca znów zaczęło bić, a on sam odzyskał przytomność.

ZOBACZ WIDEO: Bayern rozmawia z Mane grając nazwiskiem Lewandowskiego. Ujawniamy kulisy!

To, co wiedzieli medycy, nie wiedział świat zewnętrzny, do którego długo nie trafiała jakakolwiek informacja nt. stanu zdrowia Duńczyka. Każda minuta oczekiwania była jak godzina, czas dłużył się niemiłosiernie. Gdy wciąż nie ukazywał się jakikolwiek komunikat, w głowach kibiców - i nie tylko, o czym za chwilę - pojawiały się najczarniejsze myśli.

Wpadka w TVP

- Panowie, ale ja nie wyobrażam sobie teraz, żebyśmy zeszli z anteny, czy też zakończyli tę dyskusję. Będziemy rozmawiać do tej pory, aż nie otrzymamy informacji - mówiła łamiącym się głosem Sylwia Dekiert, prowadząca meczowe studio w TVP.

Kolejnych słów do końca nie przemyślała. - Czy myślicie, że jeżeli potwierdzi się to najgorsze, jak to się przełoży na cały turniej, który w tym momencie już będzie owiany żałobą? - pytała swoich gości prezenterka TVP, zaliczając gigantyczną wpadkę na antenie.

"Przez 20 lat pracy nigdy nie miałam trudniejszego studia. Ch.Eriksen dochodzi do siebie i to jest najważniejsza informacja. Nie uśmierciłam go, więc nie rozumiem skali hejtu. Pytanie o żałobę na wypadek gdyby... faktycznie było niefortunne. Przepraszam. Bądźcie zdrowi, dobrej nocy" - tłumaczyła się Dekiert na Twitterze.

Wcześniej w jej obronie stanął Marek Szkolnikowski. "Co się stało z naszym pięknym krajem, że nie ma już fundamentalnych wartości jak szacunek wobec kobiety? Sylwia mogła zachować się lepiej, ale cały zespół TVP Sport łącznie ze mną też. Za to przepraszamy, ale na ubliżanie i chamstwo nie pozwolę" - pisał szef TVP Sport.

"Była przekonana, że on nie żyje"

Nie da się wyobrazić tego, co przeżywała wówczas partnerka Christiana Eriksena - Sabrina Kvist Jensen. Kobieta ze łzami w oczach, maksymalnie roztrzęsiona stała i z bezradnością patrzyła na drugą stronę boiska, gdzie medycy ratowali jej ukochanego.

- Ona była przekonana, że on nie żyje. Mój syn podszedł do niej i powiedział jej, że on oddycha, nie mogła uwierzyć, myślała, że zdarzyło się najgorsze - powiedział w BBC Radio Five Peter Schmeichel, były bramkarz, a także ojciec golkipera Duńczyków, Kaspera Schmeichela.

Christian Eriksen został przetransportowany do szpitala Rigshospitalet. Mniej więcej 30 minut po tym, jak rozegrał się jego dramat, do sieci trafiło zdjęcie przedstawiające wybudzonego zawodnika. Ale to nadal nie były oficjalne informacje.

"Gracz trafił do szpitala, a jego stan został ustabilizowany" - podała o 19:26 w oficjalnym komunikacie UEFA. Eriksen upadł z kolei na boisko w 43. minucie meczu, który ruszył o 18:00. Te 40 minut były jak cała wieczność.

Po zajściu z Eriksenem mecz Dania - Finlandia został przerwany na ok. 90 minut. UEFA oddała decyzję piłkarzom, czy chcą kontynuować spotkanie. Ci zadecydowali, że zagrają. Finowie ostatecznie wygrali 1:0.

Nie poddał się

- Dziękuję, nie poddam się! Teraz czuję się lepiej, ale chcę zrozumieć, co się stało. Chcę podziękować wszystkim za to, co dla mnie zrobiliście - przekazał Christian Eriksen kilkadziesiąt godzin po tym, jak jego serce nagle się zatrzymało.

Słowa dotrzymał. Lekarze wszczepili mu kadriowerter-defibrylator, z którym reprezentant Danii wrócił do gry. Co prawda już nie w barwach Interu Mediolan, z którym miał ważny kontrakt (umowę rozwiązano, bo z powodu obowiązujących przepisów nie można grać w piłkę we Włoszech mając wszczepiony kardiowerter-defibrylator), a Brentford FC.

W klubie spisywał się na tyle dobrze, że wrócił także do reprezentacji Danii. I to nie jest jeszcze jego ostatnie słowo, bo angielskie media łączą go z transferem do giganta - Manchesteru United, Eriksenowi podobno przygląda się też Tottenham Hotspur.

- Byłem martwy przez pięć minut - przyznał Christian Eriksen na początku tego roku - kilka miesięcy po tym, jak otarł się o śmierć - dla duńskiej telewizji DR1. Jego powrót do zawodowej piłki to jedna z największych historii w światowym sporcie.

Zobacz też:
Absurdalne informacje Włochów. Dotyczą Michniewicza i PZPN
Co z Maciejem Rybusem? Trener komentuje

Źródło artykułu: