To był kompromitacja, bo w dwumeczu z Karabachem FK Lech Poznań przegrał aż 2:5. Po dającym nadzieję zwycięstwie u siebie 1:0, mistrz Polski dostał łomot na wyjeździe i szybko wyleczył się z marzeń o Lidze Mistrzów. Już 12 lipca rywale odarli nas ze złudzeń. Wcześniej niechlubny rekord należał do Piasta Gliwice, który odpadł z walki o najbardziej prestiżowe rozgrywki w Europie 17 lipca.
- Szkoda - mówi wprost Sylwester Czereszewski, były napastnik m.in. Lecha Poznań i 23-krotny reprezentant Polski. - Ubolewam nad tym, bo zaraz zaczyna się liga, a nasz zespół już dostał dzwon. Są nadzieje na ciekawe rozgrywki, a tu porażka 1:5 w Azerbejdżanie i okazuje się, że z roku na rok jednak coraz mocniej oddalamy się od Europy. I to jest chyba najgorsze - dodaje w rozmowie z WP SportoweFakty.
"Tego nie da się ludziom wcisnąć"
Choć mecz w Baku zaczął się znakomicie, bo już w pierwszej minucie prowadzenie dał Kristoffer Velde, to do przerwy Karabach zdążył odrobić straty i wygrywał 2:1. Zasługa w tym też bramkarza Lecha, który przy stracie drugiej bramki niefortunnie interweniował. Z kolei w drugiej połowie cały plan mistrza Polski legł w gruzach. Gospodarze rzucili się do ataku, na 3:1 trafili wprawdzie w kontrowersyjnych okolicznościach, bo rywal był na spalonym, ale kolejne gole potwierdziły klasę Karabachu.
ZOBACZ WIDEO: Nicola Zalewski zagra z wielką gwiazdą? Zaskakujący news od babci piłkarza
- W całym dwumeczu Lech nie postraszył Azerów w ofensywie. Pierwsza połowa w Baku wyglądała nieźle, obrońcy prosili się, żeby goście strzelali gole. Jednak po golu na 3:1 Lech przestał istnieć. A przeciwnicy dążyli do zdobycia kolejnych bramek. To przerażające, bo zamiast postawić na atak, zaryzykować, to zespół stanął. A do końca zostało ponad pół godziny - analizuje Czereszewski.
I podkreśla ambicję rywali: - W Karabachu każdy chciał rozgrywać i być przy piłce. To było inne podejście niż w Lechu, że po podaniu do Joao Amarala lub Mikaela Ishaka wszyscy stawali i czekali, co oni zrobią. Azerowie wydawali się drużyną do pokonania, ale dwumecz pokazał, jak było do tego daleko.
- Wszyscy zawodnicy Lecha wyglądali, jakby grali w sobotę o Superpuchar Polski. Byłoby to piękne wytłumaczenie, ale tego nie da się ludziom wcisnąć - dodaje.
Ostatnia nadzieja
Były zawodnik m.in. Stomilu Olsztyn, Legii Warszawa i Lecha żałuje, że ekipa Johna van der Brooma nie spisała się lepiej w pierwszym meczu w Poznaniu. Wtedy mistrz Polski wygrał po trafieniu Ishaka i nie zdołał zapewnić sobie większej zaliczki przed wylotem do Baku.
- Trzeba było wtedy postraszyć. Karabach nie był monolitem w obronie, zdarzały im się proste błędy. Tymczasem dwa mecze były poświęcone na grę z tyłu i czekanie na kontrataki - zwraca uwagę 52-latek.
Odpadnięcie w I rundzie eliminacji Ligi Mistrzów oznacza, że teraz Lecha czeka walka w II rundzie eliminacji Ligi Konferencji Europy. To ostatnia nadzieja na europejskie puchary w Poznaniu w tym sezonie.
Pierwszy mecz II rundy eliminacji mistrz Polski rozegra w środę 20 lipca lub czwartek 21 lipca. Rywalem będzie przegrany z pary Dinamo Batumi - Slovan Bratysława.
- Myślę, że Lechowi uda się zakwalifikować do Ligi Konferencji. Ale na pewno nie będzie łatwo - przestrzega Sylwester Czereszewski.
Maciej Siemiątkowski, WP SportoweFakty
Czytaj też:
Trener Karabachu szczery do bólu. Nie miał zamiaru się z tym kryć
To była jedna z największych zagadek futbolu. 24 lata od zawodu wielkiego piłkarza