Daniel Kokosiński grał razem z Robertem Lewandowskim w Zniczu Pruszków (w latach 2006-08). W rozmowie z "Faktem" obecny asystent trenera pruszkowskiej drużyny Mariusza Misiury przytoczył kilka ciekawostek na temat "Lewego".
- Na początku nie było widać, że jest bardzo utalentowany. Wracał po ciężkiej kontuzji, a pierwsze sparingi nie były w jego wykonaniu najlepsze. Mimo wszystko pojechał z nami na obóz i podpisał kontrakt. Zaczął sezon na ławce i cierpliwie czekał na szansę - wspominał Kokosiński.
Przełom nastąpił w 5-6 kolejce, kiedy to Lewandowski wszedł na boisko z ławki i rozegrał świetne zawody. W tym samym sezonie zdążył jeszcze zostać królem strzelców 3. ligi. Rok później był najlepszym strzelcem 2. ligi. Wiąże się z tym pewna anegdota.
- Mieliśmy sponsora, który dawał telefon dla najlepszego zawodnika każdego meczu. Wszystkie powędrowały do "Lewego". W pewnym momencie sponsor przyszedł i zaapelował, że jeśli ktoś zostanie wyróżniony kilka razy, to niech kolejne nagrody przekazuje koledze z drużyny wyznaczonemu przez trenera. "Lewy" miał w końcu tyle telefonów, że musiał je rozdać - opowiedział Kokosiński.
Nawet wtedy koledzy z boiska nie widzieli w Lewandowskim przyszłej gwiazdy futbolu. W najlepszym razie solidnego ligowca.
- Ale żeby został królem strzelców i zdobył mistrzostwo? Albo był wiodącą postacią w reprezentacji? Nikt wtedy nie przewidywał, że zrobi taką karierę - podsumował rozmówca "Faktu".
Zobacz:
Kiedy następny mecz Lewandowskiego i Barcelony? Znów musisz zarwać noc
Wpadka przed meczem Barcelony. Chodzi o Lewandowskiego
ZOBACZ WIDEO: Ten filmik obejrzało już milion ludzi. A Ty?