Trudno wyobrazić sobie odpadnięcie z europejskich pucharów w bardziej dramatycznych okolicznościach.- Chciałem podziękować drużynie, szatni i sztabowi za przygodę pucharową, która się dla nas kończy. Zrobiliśmy bardzo dużo, by wygrać tę rywalizację, ale się nie udało. Godnie reprezentowaliśmy Częstochowę i Polskę w tej rywalizacji i nabyliśmy cenne doświadczenie. Mam nadzieję, że w przyszłości to wykorzystamy - powiedział Marek Papszun, trener Rakowa Częstochowa na pomeczowej konferencji prasowej.
- Boli, że chłopaki zrobili tak dużo i przegraliśmy, bo w tym dwumeczu mieliśmy wiele szans, a zdobyliśmy tylko dwie bramki. Jest mi ich szkoda, ale też jesteśmy dumni. Straciliśmy bramkę po czasie, w dogrywce, gdy przeciwnik też czekał na rzut karny. Nie było czasu, byśmy cokolwiek ugrali w dwumeczu. Gdybyśmy strzelili pierwszą bramkę, mecz miałby inne oblicze. Przeciwnik wrócił skuteczniejszy i wygrał. Wracamy do zmagań ligowych, bo zaraz kolejny mecz, a dużo wysiłku nas kosztowało to spotkanie - dodał Papszun po meczu ze Slavią.
W tym meczu częstochowianie kradli sporo czasu na boisku. - Nie było to głównym celem taktycznym, natomiast jak prowadzisz w dwumeczu, to się nie spieszysz tylko dajesz sobie moment na odpoczynek i na przygotowanie kolejnej akcji - szczególnie na gorącym terenie, ze zdeterminowanym przeciwnikiem. Slavia nie miała dużo czasu - ocenił trener Rakowa.
ZOBACZ WIDEO: #ZPierwszejPiłki #16: Kochany Lewandowski, rośnie kadrowicz, puchary są blisko
Częstochowianie mogą żałować straconych szans. - Życzę każdej polskiej drużynie, by z takim przeciwnikiem stworzyła tyle sytuacji bez względu na to czy wygra. Taki jest sport i mogło to pójść w dwie strony. Przeciwnik miał przewagę w posiadaniu piłki, szczególnie w trzeciej tercji, ale my mieliśmy bardziej klarowne sytuacje. To największy ból, jaki przeżyłem jako trener, bo zrobiliśmy bardzo dużo, by awansować. To strzał w serce - powiedział wprost Marek Papszun.
Czy Raków nie odpadł przez to, że nie wygrał wyżej w Częstochowie? - Skoro przegraliśmy jedną bramką, to gdybyśmy zdobyli w Częstochowie bramkę więcej, byłoby inaczej. Z drugiej strony i tu mogliśmy strzelić przy stanie 0:0. Stało się jak się stało i musimy to dźwignąć - podsumował trener Rakowa.
Czytaj także:
Będzie transfer wewnątrz ligi
Wyjaśnia się przyszłość Kastratiego