Dramat na holenderskiej autostradzie miał miejsce w listopadzie 2021 roku. Jak ustaliła prokuratura, samochód kierowany przez piłkarza Raia Vloeta uderzył w tył innego pojazdu w wyniku czego zmarł 4-letni chłopiec. Według informacji "De Telegraaf", Holender jechał z prędkością 203 km/h i miał 1,18 promila w wydychanym powietrzu czyli prawie 2,5 razy więcej niż dopuszczalny limit.
Vloet jest podejrzany o spowodowanie śmiertelnego wypadku, ale główna rozprawa odbędzie się najwcześniej jesienią tego roku. Tym samym 27-latek wciąż może zarabiać spore pieniądze w zawodowym futbolu.
W momencie wypadku Vloet był piłkarzem miejscowego Heraclesa Almelo. Kibice wymusili jednak na klubie sprzedaż pomocnika, który ostatecznie trafił do kazachskiej FK Astany. Po pół roku znów zmienił drużynę i podpisał kontrakt z rosyjskim Urałem Jekaterynburg.
ZOBACZ WIDEO: 3 mln odtworzeń! Tego gola można oglądać w nieskończoność
"To dość uderzające, że Vloet zdecydował się na transfer do Rosji, która zdecydowała się zaatakować Ukrainę na początku tego roku, po czym FIFA i UEFA zdecydowały się zawiesić rosyjskie drużyny i reprezentacje narodowe" - czytamy w holenderskim serwisie "voetbalzone.".
W połowie lipca o śmiertelnym wypadku przypomnieli kibice Rakowa Częstochowa. Holender przyjechał do Polski ze swoim ówczesnym klubem Astaną na mecz kwalifikacyjny Ligi Konferencji Europy, a na trybunach pojawił się transparent w języku holenderskim skierowany właśnie do niego (zobacz TUTAJ).
Ostatecznie Vloet zagrał w 19 meczach Astany, w których zdobył 7 goli. Urał zapłacił za piłkarza 250 tys. euro.
Czytaj też: Nowe informacje ws. Abramowicza. "Miliardy są na jego koncie"