W
poniedziałek o 14:15 Robert Lewandowski wziął udział w konferencji prasowej, a zaraz potem usiadł do rozmowy z kilkoma redakcjami. W tym gronie były WP SportoweFakty, dzięki czemu mieliśmy możliwość zapytać Lewego o początki w FC Barcelonie, emocje związane z powrotem do Monachium, czy o niesamowicie zdolną młodzież katalońskiego klubu.
Przypomnijmy: w pierwszych ośmiu meczach Lewandowski zdobył dla Barcelony 11 bramek, co jest najlepszym początkiem w klubie od niepamiętnych czasów. Polak zdecydowanie prowadzi w tabeli strzelców ligi hiszpańskiej z ośmioma trafieniami, do których dorzucił trzy gole w Lidze Mistrzów.
Piotr Koźmiński, WP SportoweFakty: Mówiłeś wcześniej, że potrzeba kilku miesięcy, aby ocenić twoje wejście do Barcelony, ambicje klubu i to, na co was stać. Ale czy nie jest lepiej niż przypuszczałeś? Liczba bramek sprawia, że najpierw zaliczyłeś najlepsze wejście do Barcelony w XXI wieku, a potem pobiłeś rekord Ladislao Kubali z sezonu 1951/52.
Robert Lewandowski, piłkarz FC Barcelona i kapitan reprezentacji Polski: Sam pewnie się nie spodziewałem, że aż tak dobrze to może wyglądać. Bo nigdy nie możesz być pewien, jaki będzie początek. Zawsze są znaki zapytania. Ale muszę też powiedzieć, że nie kalkulowałem. Wszedłem i od razu starałem się jak najbardziej być pomocny drużynie. Fakt, nie spodziewałem się, że będę strzelał aż tyle goli od początku. Albo powiem inaczej: nie nastawiałem się na to. Chciałem po prostu, aby te znaki zapytania, które są zawsze na początku… Żeby ich po prostu w praktyce nie było. I myślę, że to mi się udało. Zdawałem sobie sprawę, że ten okres adaptacyjny będzie ważny nie tylko dla mnie, ale i dla całej drużyny, i zrobiłem wszystko, aby go przejść jak najszybciej.
ZOBACZ WIDEO: Michniewicz liczy na tego piłkarza. Niektórzy mają go za brutala
Czujesz się guru dla tych młodych piłkarzy Barcelony?
Tak się nie czuję, ale zdaję sobie sprawę, że są chłonni wiedzy, chętnie rozmawiają, nie wstydzą się pytać. I z chęcią z nimi rozmawiam, bo widzę, że ci chłopcy szybko się mogą rozwinąć. Oczywiście jest też paru doświadczonych piłkarzy, to nie tak, że są tu sami młodzi i ja. Z drugiej strony nie chodzi o to, abym ja przynależał do jakiejś grupy. Wchodząc do nowej drużyny, chcę mieć dobry kontakt ze wszystkimi.
Grałeś kiedyś z młodzieżą z takim potencjałem? Mam na myśli Pedriego, Gaviego, Ansu Fatiego...
Nie w takiej liczbie w jednej drużynie. Jeśli mówimy o Gavim, Pedrim, Ansu Fatim, czy o Fernanie Torresie, bodaj tylko dwa lata starszym, ale przecież wciąż młodym... Nigdy jeszcze nie byłem w ekipie z taka liczbą talentów. I prawdą jest, że choć są bardzo młodzi, to już pokazują wielką jakość na boisku.
A jak oceniasz ten pamiętny już mecz z Bayernem, przegrany ostatecznie 0:2?
My tego meczu nie powinniśmy przegrać! Powinniśmy go byli wygrać! A jak nie wygrywasz, to chociaż zremisuj! Ten mecz to dla nas lekcja, taka porządna na cały sezon. Gdyby tam się skończyło 5:2 czy 4:2, nikt by się chyba nie pytał dlaczego, co tam się stało. Przed meczem według mnie nie zdawaliśmy sobie sprawy, nie spodziewaliśmy się, że z Bayernem możemy narzucić własny styl gry, mieć tyle sytuacji. Natomiast ten mecz pokazał nam, że możemy to zrobić, że stać nas na kreowanie okazji w tak trudnych spotkaniach. Oczywiście, popełniliśmy też błędy, szukając wyrównania straciliśmy kolejnego gola, ale powtarzam: to spotkanie pokazało nam, że możemy dużo.
Nie sposób nie zapytać też jednak o to jak, się czułeś przed tym meczem. Obawiałeś się przyjęcia w Monachium, czy nie?
Nie... Wiedziałem, czego się mogę spodziewać. Bo przecież zaraz po podpisaniu kontraktu z Barceloną poleciałem na kilka dni do Monachium. Spotykałem tam kibiców Bayernu, słyszałem, co mi mówili, jak się zachowywali, gdy podchodzili do mnie na ulicy. Powiem tak: fan Bayernu jest bardzo inteligentny. Kibic Bayernu wie, jak podejść do tego, co się pisze w prasie, a jaka jest prawda.
Masz na myśli, że potrafią to dobrze odczytywać?
Tak, dokładnie. Tego się nauczyłem przez wiele lat tam spędzonych. No i przez ten czas oni dobrze poznali mnie, widzieli, jak się zachowuję, jaką jestem osobą. Wiedziałem więc mniej więcej jak może wyglądać, w sensie przyjęcia, również ten mój powrót.
Nie wszystko było widać w świetle kamer. Jaki był najbardziej wzruszający moment z tego powrotu?
Myślę, że samo wejście na stadion... Choć oczywiście w jakimś sensie to było dziwne uczucie, idąc do innej szatni, z innego miejsca, rozgrzewając się w innej strefie boiska. To wszystko było inne, dziwne, wyjątkowe. Ale też to było wielkie wyzwanie dla mnie, ten powrót. Bo przecież nie da się ot tak wyłączyć nagle tych wszystkich emocji. To nie był dla mnie mecz tylko sportowy, był to również mecz emocjonalny. Oczywiście chciałem wygrać, strzelić bramkę, ale mówiąc o emocjach, to nie dało się ich całkowicie wyciszyć. Bo za mało czasu upłynęło od tego transferu.
Wracając na koniec do Barcelony: już kiedyś padło to określenie: jakbyś trafił do nowego sklepu z zabawkami...
Rzeczywiście tak jest. Jakbym dostał nowe zabawki i się nimi bawił. Od pierwszych dni w Barcelonie poczułem, że jestem w odpowiednim miejscu i czasie. Czuję się tam bardzo swobodnie, bardzo dobrze. Nie tylko ze względu na to, do jakiego klubu trafiłem, ale i na to, jaka atmosfera w nim panuje. Koledzy, sztab. Jak dobrze mnie przyjęli, jak robili wszystko, żebym się zaadaptował. To wszystko sprawia, że czuję się tam wyśmienicie.
Rozmawiał Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty
Michniewicz o braku powołania dla Gikiewicza
Dziennikarze drążyli temat. Lewandowski dostał niewygodne pytanie