Piłkarski tydzień kobiecym okiem

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Powołania do narodowej reprezentacji Polski, kolejny weekend z naszą arcyciekawą ligą i Remes Puchar Polski. Ostatni tydzień upłynął pod znakiem większych lub mniejszych niespodzianek. Kilka z nich zgodnie z zasadą: innym wolno, więc dlaczego mam być od nich gorszy, zaserwował nam tymczasowy selekcjoner Stefan Majewski.

Zdążyłam się już przyzwyczaić, że mężczyźni lubią zaskakiwać. Tylko szkoda, że nie zawsze w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Stefan Majewski tylko potwierdził tę regułę. Rozesłał powołania do kadry narodowej i zaszokował chyba nawet samych zainteresowanych. Jerzy Dudek? Jarosław Bieniuk? Obaj będą mieli okazję ponownie sprawdzić się w kadrze. Dziwi przede wszystkim wybór golkipera, bo jak wszyscy doskonale wiedzą, Dudek w klubie nie gra. Dawno pogodził się z rolą rezerwowego w Realu Madryt i skoncentrował energię na wygrzewaniu krzesełka w towarzystwie innych piłkarzy z szerokiej kadry Królewskich. Czym więc zasłużył sobie na miejsce w reprezentacji? Tego chyba sam Majewski nie wie. Zresztą mężczyźni mają w zwyczaju podejmować dziwne decyzje, nawet dla nich samych niezrozumiałe. Mawiają, że trening czyni mistrza. Najwyraźniej selekcjoner potraktował to powiedzenie zbyt dosłownie, bo Dudek ostatnio tylko trenuje, boiska w oficjalnym meczu dawno nie powąchał.

Jak się można było spodziewać, nowy trener zapowiedział czystki w kadrze. Zabraknie miejsca dla tych, dla których imprezy są ważniejsze od gry z orzełkiem na piersi. Nic, że w pewnym wieku należałoby patrzeć pracy, żon i pieluch, a nie skupiać się na dobrej zabawie. Jak widać jednak niektórzy na siłę próbuję zatrzymać młodość. Tylko czy tędy droga? Wielkie brawa dla Majewskiego za taką decyzję. Odczuwam jednak pewien niedosyt. Miałam nadzieję, że nowy tudzież tymczasowy selekcjoner zmieni zwyczaje swoich poprzedników i przestanie powoływać piłkarzy, którzy w drużynach klubowych nie grają, ale przeliczyłam się. Najwyraźniej zabrakło mu odwagi, chociaż na usta cisną się dużo ostrzejsze słowa. Mam tu na myśli nie tylko Dudka, ale i Euzebiusza Smolarka, Mariusza Lewandowskiego. Czy nie lepiej dać szansę tym, którzy stanowią o sile swoich drużyn? Polskich, bo polskich, ale lepiej grać w naszej urokliwej ekstraklasie niż oglądać mecze z ławki rezerwowych w silniejszych ligach starego kontynentu. A może się mylę? Jest niegrający Smolarek, nie ma Patryka Małeckiego. Jest Bieniuk z pierwszoligowego Widzewa Łódź, nie ma obiecującego Kamila Glika, o którego biją się czołowe kluby ekstraklasy. Na temat wątpliwych decyzji Majewskiego można by pisać i pisać, ale który mężczyzna sugeruje się zdaniem kobiety? To było pytanie retoryczne naturalnie. Nie wymagam odpowiedzi.

Zostawmy już naszą kochaną reprezentację, która budzi tyle skrajnych emocji. Cofnijmy się pamięcią do tego, co ostatnio wydarzyło się na ligowych boiskach i nie tylko. Poznańska lokomotywa wykoleiła się na dobre. Najpierw porażka z Legią Warszawa, następnie kompromitująca wpadka w Pucharze Polski z outsiderem pierwszej ligi, Stalą Stalowa Wola. Niektórzy przekonali się, jak łatwo spaść na dno. Do młodej ekstraklasy został przesunięty m.in. Hernan Rengifo. Widzicie panowie, co się dzieje, gdy przestajecie się angażować? Oj drogo to was kosztuje i nie mam tu na myśli tylko spraw zawodowych. O miejsce w zespole trzeba się tak samo starać, jak o… kobietę.

W miniony weekend w ekstraklasie rozczarował nie tylko Lech. Do teraz nurtuje mnie jedno pytanie. Tak bardzo, że aż nie mogę spać po nocach: jak można przegrać wygrany mecz? Jak się okazuje, można. Piast prowadził w Kielcach 2:0, by nie przywieźć do Gliwic żadnego punktu. Chyba nawet piłkarze niebiesko-czerwonych nie wiedzą, jak dokonali tej sztuki. Chociaż, jak sami twierdzą, nie oni pierwsi i nie ostatni przegrali w taaki sposób. Czyżby szukali alibi, usprawiedliwienia? Dlaczego mnie to nie dziwi? Chciałoby się rzec, typowe męskie zachowanie…

Na całe szczęście w zakończonej kolejce były też pozytywne akcenty. Nie przestaje zaskakiwać Polonia Bytom, której najwyraźniej spodobało się miejsce na podium. To samo można powiedzieć o Ruchu Chorzów. Śląska piłka ma w końcu powody do radości. Czyżby rozpoczął się jej renesans? Pytanie jak długo taki stan się utrzyma, bo forma może odejść równie szybko, jak przyszła. Tak jak uczucie, które jednego dnia jest, drugiego już go nie ma, bo znalazło innego adresata. Może niebawem trafi do Warszawy na Konwiktorską, bo forma jest tam najbardziej pożądaną rzeczą. Nad czarnymi koszulami zawisły czarne chmury. Jeżeli ktoś prędko ich nie przepędzi, posypią się gromy na głowę kolejnego już szkoleniowca Polonii. Nie, żebym krakała, ale kobieca intuicja podpowiada mi, że za kilka dni ktoś podzieli los zwolnionego niedawno z Odry Ryszarda Wieczorka, ale już nic więcej nie powiem…

Źródło artykułu:
Komentarze (0)