Festiwal nieskuteczności Lecha Poznań i nerwy do końca

PAP / Jakub Kaczmarczyk / Piłkarze Lecha Poznań
PAP / Jakub Kaczmarczyk / Piłkarze Lecha Poznań

Ogrom sytuacji nie sprawił, że Lech miał spokojne popołudnie. Poznaniacy pokonali Radomiaka Radom 1:0, a powinni strzelić znacznie więcej goli, gdyby nie koszmarna skuteczność.

Trener mistrza Polski John van den Brom dokonał rewolucji w podstawowym składzie w porównaniu do czwartkowego pucharowego starcia z Hapoelem Beer Szewa (0:0). Wymienił aż siedmiu piłkarzy, dając szansę gry od 1. minuty m. in. Alanowi Czerwińskiemu, Heorhijowi Citaiszwiliemu, Afonso Sousie czy Filipowi Szymczakowi.

Dlatego przy Bułgarskiej nie było spokoju o dobry wynik. Wielu zastanawiało się, czy tak przemeblowany zespół będzie w stanie wywiązać się z roli faworyta, zwłaszcza że w PKO Ekstraklasie poznaniacy wciąż mają co odrabiać (do niedzielnej potyczki przystępowali zajmując miejsce w drugiej połowie tabeli).

Radomiakowi nie udało się jednak zaskoczyć gospodarzy, którzy już w 12. minucie otworzyli wynik, a zapracowali na to właśnie ci, na których niespodziewanie postawił holenderski szkoleniowiec. Sousa podał na czystą pozycję do Citaiszwiliego, a Gruzin łatwo wypracował sobie pozycję do strzału z ostrego kąta i choć kopnął piłkę dość lekko, to wpadła ona do siatki idealnie przy krótkim słupku i Gabriel Kobylak był bez szans.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ależ to zrobił! Ten film ma ponad 800 tys. wyświetleń

Radomiak nie był w stolicy Wielkopolski bezradny, lecz gdy już dochodził do niezłych pozycji, jego zawodnicy uderzali na wiwat i piłka nie leciała w światło bramki. Filip Bednarek nie miał nic konkretnego do roboty.

Po przerwie drużyna Johna van den Broma grała już lepiej w tyłach. Do zagrożenia pod własną bramką nie dopuszczała praktycznie wcale, zaczęła też mocniej szukać gola na 2:0. Bardzo aktywni byli zwłaszcza Sousa i Citaiszwili. Portugalczyk dwa razy sprawdził czujność Kobylaka, zmuszając go do niemałego wysiłku, natomiast Gruzin minimalnie chybił technicznym "rogalem" w kierunku dalszego słupka.

W 67. minucie powinno być 2:0. Tym razem Citaiszwili podawał, a Sousa był egzekutorem, jednak strzelając z kilku metrów na wprost bramki, trafił dokładnie tam, gdzie stał Kobylak. Niebywałe, że w tej sytuacji nie padł gol.

Ta indolencja sprawiła, że końcówka była dla mistrza Polski bardzo nerwowa. Radomianie podjęli jeszcze kilka prób doprowadzenia do remisu, zaczęli nawet oddawać celne strzały, ale i tak zdecydowanie lepsze okazje wypracowali poznaniacy, tyle że pojedynki sam na sam z Kobylakiem przegrali Filip Marchwiński i Kristoffer Velde.

"Kolejorz" miał multum szans i powinien zwyciężyć znacznie wyżej niż 1:0. Zamiast tego do ostatnich sekund drżał o sukces, odpierając rozpaczliwe ataki gości. Mimo to dowiózł skromne prowadzenie i zasłużenie sięgnął po pełną pulę, przesuwając się dzięki temu na 6. miejsce w tabeli. Teraz ma 18 pkt. - o 6 mniej niż liderująca Legia Warszawa.

Lech Poznań - Radomiak Radom 1:0 (1:0)
1:0 - Heorhij Citaiszwili 12'

Składy:

Lech Poznań: Filip Bednarek - Alan Czerwiński, Lubomir Satka, Filip Dagerstal, Pedro Rebocho, Nika Kwekweskiri, Jesper Karlstrom (71' Radosław Murawski), Heorhij Citaiszwili (90+1' Adriel Ba Loua), Afonso Sousa (79' Kristoffer Velde), Michał Skóraś (71' Filip Marchwiński), Filip Szymczak (78' Mikael Ishak).

Radomiak Radom: Gabriel Kobylak - Mateusz Grzybek, Raphael Rossi, Mateusz Cichocki, Dariusz Pawłowski, Thabo Cele, Luizao (87' Daniel Łukasik), Roberto Alves, Daniel Pik (14' Leandro, 87' Dominik Sokół), Luis Machado, Maurides (58' Lisandro Semedo).

Żółte kartki: Jesper Karlstrom, Afonso Sousa, Heorhij Citaiszwili, Kristoffer Velde, Nika Kwekweskiri (Lech Poznań) oraz Leandro (Radomiak Radom).

Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz).

Widzów: 20 883.

Czytaj także:
Niechlubny rekord Lewandowskiego. Są powody do obaw
"To odpowiedni przeciwnik". Kulesza zdradził, z kim Polska zagra tuż przed mundialem

Źródło artykułu: