Lech szuka skrzydłowego. Mistrz Polski oferuje duże pieniądze. A co z nowym bramkarzem?

Lech z powodzeniem walczy na dwóch frontach, ale w klubie zdają sobie sprawę, że kadra wymaga wzmocnień, zwłaszcza po ostatnim "popisie" bramkarza. Kogo więc szukają poznaniacy? I ile są gotowi zapłacić? WP SportoweFakty zajrzały za kulisy.

Piotr Koźmiński
Piotr Koźmiński
piłkarze Lecha Poznań WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: piłkarze Lecha Poznań
Lech Poznań broni mistrzostwa Polski i – zwłaszcza w porównaniu do początku sezonu – radzi sobie w Ekstraklasie coraz lepiej.

W Lidze Konferencji UEFA też jest nieźle, bo poznaniacy mają realne szanse na wyjście z grupy.

Niestety dla Lecha, odpadł front trzeci, a to za sprawą odpadnięcia z Pucharu Polski po porażce u siebie ze Śląskiem 1:3. A jeśli ta przegrana ma twarz, to jest nią bramkarz Artur Rudko, który zawalił Lechowi nie tylko ten mecz, ale i spotkanie eliminacji Ligi Mistrzów z Qarabagiem.

ZOBACZ WIDEO: Polskie kluby zarobią na mundialu? "To duża kwota"

Słowem, Ukrainiec zawiódł w dwóch decydujących momentach i trzeciej szansy już raczej nie będzie. Choć Rudko jest wypożyczony do Lecha do końca sezonu z Metalista Charków, to wielu kibiców Lecha wręcz domaga się skrócenia i odesłania go już zimą.

Tak czy inaczej, z informacji WP SportoweFakty wynika, że Lech już działa, to znaczy rozsyła wici w sprawie nowego bramkarza i zbiera kandydatury. Niewykluczone więc, że ta sprawa zostanie rozwiązana (dość) szybko.

Poznaniacy aktywnie szukają też skrzydłowego, tym bardziej, że sparzyli się na drugim podejściu do Damiana Kądziora. Czy tym razem będzie inaczej? Lech wysłał w świat jasny sygnał, że jest w stanie solidnie za takiego gracza zapłacić. Ile dokładnie? Z informacji WP SportoweFakty wynika, że mistrz Polski jest gotów wyłożyć milion euro za takiego piłkarza.

Natomiast co do pensji skrzydłowego, to byłaby na poziomie około 250 tysięcy euro za sezon. Oczywiście, z zaznaczeniem, że w zależności od ostatecznych warunków transakcji ta kwota może się nieco zmienić.

Wiadomo, że jednym z priorytetów jest też znalezienie następcy Mikaela Ishaka. Wprawdzie w Poznaniu wiele by dali, aby Szwed podpisał nową umowę, ale szanse na to są bliskie zeru. I to nie z winy Lecha, po prostu forma Ishaka została dostrzeżona przez wiele zagranicznych, mocniejszych pod wieloma względami, klubów.

Jednym z nich jest Olympiakos Pireus. Jak można nieoficjalnie usłyszeć, Grecy mogliby zaoferować kapitanowi Lecha nieco ponad milion euro za sezon. Inne kluby mogą rzucić na stół jeszcze więcej, więc Lech jest tu bez szans. Z informacji WP SportoweFakty wynika, że poznaniacy pytali już o kilku piłkarzy na tę pozycję (poza Polską), ale na konkrety jest jeszcze za wcześnie.

Michniewicz zaskoczył. Jest szeroka kadra na mundial!
Raport z reprezentacji. Tu są problemy!

Czy Lech Poznań powinien sprowadzić nowego bramkarza?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×