"Czarnuch", "do Afryki!". Szok, co po chwili zrobił sędzia

Kibice wyzywali Martinsa Ekwueme. Gdy ten nie wytrzymał i się odciął, sędzia ukarał go kartką. Zawodnik musiał opuścić boisko. Dlaczego sędzia nie przerwał meczu? - Taka specyfika ligi - słyszymy.

Maciej Siemiątkowski
Maciej Siemiątkowski
Martins Ekwueme Materiały prasowe / KS Legnickie Pole / Na zdjęciu: Martins Ekwueme

- Nazywali go "murzynem" albo "czarnuchem". Wyzywali głośno oraz intensywnie.  Martins to słyszał - relacjonuje nam Seweryn Kasczyszyn, prezes klubu KS Legnickie Pole. - To byli starsi panowie, stali blisko tej strony boiska, gdzie grał nasz piłkarz. W końcu tego nie udźwignął. Pod nosem nazwał ich "wieśniakami", za co dostał drugą żółtą kartkę i wyleciał z boiska - opowiada.

Zawodnik, który był obrażany, to nie byle kto. Martins Ekwueme, który teraz występuje w legnickiej drużynie, to dwukrotny mistrz Polski z Wisłą Kraków i zdobywca Pucharu Polski z Legią Warszawa. Nigeryjczyk zdobył uznanie na najważniejszych polskich stadionach. Do naszego kraju trafił w roku 2000, do Jezioraka Iławy. Później grał jeszcze na Cyprze i w Indiach. Do Polski wrócił pięć lat temu.

Prezes legnickiego klubu twierdzi, że to nie był pierwszy tego typu incydent w meczach, w których gra Nigeryjczyk.

"Taka specyfika ligi"

W sobotę KS Legnickie Pole grał na wyjeździe z Czarnymi Rokitki 0:1. Kilku kibiców gospodarzy regularnie obrażało Ekwueme na tle rasistowskim. Według relacji Kasczyszyna sędzia nie reagował. Jego uwagę zwróciła dopiero reakcja piłkarza.

ZOBACZ WIDEO: Tu mamy problem! Burzyć przed mundialem?

- Arbiter bronił się, że jest taki przepis, który zabrania zawodnikowi dyskusji z trybunami. Na meczach Ekstraklasy kibice pewnie też wyzywają rywali, ale tam jest tak głośno, że tego nie słychać. W niższych ligach słychać każde wyzwisko - zwraca uwagę prezes.

Udało nam się dodzwonić do arbitra spotkania. Łukasz Woźny, sędzia z 20-letnim doświadczeniem, tak pamięta całe zajście.

- W Rokitkach jest dość duże boisko i jako sędzia główny, biegający w środku, nie jestem w stanie usłyszeć wszystkich komentarzy z trybun. Rzeczywiście, kilkoro kibiców zaczęło zaczepiać zawodnika. Dwie lub trzy osoby. Około 40. minuty meczu usłyszałem ich okrzyk "wracaj do Afryki" - relacjonuje sędzia Woźny.

Opowiada, że próbował uspokoić... zawodnika. - I to trzy razy. Aż powiedział głośno "j***** wieśniaki" - przyznaje arbiter. I potwierdza, że wówczas wlepił Nigeryjczykowi za te słowa żółtą kartkę. A ponieważ to była już druga taka kartka w meczu dla tego gracza, zgodnie z przepisami musiał zobaczyć kartkę czerwoną i zejść z boiska osłabiając swoją drużynę.

Gdy pytamy, dlaczego na obraźliwe okrzyki ("murzyn", "czarnuch", "wracaj do Afryki") nie reagował i nie przerwał meczu, albo przynajmniej nie zagroził, że to zrobi, słyszymy: - Zawodnik był prowokowany, były to głosy kilku osób, ale taka jest też specyfika tej ligi, że kibice gospodarzy zwykle obrażają rywali - stwierdza.

"Każdy człowiek ma prawo do godności"

Rafał Rostkowski, były sędzia międzynarodowy, mówi nam wprost, że arbiter meczu ligi okręgowej mógł zachować się inaczej.

- Sędzia może przerwać mecz z powodu rasistowskich okrzyków, bo to nie są odpowiednie warunki do prowadzenia spotkania, gdy któryś z jego uczestników jest tak traktowany. I to bez względu na poziom rozgrywkowy - mówi Rostkowski. - Każdy człowiek jest tak samo ważny i ma takie samo prawo do godności, wolności i szacunku - podkreśla.

I daje przykład holenderskiego sędziego Rene Temminka, który w 2004 roku przerwał spotkanie Eredivisie z powodu rasistowskich przyśpiewek. Przerwa trwała 10 minut. Sędzia otrzymał pochwały od UEFA za tamtą reakcję i stał się przykładem tego, jak reagować w takich sytuacjach.

Kiedy pytamy sędziego z Dolnego Śląska, dlaczego nie zdecydował się przerwać meczu, odpowiada.

- Zachowanie kibiców nie miało tak mocnej skali. Nie było tak, że ktoś wtargnął na murawę, rzucał rzeczy i groził piłkarzowi lub była to zorganizowana akcja grupy osób. Gdyby zagrożenie było poważne, przerwałbym mecz - opowiada sędzia Woźny.

Pilne posiedzenie

Sprawą zajmie się w trybie pilnym Wydział Dyscyplinarny Dolnośląskiego ZPN. Związek skonfrontuje ze sobą przedstawicieli obu klubów: Ekwueme i sędziego.

Związek zajął się sprawą po tym, jak klub opisał zdarzenie na swoich social mediach. Klub nie zgłosił wcześniej oficjalnej skargi. Według relacji sędziego, po rozmowach z kierownikami po meczu zdecydowano, by nie opisywać tej sytuacji w protokole meczowym.

- Wcześniej złożyliśmy skargę na rasistowskie zachowanie, po którym Martins dostał trzymeczowe wykluczenie i nic to nie dało. Jakbyśmy złożyli tylko skargę do związku, to byście się państwo nie dowiedzieli o sprawie - odpowiada nam prezes Kasczyszyn.

I tłumaczy, dlaczego zdecydowali się nagłośnić sprawę: - Nie możemy godzić się na takie traktowanie człowieka. Nie zdarzyło się to pierwszy raz. Kiedyś siedzieliśmy cicho, ale takie sprawy w końcu muszą zyskać rozgłos - stwierdza.

- Przykro mi, bo czytam ten wpis i wychodzi z niego, że sędzia stał i nic nie robił - komentuje to arbiter Woźny. - W tej sytuacji w myśl przepisów sędzia nie ma wielu opcji na reakcję. Nie byli to groźni kibice z kijami, nie rzucali niczym na boisko. Prowokowali piłkarza, ale to stało się niestety normalne na polskich boiskach - uważa.

Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj też:
Bayern żądny zemsty na Barcelonie. Wszystko przez Lewandowskiego
Przed rokiem był wielką nadzieją reprezentacji Polski. Teraz nie ma go nawet w szerokiej kadrze

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×