Pojedynek Eintrachtu Frankfurt z Borussią Dortmund pozornie wyglądał na ten, który jest godny hitu Bundesligi. Kibice szczelnie wypełnili stadion we Frankfurcie i zrobili tam niesamowitą atmosferę. Do tego wiele ładnych akcji oraz efektowne gole. To wszystko brzmi bardzo dobrze (więcej o meczu TUTAJ).
Jednak po końcowym gwizdku sędziego nie mówi się o pięknych akcjach, a jedynie o wielkich kontrowersjach. Świat sportu zastanawia się dlaczego na korzyść gospodarzy nie został odgwizdany ani jeden rzut karny. W szczególności, że były ku temu dwie klarowne sytuacje.
Pierwsza kontrowersja to 44. minuta meczu. Byliśmy świadkami ogromnego zamieszania w polu karnym Borussii Dortmund. Ostatecznie do bezpańskiej piłki na piątym metrze dopadł Jesper Lindstroem. Duńczyk jednak nie zdążył oddać strzału, ponieważ został bezpardonowo popchnięty. Wydawało się, że nie może być już bardziej klarownej sytuacji. Sędzia jednak pozostał niewzruszony i nie odgwizdał rzutu karnego.
Druga sytuacja to natomiast 60. minuta spotkania. Do końca o wysoko zawieszoną piłkę walczył Mario Goetze. Niemiec jednak na ostatnich metrach został popchnięty przez Niklasa Suele. Po tym "zaraniu" Goetze z impetem wpadł na bramkarza Gregora Kobela, który go wręcz stratował. Zdaniem komentatorów i ekspertów w tym przypadku również powinien zostać odgwizdany rzut karny. Natomiast zamiast tego zobaczyliśmy żółtą kartkę dla ambitnego Mario Goetze.
Mimo ambitnej postawy do samego końca, gospodarzom nie udało się wywalczyć nawet punktu. W samej końcówce natomiast oglądaliśmy już więcej wzajemnych prowokacji i przepychanek niż popisów sportowych umiejętności. Po tej wygranej Borussia Dortmund przeskoczyła swojego sobotniego rywala w tabeli i jest już na trzecim miejscu.
Źródło: Viaplay
Zobacz także: Gwiazda futbolu znów nie wytrzymała ciśnienia
Zobacz także: Ogromny pech polskiego bramkarza
ZOBACZ WIDEO: Michniewicz go pominął. "Na jego miejscu bym się wkurzył"