Oba zespoły przed meczem nie znajdowały się w najlepszej formie. Zarówno Śląsk, jak i Wisła w ostatnich pięciu meczach wygrały zaledwie dwa razy. W tabeli oczywiście wyżej byli gospodarze.
Przebieg wydarzeń na murawie nie oddawał jednak stanu tego, co widzimy w punktach zdobywanych przez oba zespoły. Nie będzie wielkim nadużyciem, gdy powiemy, że to Śląsk był zespołem dominującym.
Przez większość czasu jednak nie przekładało się to jednak na konkrety. Cała pierwsza połowa należała niewątpliwie do gości, ale brakowało wykończenia swoich akcji. Przez nieskuteczność pierwsza część meczu zakończyła się bezbramkowym remisem. Wyróżniali się na pewno Yeboah i Krzysztof Kamiński.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: za to kochamy brazylijski futbol. Ale to zrobił!
Po gwizdku rozpoczynającym drugą część pojedynku obraz nie zmienił się praktycznie wcale. Wciąż to goście byli stroną dominującą i zdecydowanie bardziej chętną do ataków. To jednak niewiele dawało, bo dobrze spisywał się Kamiński.
Jeśli ktoś miał przełamać strzelecką niemoc Śląska, to musiał być to Yeboah. Tak też się stało. Jeden z najlepszych zawodników na murawie otrzymał piłkę na 25 metrze od bramki i zdecydował się na strzał z dystansu. Okazało się to decyzją doskonałą, bo piłka wpadła pod ręką Kamińskiego.
Gdy wydawało się, że wszystko jest już jasne i to Śląsk wyjedzie z kompletem punktów, do głosu na chwilę doszli gospodarze. Konkretniej zrobił to Damian Warchoł, który płaskim strzałem dał wyrównanie Wiśle.
Śląsk absolutnie nie poddał się, mimo że to Wisła nieco przejęła inicjatywę. Goście zaatakowali z zaskoczenia, a konkretniej zrobił to Olsen, który magicznym dziobnięciem piłki dał swojemu zespołowi ważne zwycięstwo.
Wisła Płock - Śląsk Wrocław 1:2 (0:0)
0:1 Yeboah 61'
1:1 Warchoł 84'
1:2 Olsen 90'
Czytaj także:
Gorzkie wnioski dla reprezentacji Polski. "Ten poziom jest dla nas za wysoki"
Ostatni uczestnik mundialu wyłoniony! Zdecydował błyskawiczny gol