Co za emocje w hicie! Raków zgasił Lecha w doliczonym czasie!

PAP / Jakub Kaczmarczyk / Radość piłkarzy Rakowa Częstochowa po zdobytej bramce
PAP / Jakub Kaczmarczyk / Radość piłkarzy Rakowa Częstochowa po zdobytej bramce

Szlagier rozkręcał się dość długo, ale emocji było mnóstwo! Raków Częstochowa pokonał Lecha Poznań 2:1 dzięki bramce w doliczonym czasie.

Oczekiwania wobec hitu 15. kolejki były bardzo duże, jednak pierwsza połowa nie do końca im sprostała. Na tempo trudno było narzekać, nikt też nie stawiał na defensywną taktykę, lecz oba zespoły tkwiły w klinczu i stworzyły mało sytuacji.

Mimo to były momenty, w których już wtedy wynik mógł zostać otwarty. Pierwsi swoją szansę mieli częstochowianie. Fran Tudor doskonale dośrodkował do Vladislavsa Gutkovskisa, Łotysz musiał tylko dobrze dołożyć głowę, ale nie wytrzymał napięcia i posłał piłkę obok słupka.

"Kolejorz" odpowiedział już chwilę później, gdy Filip Szymczak idealnie wypatrzył wychodzącego na czystą pozycję Mikaela Ishaka, tyle że Szwed przegrał pojedynek sam na sam z Vladanem Kovaceviciem. Takich okazji snajper mistrza Polski nie zwykł zmarnować, a w starciu z tak silnym i niewygodnym rywalem jak Raków tym bardziej robić tego nie powinien.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: za to kochamy brazylijski futbol. Ale to zrobił!

Trener John van den Brom zdecydował się w niedzielę na nietypowe dla Lecha ustawienie - z trójką stoperów i wahadłowymi (te role pełnili Alan Czerwiński i Michał Skóraś). Nałożył więc system na system, bo taką samą taktykę od dawna stosuje Marek Papszun.

Zadziałało, ale tylko w pierwszej połowie. Drugą piorunująco zaczął wicemistrz Polski. Pomógł mu błąd Szymczaka, który stracił piłkę w pobliżu własnego pola karnego. Trafiła ona do Bartosza Nowaka, który idealnie "wypuścił" Patryka Kuna, a ten dał przyjezdnym prowadzenie podcinką nad Filipem Bednarkiem.

Raków dopiął swego i wydawało się, że ma już autostradę do zwycięstwa, bo poznaniacy nie do końca wiedzieli jak zareagować. Próbowali podkręcić tempo, jednak mieli niemały problem ze sforsowaniem dobrze zorganizowanej obrony przeciwnika. Mimo tych "ciężarów", udało im się jednak uradować trybuny, a zdecydował o tym błysk Skórasia, który w 67. minucie dopadł do zbyt krótko wybitej przez obrońców piłki i huknął przy bliższym słupku na tyle mocno i precyzyjnie, że Kovacević nic nie wskórał.

Lech wyrównał i dokonał niemałego wyczynu. Dość powiedzieć, że ostatniego gola Raków stracił 3 września w wyjazdowym spotkaniu z Cracovią (0:3). Potem - licząc PKO Ekstraklasę i Fortuna Puchar Polski - miał serię 828 (!) minut z czystym kontem w tyłach.

Przerwanie świetnej passy nie rozregulowało ekipy Marka Papszuna, gdyż to ona w końcówce miała zdecydowanie lepsze okazje, by szlagier wygrać. Częstochowianie łapali się za głowy w 80. minucie, gdy Kun uderzył w poprzeczkę, a dobijający Fabian Piasecki koszmarnie chybił.

Piasecki miał zresztą szalone ostatnie minuty, bo najpierw "okradł" z bramki Tudora, bezsensownie zagrywając piłkę ręką po dośrodkowaniu. W tym momencie Marek Papszun miał prawo być wściekły na swojego napastnika, jednak szybko o tym zapomniał, gdyż ostatnie słowo należało do jego drużyny, a Piasecki zrehabilitował się w najlepszy możliwy sposób. W doliczonym czasie najwyżej wyskoczył do piłki po centrze Iviego Lopeza z rzutu wolnego i nie dał szans Bednarkowi.

Częstochowianie wygrali w Poznaniu zasłużenie. Lech, poza golem Skórasia, w drugiej połowie grał bardzo słabo, a po wyrównaniu, zamiast ruszyć po pełną pulę, dał się stłamsić i zapłacił za to wysoką cenę.

Lech Poznań - Raków Częstochowa 1:2 (0:0)
0:1 - Patryk Kun 49'
1:1 - Michał Skóraś 67'
1:2 - Fabian Piasecki 90+3'

Składy:

Lech Poznań: Filip Bednarek - Lubomir Satka, Filip Dagerstal (90+1' Nika Kwekweskiri), Antonio Milić, Alan Czerwiński (69' Kristoffer Velde), Radosław Murawski, Jesper Karlstrom, Filip Szymczak, Afonso Sousa (69' Filip Marchwiński), Michał Skóraś, Mikael Ishak (90+1' Sobiech).

Raków Częstochowa: Vladan Kovacević - Fran Tudor, Zoran Arsenić, Stratos Svarnas, Deian Sorescu (81' Tomas Petrasek), Giannis Papanikolaou (67' Gustav Berggren), Władysław Koczergin (81' Ben Lederman), Patryk Kun, Bartosz Nowak (64' Mateusz Wdowiak), Vladislavs Gutkovskis (64' Fabian Piasecki), Ivi Lopez.

Żółte kartki: Lubomir Satka, Filip Szymczak, Mikael Ishak, Filip Marchwiński, Artur Sobiech (Lech Poznań) oraz Fran Tudor, Mateusz Wdowiak, Zoran Arsenić, Vladan Kovacević (Raków Częstochowa).

Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).

Widzów: 22 817.

Komentarze (15)
avatar
Blue Label
31.10.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Bravo Raków 
avatar
❶ ❾ ❶ ❻
30.10.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
@Grzesio511: Przecież z Marchewy robiliście już mistrza świata i liczyliście miliony za niego, bo strzelił gola Legii 3,5 roku temu. A Velde zapewnił wam udział w lidze kelnerów, jak ją nazywal Czytaj całość
avatar
Grzesio511
30.10.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jestem z Poznania. Dopóki Lech będzie trzymał takich frajerów jak. Sobiech, Marchwinski , Szymczak , Velde to nic z tego dobrego nie będzie. Całkowicie bezużyteczni ludzie. Czy nikt tego nie wi Czytaj całość
avatar
❶ ❾ ❶ ❻
30.10.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Rudemu stulejarzowi ze skrajną otyłością chyba cukier skoczył, bo nie ma nic o punktach, bonusach. No chyba że to tylko czasami jest. 
avatar
smeagol
30.10.2022
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Można spokojnie gratulować rakowowi tytułu mistrza Polski. Obrona Lecha przy bramce na 1-2 zachwala się jak pół amatorzy. Pozostaje walka o miejsce w pucharach na koniec sezonu.