Do tej pory wielkie międzynarodowe piłkarskie imprezy były dla Wojciecha Szczęsnego jednym wielkim pasmem rozczarowań. Zawodnik Juventusu miał zatem olbrzymią motywację, by wreszcie pokazać się z dobrej strony. Tym bardziej że - jak sam zapowiedział - są to jego ostatnie mistrzostwa świata w karierze.
Pech goni pech
Wszystko zaczęło się w 2012 roku, podczas największej imprezy w historii naszego kraju. Wówczas, podczas polsko-ukraińskiego Euro, już w meczu otwarcia z Grecją Szczęsny sprokurował karnego i z czerwoną kartką wyleciał z boiska. - To był jeden z najważniejszych meczów w moim życiu, a nie dokończyłem go. Osłabiłem drużynę. Cóż, muszę żyć dalej - komentował wówczas. Nie spodziewał się jednak, że dalej, wcale nie będzie lepiej.
2016, EURO we Francji. Kontuzja w pierwszym meczu, po czym będący w znakomitej dyspozycji Łukasz Fabiański nie oddał mu już miejsca w pierwszym składzie.
ZOBACZ WIDEO: Wyzwanie dla Lewandowskiego. "Nie jest łatwo go przekonać"
2018, mundial w Rosji. Słynna wycieczka na grzyby Szczęsnego, który ruszył daleko przed pole karne, jednak szybszy był Mbaye Niang, który ostatecznie z łatwością wbił piłkę do pustej bramki. 2:0 dla Senegalu oznaczało dla nas w zasadzie koniec meczu.
I wreszcie zeszłoroczne Euro, które dla Szczęsnego zaczęło się od samobójczego, co prawda bardzo pechowego, gola ze Słowacją. "Klątwa Szczęsnego" tylko się utrwalała. Zwłaszcza, że ostatecznie mecz ten Polacy przegrali 1:2.
Odgonione demony
Nie ma się zatem czemu dziwić, że przed pierwszym meczem tegorocznego mundialu kibice drżeli o to, co tym razem może "odwalić" Szczęsny. Sam zainteresowany, na przedmeczowej konferencji prasowej zapewniał jednak, że nie przejmuje się niepowodzeniami z przeszłości.
- Myślę, że każdy turniej ma swoją historię. Absolutnie nie przygotowuję się do jutrzejszego meczu myśląc o jakichkolwiek poprzednich turniejach. Z dużym entuzjazmem podchodzę do tego pierwszego meczu - mówił bramkarz.
I - jak się okazało - miał rację. Tym razem Szczęsny stanął na wysokości zadania, będąc najjaśniejszym punktem naszej reprezentacji. Na pochwały zasługuje zwłaszcza jego interwencja z 64. minuty, gdy znakomicie wybronił strzał Henry'ego Martina.
W sumie 32-latek zanotował 4 udane obrony i przez całe spotkanie był pewnym elementem naszej defensywy. Dziś raczej nikt już nie ma wątpliwości, że Czesław Michniewicz nie pomylił się, od początku pewnie stawiając właśnie na Szczęsnego.
Czytaj także:
- Wybuchnie skandal. Ambasador Kataru powiedział to otwarcie o Rosji
- Ale wymyślili! Ujawniono, co na zgrupowaniu wyprawiają rywale Polaków