Ci, którzy przed startem rywalizacji w grupie C uważali Arabię Saudyjską za słaby zespół, zostali we wtorek wyprowadzeni z błędu. Zawodnicy Herve Renarda pokazali świetną organizację gry i udowodnili, że dla Biało-Czerwonych drugi grupowy mecz bynajmniej nie będzie spacerkiem. We wtorek pierwsza sensacja na mundialu stała się faktem. Argentyna typowana jest przecież (a przynajmniej była) na jednego z faworytów całego turnieju.
Początkowo dominowali Argentyńczycy i wszystko układało się według najbardziej prawdopodobnego scenariusza. Niecałe dziesięć minut - tyle potrzebował Lionel Messi, by pokonać bramkarza. Lider Albicelestes ustawił piłkę na jedenastym metrze i płaskim uderzeniem dał faworytowi prowadzenie. Sędzia Slavko Vincic podyktował rzut karny po "miękkim" faulu Sauda Abdulhamida na Leandro Paredesie, a na wapno wskazał dopiero po obejrzeniu powtórki wideo.
Na Lusail od początku panowała świetna atmosfera. Kibice z Ameryki Południowej od pierwszego dnia turnieju są jednymi z najgłośniejszych i najbardziej widocznych, ale we wtorkowe popołudnie saudyjscy fani zawiesili im poprzeczkę bardzo wysoko. W drugiej części to głównie dzięki nim pulsowały trybuny.
Przed przerwą kibice niżej notowanego rywala trzy razy oszaleli z radości. Tyle że nie po golach swoich ulubieńców, a z powodu tego, że arbiter anulował trafienia rywali: jedno Messiego i dwa Lautaro. Za każdym razem był spalony. Podopieczni Herve'a Renarda grali bardzo odważnie, z wysoko ustawioną defensywą, narażając się na otwierające podania za linię obrony.
Kolejne gole dla Argentyny wydawały się kwestią czasu, ale tuż po przerwie, zamiast 2:0, mieliśmy 1:1. Saleh Al Shehri urwał się w polu karnym i bardzo przytomnie uderzył lewą nogą po długim rogu. Emiliano Martinez nie miał żadnych szans.
Zanim Argentyńczycy wstali po pierwszym ciosie, dostali drugi. Salem Al Dawsari przepięknie zakręcił w długi róg, a piłka po raz drugi znalazła się w sieci. Saudyjscy kibice, którzy siedzieli tuż obok nas, biegali w euforii po sektorze. A Argentyna przecierała oczy ze zdumienia. Podopieczni Scaloniego mieli zatańczyć na Lusail swoje tango, ale co chwilę mylili kroki. A Arabia na dużym piłkarskim turnieju jeszcze nigdy nie była piękniejsza.
Selekcjoner Argentyny przeprowadził kilka zmian. Jego piłkarze nieco podkręcili tempo, ale Saudyjczycy świetnie się bronili. A gdy już dopuszczali do strzałów, znakomicie dysponowany Mohammed Al Owais odbijał piłkę.
Być może mur postawiony przez graczy Renarda miał jakieś pojedyncze szczeliny, ale była to bardzo solidna konstrukcja, która przetrwała do końcowego gwizdka. Szok na Lusail Stadium - Arabia Saudyjska pokonała Argentynę 2:1.
Już o 17:00 polskiego czasu mecz podopiecznych Czesława Michniewicza z Meksykiem.
Argentyna - Arabia Saudyjska 1:2 (1:0)
1:0 - Lionel Messi (k.) 10'
1:1 - Saleh Al Shehri 48'
1:2 - Salem Al Dawsari 53'
Sędzia: Slavko Vincic (Slowenia)
Żółte kartki: Al Malki, Al Boleahi, Abdulhamid, Alowais (Arabia Saudyjska)
Argentyna: Emiliano Martinez - Nicolas Tagliafico (Marcos Acuna 71'), Cristian Romero (Lisandro Martinez 59'), Nicolas Otamendi, Nahuel Molina - Leandro Paredes (Enzo Fernandez 59'), Rodrigo De Paul, Lionel Messi, Angel Di Maria, Alejandro Gomez (Julian Alvarez 59') - Lautaro Martinez
Arabia Saudyjska: Mohammed Alowais - Ali Albulayhi, Saud Abdulhamid, Yasser Al Shahrani, Hassan Altambakti - Abdulelah Almaki, Alem Al Dawsari, Saleh Al Shehri (Sultan Al Ghannam 78'), Mohamed Kanno - Salman Al Faraj (Nawaf Al Abid 46'), Feras Al Brikan (Haitham Asiri 89)
Z Lusail Stadium - Dariusz Faron, WP SportoweFakty
Zobacz także:
Polska - Meksyk: rozterki Czesława Michniewicza
Kamil Grosicki: nikt o tym głośno nie mówi
Oglądaj rozgrywki francuskiej Ligue 1 na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)