Katar za burtą mundialu. Niechlubne rekordy pobite

PAP/EPA / Mohamed Messara  / Na zdjęciu: Akram Afif
PAP/EPA / Mohamed Messara / Na zdjęciu: Akram Afif

Katar okazał się najsłabszą spośród drużyn z krajów, które kiedykolwiek organizowały mundial. Piątkowa porażka z Senegalem przesądziła o odpadnięciu gospodarzy z turnieju już po sześciu dniach. To pierwszy taki przypadek w historii imprezy.

Katarczycy mieli zaskoczyć rywali i pokazać się na mundialu z bardzo dobrej strony. Przemawiały za tym wyniki meczów towarzyskich oraz dobry występ w turnieju FIFA Arab Cup, w którym zajęli wysokie, trzecie miejsce, przegrywając tylko jeden mecz z Algierią.

To nie tak miało być

Eksperci także zapowiadali, żeby nie skreślać drużyny z kraju szejków. Katarczycy mieli swoje dwie gwiazdy - Almoeza Alego oraz Akrama Afifa. Był też doświadczony trener, Felix Sanchez, który struktury ich futbolu znał od podszewki, bo przecież przez siedem lat prowadził reprezentacje młodzieżowe tego kraju.

Wreszcie gospodarz mundialu miał mieć za sobą nawet co poniektórych rywali. Przynajmniej tak pomyślała część piłkarskiego świata, która uwierzyła niedawnym pogłoskom o jakoby udanej próbie przekupienia kilku zawodników Ekwadoru, co się na szczęście nie potwierdziło.

Z szumnych niekiedy zapowiedzi nic jednak nie wyszło, bo turniej ledwie zdążył się na dobre rozpocząć, a reprezentacja gospodarzy już jest za jego burtą.

ZOBACZ WIDEO: "Niepotrzebna afera". Komentarz do słów Czesława Michniewicza

Miało być o nich głośno i będzie jeszcze długo

W związku z tym śmiało można mówić, że eksperci przecenili możliwości zawodników z Półwyspu Arabskiego. Katar miał się znaleźć na ustach całego świata, wcielając się w rolę czarnego konia turnieju, a tymczasem skończył marnie i zapewne będzie mu to wypominane jeszcze przez długie lata. A to głównie ze względu na ustanowienie kilku niechlubnych rekordów.

Katar rozpoczął ich bicie już pierwszego dnia, gdy przegrał mecz otwarcia. W 92-letniej historii Mistrzostw Świata nie przytrafiło się to żadnemu krajowi, który był gospodarzem. Spośród 22 dotychczasowych organizatorów aż 16 wygrywało swoje pierwsze potyczki, natomiast sześciu zdołało przynajmniej zremisować.

Ale na tym nie koniec. Pięć dni później przyszła pora na drugie spotkanie, w którym miejscowi zmierzyli się z Senegalem. Mimo obiecującego początku, podopieczni Sancheza znów zakończyli mecz na tarczy. Punktem zwrotnym był kuriozalny błąd Boualema Khoukhiego, który potknął się i upadł nie trafiając w piłkę, do której dopadł niepilnowany Boulaye Dia, z zimną krwią wykorzystując niespodziewany prezent.

Na zdjęciu: Maskotka turnieju
Na zdjęciu: Maskotka turnieju

Mogą brylować na wielu frontach

Jest więc szansa na rekord numer dwa. Znacznie mniej prestiżowy, bo w postaci największej pomyłki na mistrzostwach. Ale na tym nie koniec "dokonań" Kataru. Druga porażka tej reprezentacji oznacza bowiem definitywny koniec jej przygody z turniejem.

Ich los podzielił na tak wczesnym etapie tylko jeden spośród wszystkich poprzednich gospodarzy - RPA w 2010 roku. Tyle, że ówczesny styl gry zespołu z Afryki, a także fakt, że trafił do bardzo silnej grupy z Francją, Meksykiem i Urugwajem, nieco ten wynik usprawiedliwia.

Katarczycy od dziś nie mają sobie równych także w kolejnej kategorii: najszybciej odpadający zespół, bo nikt wcześniej nie dokonał tego w raptem pięć dni.

Będąc drobiazgowym, można by wyliczać dalej. Chociażby nieoddanie przez gospodarzy ani jednego celnego strzału w meczu otwarcia, w którym notabene padło najmniej jakichkolwiek uderzeń na bramkę od 1966 roku, gdy zaczęto prowadzić statystyki w tym zakresie.

I po co ten Katar?

Reasumując, nie chodzi oczywiście o to, aby znęcać się nad Katarczykami, bo najprawdopodobniej zrobili, co mogli, a wyraźnie na więcej nie było ich po prostu stać. Niemniej po raz kolejny nasuwa się pytanie o sens organizowania największego piłkarskiego święta w kraju bez żadnych tradycji związanych z tym sportem.

Rygorystyczne zasady i obostrzenia wynikające z wybitnie wyznaniowego charakteru państwa, pogwałcanie praw człowieka, liczne śmiertelne wypadki w trakcie budowy stadionów i narzucanie innym swoich radykalnych poglądów, to tylko część tego, przez co Katar nigdy nie miał dobrej prasy. Teraz doszedł jeszcze, delikatnie mówiąc brak wyniku sportowego, a w zasadzie piłkarska kompromitacja.

Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
Gwiazda Belgów szczera do bólu. "Frustruje mnie nasza gra i wiem, że to widać"
Po meczu nie krył, że Walijczycy są załamani. To koniec?

Źródło artykułu: