Reprezentacja Polski rozpoczęła mistrzostwa świata w Katarze od bezbramkowego remisu z Meksykiem. Arabia Saudyjska była przeciwnikiem, z którym trzeba było więc wygrać, aby realnie myśleć o awansie z grupy C. W sobotę zespół Czesława Michniewicza wykonał założony plan.
Wygrana 2:0 sprawia, że aktualna sytuacja wygląda znacznie lepiej (więcej przeczytasz TUTAJ). Choć przeciwnik postawił naprawdę trudne warunki, o czym w wywiadzie dla WP SportoweFakty powiedział Grzegorz Lato.
- Ten mecz był ciężki dla reprezentacji Polski, bo zawodnicy zdawali sobie sprawę z tego, że muszą wygrać. Jeśli nie wygralibyśmy, to można byłoby się już pakować i wracać do kraju. Chłopaki powalczyli, trener zmienił ustawienie na dwóch napastników i trzeba powiedzieć, że to wypaliło. Mieliśmy też trochę szczęścia, bo Wojciech Szczęsny wybronił rzut karny i podbił tym nam morale. Ale to jest piłka nożna. Wygraliśmy 2:0 i jesteśmy w grze. Tylko, że to nie daje nam awansu, teraz czekamy na mecz Argentyny z Meksykiem - powiedział wybitny były reprezentant Polski.
ZOBACZ WIDEO: "Miał ciężkie dni". Wtedy Robert Lewandowski poczuł ulgę
Jeszcze w pierwszej połowie reprezentacja Polski zdobyła bramkę. Piotr Zieliński wykorzystał podanie Roberta Lewandowskiego i z bliskiej odległości nie dał szans Mohammedowi Al Owaisowi. Później sam "Lewy" mógł radować się z gola, który był dla niego bardzo ważny.
Z tego powodu, że pierwszy w karierze na mistrzostwach świata. - Cieszę się z jednego - w końcu Robert Lewandowski strzelił na mistrzostwach świata i spełnił swoje marzenia tak jak powiedział przed chwilą. Życzę mu, żeby tych goli nastrzelał jak najwięcej. Nie ukrywam, że to jest nasz najlepszy napastnik, ale z drugiej strony wszyscy oczekujemy od niego, że zacznie zdobywać bramki na mistrzostwach świata. Jest to jego pierwsza bramka i wydaje mi się, że nie ostatnia. Jak wyjdziemy z grupy, to będzie miał kolejne szanse - stwierdził nasz rozmówca.
Grzegorz Lato w 1974 roku został królem strzelców mistrzostw świata, które były rozgrywane w Niemczech. Łącznie na swoim koncie ma dziesięć mundialowych bramek. Były reprezentant Polski nie ma nic przeciwko, aby Robert Lewandowski stworzył z nim elitarne grono, a co więcej wyśrubował nowy rekord.
- To, że przy okazji wyszła taka sytuacja, że zostałem królem strzelców, to tylko mogę podziękować moim kolegom z drużyny, którzy grali ze mną. Mieliśmy wspaniałą drużynę, a pokazują to kolejne lata po 1974 roku - igrzyska olimpijskie, zespoły Jacka Gmocha czy Antoniego Piechniczka. Gdzieś tam jestem zapisany w historii nie tylko polskiej piłki nożnej, ale też światowej - mówił.
- Zdobyłem dziesięć bramek na mundialach i życzę Robertowi Lewandowskiemu, żeby mnie pobił. Nie mam nic przeciwko temu, niech moi młodzi koledzy zaczną pisać swoją historie, bo na razie to wracamy do dziadków. Ja za chwilę będę miał 73 lata, kibicuję mu i życzę, żeby następny Polak zapisał się złotymi zgłoskami w historii mistrzostw świata - dodał.
Już w środę (30 listopada) reprezentacja Polski rozegra ostatni grupowy mecz na mistrzostwach świata w Katarze. Miejmy nadzieję, że jednak nie ostatni w całym turnieju, bo wynik spotkania z Arabią Saudyjską daje pewne powody do optymizmu.
- Mecz meczowi jest nierówny. Ja myślę, że polska drużyna dziś złapała trochę rytmu. Dobre ustawienie, w końcu odważniej - Czesław Michniewicz postawił na dwóch napastników. To zdało egzamin jakby nie było, bo tam jeszcze były inne sytuacje. Z meczu na mecz chłopcy będą się mobilizować i wydaje mi się, że będzie to coraz lepiej wyglądało - podsumował Grzegorz Lato.
Zobacz też:
Ceny biletów na mecz Polaków szokują