Pierwszy poważny sprawdzian Holendrów. Przestraszą się młodości?

Getty Images / Na zdjęciu: piłkarze reprezentacji USA
Getty Images / Na zdjęciu: piłkarze reprezentacji USA

Mundial pokazał, że w USA nie samym futbolem amerykańskim stoją. Jankesi grają w Katarze kapitalnie i wykorzystują swoje największe atuty. Jak na razie kadra Gregga Berhaltera nie przegrała meczu. Holendrzy mają sie czego bać.

O sile Stanów Zjednoczonych przekonali się już Anglicy. Podopieczni Garetha Southgate'a nie tylko nie byli w stanie znaleźć drogi do ich bramki, której strzegł rezerwowy golkiper Arsenalu, Matt Turner, ale, co potwierdzają też statystyki, mogli nawet to spotkanie przegrać. Amerykanie mieli momenty, w których znacząco przeważali nad rywalami, a sytuacji bramkowych wykreowali więcej niż "Synowie Albionu"

Nie tylko football i baseball

Taka sytuacja mogłaby dziwić jeszcze parę lat wstecz, ale już nie teraz. Progres, jaki w ostatnim czasie odnotowała piłka w Stanach, jest imponujący. Inwestycje w młodzież i systemy szkolenia, rozwój MLS, która pozbyła się łatki ligi emerytów, czy wreszcie ogromne zainteresowanie młodzieży, najchętniej zaczynającej przygodę ze sportem właśnie od trenowania dyscypliny nazywanej za oceanem soccerem. To wszystko recepta na sukces, a efekty widzimy właśnie na katarskich boiskach.

- W przeszłości faktycznie można było uważać MLS za rozgrywki zdominowane przez graczy wiekowych, odcinających ostatnie kupony od swych długich karier, ale ta liga tak szybko się zmienia i rozwija, że już dawno nie jest to aktualne, a ludzie, którzy tak mówią, pewnie nie zadają sobie trudu, żeby zaktualizować swą wiedzę. A piłka nożna to dziś najpopularniejszy amatorski sport w USA. Najwięcej dzieciaków uprawia właśnie soccer - mówił Sławomir Cisakowski, trener młodzieży, pracujący kiedyś za oceanem w rozmowie z portalem amerykanskapilka.pl.

ZOBACZ WIDEO: Niemcy poza turniejem, to olbrzymia niespodzianka. "Trochę mi ich szkoda"

Surfing na fali wznoszącej

Wracając do samej kadry USA, jej styl wywołuje wrażenie. Amerykanie są przykładem tego, że można grać w piłkę nożną przez duże P i osiągać zadowalające rezultaty, czego niestety nie możemy powiedzieć chociażby o naszej reprezentacji, zdawałoby się, że na papierze piłkarsko nie gorszej.

Amerykanie pokazują werwę nawet poza boiskiem, bowiem głośno solidaryzują się ze społecznością LGBT+, grając tym samym na nosie gospodarzowi. Trudno inaczej zinterpretować namalowanie tęczy na ścianie własnej bazy treningowej w Katarze...

Natomiast nie ma w tym krzty przypadku, bo podopieczni Berhaltera to reprezentacja prawie kompletna. Jeżeli już się czegoś czepiać, to efektywności ataku. Zarówno Christian Pulisić, jak i Timothy Weah oraz Josh Sargent to nie są jeszcze zawodnicy, którzy trafiają do siatki w każdym meczu, aczkolwiek cała trójka odgrywa pierwszoplanowe role w swoich klubach i ogląda się ich z przyjemnością. A to dlatego, że robią z przodu dużo rabanu.

Czasami brakuje skuteczności

Piętą achillesową jest skuteczność i to widać w Katarze. Weah i Pulisić potrafią wkręcać w ziemię kolejnych zawodników i urywać się obrońcom, ale często brakuje jeszcze kropki nad i, czyli wykończenia akcji. Taka, póki co, ich charakterystyka.

Holendrzy nie mogą jednak zakładać, że tej kropki nad i będzie brakowało Jankesom w nieskończoność. Bo kiedy się przełamywać, jak nie w jednym z najważniejszych spotkań w karierze? I nie zmienia tego fakt, że niektórym zawodnikom brakuje jeszcze turniejowego doświadczenia.

Trudno się dziwić, w końcu USA to jedna z młodszych reprezentacji na katarskim mundialu, a średnia wieku jedenastki, która wyszła na boisko w meczu z Iranem, wynosiła niespełna 25 lat (byłaby jeszcze niższa ale "zawinił" doświadczony Tim Ream, filar Fulhamu, który ma 10 lat więcej).

Będzie trudno

Spotkanie 1/8 finału przeciwko USA Oranje wygrać muszą i z pewnością czują presję. Sam trener Louis Van Gaal przyznał przecież, że celem jest mistrzowski tytuł. A Amerykanie? Mogą. To drużyna szykowana przede wszystkim z myślą o następnym mundialu, który odbędzie się u nich w domu.

Teraz młodzieńcza werwa nie powinna spętać im nóg, a bardziej napędzać i popychać do przodu. W takim meczu to może być kluczowe. Jeden dobry strzał z dystansu, szaleńczy drybling Pulisicia, czy Weaha, mogą Holandię drogo kosztować. A trzeba sobie powiedzieć, że jak na razie Pomarańczowi wcale nie grają lepiej od Anglii, która nie poradziła sobie z USA.

Próżno szukać słabych punktów

Amerykanie są przede wszystkim prawie kompletni. Atak? Błyskotliwy, mimo nie najlepszej skuteczności, ale wszystkiego mieć nie można, zwłaszcza gdy drużyną jest w trakcie przebudowy. A dalej? Też jest czego pozazdrościć. McKennie - wszechstronny filar Juventusu, który świetnie łączy atak z obroną. Musah? Podobnie, tylko zamiast we Włoszech, występuje w słonecznej Hiszpanii.

Do tego solidna obrona, która w Katarze straciła tylko jedną bramkę, z Walią. Nawet Serginho Dest, który nie przeżywa najlepszego okresu w karierze i przeważnie nie jest uwzględniany w meczowej kadrze Milanu, a gdy już gra, to nie zachwyca, na mundialu wnosi do gry reprezentacji znaczącą wartość dodaną, m.in. notując asystę przy zwycięskiej bramce w spotkaniu z Persami.

Z drugiej strony, po przeciwnej dla Amerykanów holenderskiej stronie barykady także nie brakuje młodych, dobrze rokujących talentów, z Codym Gakpo na czele. Zawodnik PSV robi furorę w rodzimej lidze, ale to mu najwyraźniej nie wystarczało, bo w Katarze strzelił już trzy bramki, po jednej w każdym spotkaniu. Czy tym razem przebije się przez amerykański mur? Niewykluczone, za to pewne, że Eindhoven zrobiło się dla niego za ciasne, a zmiana klubu to tylko kwestia czasu.

Ich czas i tak dopiero nadejdzie

Ale co dalej? Analizując styl obu drużyn, można zaryzykować stwierdzenie, że USA prezentuje się w Katarze lepiej, chociaż patrząc na składy jednych i drugich, zupełnie nie tak powinno to wyglądać. Jeżeli Holandia została przyparta do ściany przez Ekwador, dlaczego teraz podobny scenariusz nie mógłby się powtórzyć? Raptem dwie sytuacje bramkowe w starciu z La Tri to wręcz kompromitacja.

W każdym razie spotkanie zapowiada się niezwykle ciekawie, a zespół USA może z powodzeniem bawić się piłką na zasadzie "zobaczymy, co z tego wyjdzie". Jeżeli rozwój tej kadry nadal będzie przebiegać tak harmonijnie, to niewykluczone, że za cztery lata spokojnie zawalczy przynajmniej o ćwierćfinał. A co to może oznaczać dla atrakcyjności dyscypliny?

Same plusy, bo przecież urozmaicenie jest zawsze mile widziane. Dlatego nie mamy nic przeciwko temu, żeby Jankesi spróbowali nawiązać do chwalebnego dla nich 1930 roku, kiedy to zupełnie nieoczekiwanie zdobyli brąz na pierwszym w historii mundialu w Urugwaju.

Mecz 1/8 finału mundialu Holandia - Stany Zjednoczone w sobotę o godz. 16 czasu polskiego.

Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
Gwiazda Belgów szczera do bólu. "Frustruje mnie nasza gra i wiem, że to widać"
"Nie wiem, co się stało". Borek w trakcie meczu przyznał się do błędu

Komentarze (0)