W 1/8 finału mundialu reprezentanci Polski zostali zatrzymani przez Francję (1:3) i wrócili do domu. Wcześniej Biało-Czerwoni zdołali awansować z grupy C, choć byli mocno krytykowani za styl gry.
Relacje Czesława Michniewicza z polskimi dziennikarzami nie należą do łatwych. Podczas mistrzostw świata rozgrywanych w Katarze 52-latek kilkukrotnie starł się słownie z przedstawicielami mediów. W audycji "Kronika sportowa" trener podsumował ostatnie wydarzenia, nawiązując między innymi do filmu w reżyserii Ryszarda Bugajskiego z 1982 roku.
- Padliśmy ofiarą medialnej nagonki. Podczas wywiadu w jednej ze stacji czułem się jak Krystyna Janda w filmie "Przesłuchanie". Czekałem aż wjedzie Fajbusiewicz z programu "997", albo Wołoszański z "Sensacji XX wieku". To wszystko sięgnęło absurdu - uważa szkoleniowiec.
WP SportoweFakty informowały, że przed mistrzostwami premier Mateusz Morawiecki obiecał drużynie wielomilionową premię za awans do 1/8 finału. Później Michniewicz przekonywał, że wraz ze swoim asystentem Kamilem Potrykusem nie chciał partycypować w nagrodzie. Ostatecznie kadrowicze nie otrzymają obiecanych przez rząd pieniędzy.
- Gdy przyjechałem do domu, żona pytała mnie, gdzie mam te 10 baniek, bo pisali, że Michniewicz wziął sobie 10 milionów. Urosło to do kolosalnych i niebotycznych rozmiarów - nadmienił szkoleniowiec, którego kontrakt z PZPN obowiązuje do końca bieżącego roku.
Czytaj także:
Hakim Ziyech - "głupi chłopak" pisze historię
Król zapraszał go na prywatne audiencje. "Magia szamanów naprawdę działała”
ZOBACZ WIDEO: "To będzie się za nim ciągnąć". Dyskusja o przyszłości Michniewicza