Media: Tak piłkarze dzielili premię. Wyszło na jaw, ile chciała dostać starszyzna

Getty Images / Sebastian Frej/MB Media / Na zdjeciu: Grzegorz Krychowiak, Wojciech Szczęsny, Robert Lewandowski
Getty Images / Sebastian Frej/MB Media / Na zdjeciu: Grzegorz Krychowiak, Wojciech Szczęsny, Robert Lewandowski

Temat premii obiecanej reprezentacji Polski przez Mateusza Morawieckiego budzi wiele emocji. Łukasz Olkowicz z "Przeglądu Sportowego" ustalił, jak miał wyglądać podział pieniędzy wśród kadrowiczów.

Wirtualna Polska jako pierwsza ujawniła, że premier Mateusz Morawiecki obiecał polskim piłkarzom premię za awans do fazy pucharowej mundialu w Katarze. Kwota miała być oszałamiająca, bo chodzi o co najmniej 30 mln złotych, a mówi się nawet o 50 mln zł.

Cel został zrealizowany, ale piłkarze ostatecznie nie otrzymają ani złotówki. Pieniądze trafią za to na fundusz, którego zadaniem będzie wsparcie rozwoju polskiej piłki. Temat nagrody dla piłkarzy wzbudza jednak duże kontrowersje.

Łukasz Olkowicz z "Przeglądu Sportowego" dotarł do informacji na temat tego, jak w kadrze wyglądały rozmowy na temat podziału środków z obiecanej premii. Dziennikarz przekazał, że rządząca w kadrze czwórka - najbardziej doświadczeni w zespole Robert Lewandowski, Kamil Glik, Wojciech Szczęsny, Grzegorz Krychowiak - zaproponowała, że zawodnicy z podstawowego składu mieli otrzymać po 3 miliony złotych.

ZOBACZ WIDEO: Korespondent pod wrażeniem argentyńskich kibiców. "Sieją spustoszenie"

Z kolei ci, którzy grali mało lub wcale, mieli otrzymać po 400 tysięcy. I wtedy zaczęły się protesty w kadrze.

"Propozycja nie spodobała się znacznej większości reprezentantów. Chodziło o procentowy rozkład podziału, ale również o to, że w zasadzie nie mieli nic do powiedzenia. Z drugiej strony musieli wziąć pod uwagę, jaką pozycję mają ci najbardziej doświadczeni w grupie. A oni przedstawiali swoje argumenty, bo jak wspominaliśmy - chcieli utrzymać podział obowiązujący przy premiach płynących z PZPN" - czytamy w "Przeglądzie Sportowym".

Na taki zaproponowany podział nie zgodził się selekcjoner Czesław Michniewicz. - To było około 2 w nocy po meczu z Argentyną. To chwile trwało i później wróciliśmy do tego na jednej z odpraw. W momencie, kiedy jeszcze się wahało, czy pan premier przyleci, czy nie przyleci, mówimy, że chcemy pokazać panu premierowi, ile osób ewentualnie - jeśli on da tę premię - będzie brało w niej udział 65 osób. I prosiliśmy, żeby przygotować dane - mówił Michniewicz w rozmowie z TVP Sport. Podczas kolacji miał powiedzieć, że premia zostanie podzielona po równo. Sam selekcjoner i jego asystent Kamil Potrykus zrzekli się premii.

Olkowicz dodał, że piłkarze w podgrupach narzekali na podział zaproponowany przez starszyznę, ale żaden z nich oficjalnie nie zgłosił zastrzeżeń. To był kulminacyjny moment nieporozumień wśród reprezentantów. Doszło do niego pomiędzy meczami z Argentyną i Francją.

Do tematu premii w rozmowie z meczyki.pl odniósł się także Krychowiak. Wyjaśnił, dlaczego najbardziej doświadczeni piłkarze zajmowali się podziałem pieniędzy. - Może nie wszyscy to zrozumieją, ale jak kilku najbogatszych zawodników ma zadecydować za całą grupę? To były bardzo duże kwoty. Dla niektórych zawodników ogromna różnica. Duży zastrzyk do domowego budżetu. Działają normalne pobudki. Nie jest łatwo to odrzucić - mówił pomocnik.

- Ostatecznie nie jesteśmy panami i władcami tej reprezentacji. Musimy podejmować decyzje kolektywnie, a nie na zasadzie, że to liderów dopadnie krytyka - my tych pieniędzy nie chcemy - to wy też musicie się z tą premią pożegnać. Poza tym reprezentacja to nie tylko piłkarze. Dziesiątki ludzi pracują w cieniu dla dobra reprezentacji. Mi by ta premia życia nie zmieniła, ale nie mieliśmy prawa odmawiać im tych pieniędzy, nawet jeżeli były wirtualne - dodał Krychowiak.

Czytaj także:
Poruszające słowa Ronaldo. "Sen był piękny, dopóki trwał"
"Co za bezczelność". Słowa Krychowiaka wywołały burzę

Źródło artykułu: WP SportoweFakty