[tag=68545]
Dominik Livaković[/tag] trafił z piekła do nieba. Jeszcze niedawno przeżywał bardzo zły okres, wypadając z kadry narodowej. Miał także za sobą słabe Euro 2020, gdy obarczono go winą za odpadnięcie z Hiszpanią. Nie mógł liczyć na regularne występy w kwalifikacjach do turnieju w Katarze, a także w Lidze Narodów.
W Chorwacji głośno mówiono, że miejsce między słupkami ich bramki należy się komu innemu. Teraz jednak znalazł się na ustach całego świata, uznany za bramkarza, o którego po mundialu będą zabijały się najlepsze kluby.
Nie byle jakie wzorce
To nie jest opowieść o chłopcu z biednego domu, któremu piłka odmieniła los. Jego ojciec był inżynierem budownictwa i wysokim rangą urzędnikiem ministerialnym. Z kolei zmarły dziadek był cenionym zadarskim lekarzem radiologiem. Sportowe geny odziedziczył po matce - kuzynce wybitnego napastnika Josipa Skoblara.
ZOBACZ WIDEO: Sceny w hotelu Chorwatów. Tak świętowali po meczu
- Dziadek był przy mnie od samego początku i to on jest najbardziej odpowiedzialny za to, gdzie jestem dzisiaj. Wiele mnie w życiu nauczył. Pokora była na pierwszym miejscu i do dziś jest to moja główna wartość. Jak każde dziecko uprawiałem kilka sportów, w tym koszykówkę, ale szybko zorientowałem się, że kocham piłkę. W przeciwieństwie do większości, nie grałem w polu i bardzo szybko doszedłem do wniosku, że między słupkami jestem lepszy. Zacząłem trenować w wieku sześciu lat i już na drugim treningu zostałem bramkarzem - mówił Livaković portalowi jutarnji.hr.
Najmłodsze lata spędził w NK Zadar. Niby jak na rodowitego Dalmatyńczyka przystało, jednak nie do końca, gdyż najlepsi bramkarze zazwyczaj grali w innym, dużo bardziej znanym Hajduku Split. Tam jednak w niego nie uwierzono.
Na przekór wszystkim
Po paru latach dostrzegło go Dinamo Zagrzeb, choć na początku też nie było przekonane do jego umiejętności. Dopiero z czasem go doceniono. Od 2015 roku rozegrał w stołecznych barwach 185 spotkań. W kadrze jednak nie było tak różowo, bo od debiutu w 2017 przyszło mu wystąpić w ledwie 21 meczach.
Dlaczego? Tego nie wiedział sam bramkarz. Jak na złość gdy ubierał strój narodowy, przygniatała go presja. Aż do momentu, gdy sprawy w swoje ręce wziął sam Luka Modrić.
- Nie powiedziałbym ci tego, gdyby mi nie zależało, lubię cię chłopczę, dlatego ci to mówię. Ale nie widzę twoich postępów w reprezentacji! Może stres ci przeszkadza? Jakie to ma znaczenie, jeśli popełnisz błąd? Każdy je popełnia, więc dlaczego uważasz, że ty nie masz do tego prawa? - mówił Modrić do młodszego kolegi w trakcie eliminacji MŚ 2022.
Słowa okazały się mieć zbawczą moc. We wrześniu Livaković wygryzł z reprezentacyjnej bramki Ivusicia i spisywał się bardzo dobrze. Do wagi słów Modricia, w rozmowie z portalem weszło.com odniósł się również były zawodnik Dinama, Damian Kądzior.
- Często zgłaszano do niego pretensje, że mógłby lepiej grać nogami i za rzadko wychodzi na przedpole. Filmik z Modriciem nie powstał bez powodu. Ta rozmowa na pewno mocno go podbudowała - powiedział Kądzior.
Liczby robią wrażenie
Bramkarskim bohaterem fazy grupowej był Wojciech Szczęsny, który obronił dwa rzuty karne, ale Chorwat przyćmił Polaka. W 1/8 finału z Japonią obronił trzy "11", a w ćwierćfinale z Brazylią - jedną.
Co ciekawe, bramkarz "Ognistych" długo nie wyróżniał się w obronie rzutów karnych. Teraz robi pod tym względem furorę. Na ostatnich 36 prób Livaković zatrzymywał rywali aż 13-krotnie, licząc wszystkie od czerwca 2020 roku. To daje mu ponad 33-proc. skuteczność.
- Livaković zawsze imponował interwencjami na linii, ma niesamowity refleks. W tym względzie zalicza się do europejskiej czołówki. Bronieniem karnych jednak zbytnio się nie wyróżniał. Podczas mojego pobytu w Dinamie obronił chyba dwa, a teraz na mundialu zatrzymał już cztery. W życiu bym nie powiedział, że zrobi w Katarze taką furorę. To pokazuje, że ciągle się rozwija - mówił Kądzior.
Wzór na każdej płaszczyźnie
28-latek jest zaprzeczeniem stereotypu o szalonym bramkarzu. Do tego uchodzi za człowieka o złotym sercu. Za przykład można przytoczyć jego relację z dawnym trenerem Zeljko Njeziciem, któremu zawdzięcza najlepsze lata rozwoju. W ramach podziękowania, wraz z innym kolegą Josepem Condriciem, sprezentowali mu samochód.
- Trudno wyrazić, jak bardzo jesteśmy wdzięczny z Livakoviciem za to, co zrobił dla nas Njezić. Gdy dowiedzieliśmy się, że jeździ 26-letnim autem, uznaliśmy, że trzeba działać. Akurat miał mieć urodziny, więc zasugerowałem Livakoviciowi, żebyśmy kupili mu samochód. Dominik przyjął ten pomysł entuzjastycznie. Zeljko był bardzo wzruszony, nie mógł uwierzyć - mówił Condrić.
- Gdy usłyszałem o tym samochodzie, nie mogłem uwierzyć. Po prostu się rozpłakałem. To był wspaniały gest - mówił Njezić za życia dla chorwackiej telewizji.
Być jak Iker Casillas
Teraz Livaković jest znany jako wspaniały bramkarz. Jako trzeci golkiper w historii obronił trzy karne w konkursie "11" na mundialu, a potem został samodzielnym rekordzistą MŚ pod tym względem.
Świetny mundial w jego wykonaniu przykuł uwagę miedzy innymi Bayernu Monachium, który ma złożyć mu poważną ofertę zaraz po zakończeniu mundialu. Przypomnijmy, że Bawarczycy poszukują następcy Manuela Neuera.
- Ja nie ruszam się z Dinamo, ale nie wierzę, że Livaković też zostanie w Zagrzebiu. Ten klub zrobił się dla niego za mały. Po mundialu na pewno odezwą się wielkie marki - mówi Mislav Orsić, jego kolega z klubu i kadry.
Już we wtorkowym półfinale może ponownie zaszokować piłkarski świat i zapisać się na kartach historii. By tego dokonać, Livaković i spółka muszą zatrzymać piekielnie groźnych i uznawanych za faworytów Argentyńczyków. Zadanie jest o tyle utrudnione, że "Albicelestes" prezentują bardzo niewygodny, trudny dla europejskich drużyn styl gry.
Ale jak inaczej zapisywać się na kartach historii, jak nie dokonując niemożliwego? Livaković musi mierzyć wysoko, zwłaszcza że za wzór stawia sobie legendarnego Ikera Casillasa. W takim razie wyżej już się nie da.
Półfinał MŚ 2022 Argentyna - Chorwacja we wtorek o godz. 20 czasu polskiego. Transmisja w TVP 1, TVP Sport oraz na platformie Pilot WP. Relacja tekstowa na WP SportoweFakty.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
- To był ostatni mundial brazylijskiej gwiadzy. Padły pochlebne słowa w stronę Neymara
- To już pewne. Legendarny trener kończy karierę