Francuzi i Argentyńczycy dobrze wiedzą, z czym wiąże się finał mistrzostw świata. Przecież w przeciągu ostatnich ośmiu lat obie te reprezentacje grały w spotkaniach o tej randze. Oczywiście z innym skutkiem końcowym, bo Trójkolorowi cztery lata temu zdobyli tytuł, a Albicelestes w 2014 roku polegli w starciu z Niemcami.
A gdy Francja zdobywała mistrzostwo globu na stadionie w Moskwie, puchar jako kapitan podnosił Hugo Lloris, który oczywiście do teraz pełni tę funkcję. A w związku z tym, jeśli jego reprezentacja zdoła obronić tytuł, golkiper będzie mógł drugi raz w swoim życiu, jako pierwszy wznieść trofeum.
To sprawia, że Francuz może przejść do historii nie tylko mundiali, ale i całej piłki nożnej. Jeszcze żadnemu kapitanowi przez wszystkie lata istnienia turniejów o mistrzostwo świata nie udało się dwukrotnie podnieść pucharu dla najlepszej drużyny globu. A przecież zdobywali go wielcy zawodnicy.
Najbliżej osiągnięcia czegoś takiego był wielki Diego Maradona. Argentyńczyk zdobył tytuł w Meksyku w 1986 roku i cztery lata później na mundialu we Włoszech dotarł do finału. Tam jednak Albicelestes ulegli 0:1 w starciu z reprezentacją RFN i "Boski Diego" nie został podwójnym mistrzem świata.
Można też się dziwić, że nie dokonał tego żaden z Brazylijczyków, którzy przecież swego czasu obronili mistrzostwo świata. Nie stało się tak ze względu na to, że kapitan kadry z 1958 roku, Hilderaldo Bellini, w 1962 był już postacią drugoplanową i o ile był w kadrze, która zdobyła złoto, to mecze oglądał z ławki. Wtedy szefem zespołu był już Mauro. Natomiast w 1970 kapitanem mistrzowskich Canarinhos był już Carlos Alberto.
Czytaj też:
Będzie najdroższym obrońcą w historii?
Manchester znalazł następcę Ronaldo
ZOBACZ WIDEO: Nie ma chwili spokoju. Miss mundialu pokazała codzienność w Katarze