Howard Webb to chyba najbardziej znany zagraniczny sędzia w Polsce. Większość polskich kibiców pamięta go z meczu Austria - Polska (1:1) na EURO 2008, po którym rodacy, łącznie z najważniejszymi politykami, mieli do niego ogromne, choć w sumie nieuzasadnione, pretensje.
Tak naprawdę karierę Webba definiują jednak inne wielkie mecze. 2010 rok należał do niego. Anglik poprowadził zarówno finał Ligi Mistrzów (Inter Mediolan - Bayern Monachium 2:0) jak i finał mundialu (Hiszpania - Holandia 1:0), dzięki czemu uznany został za najlepszego arbitra świata tamtych dwunastu miesięcy.
Jak 51-letni były policjant, który karierę sędziowską zakończył w 2014 roku, wspomina tamte momenty? A przede wszystkim co sądzi o nominacji dla Szymona Marciniaka? O tym wszystkim opowiada Howard Webb, mianowany właśnie szefem sędziów Premier League.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nagranie Lewandowskiego hitem sieci. Kapitan nie próżnuje
Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty: Szymon Marciniak, którego dobrze pan zna, został wyznaczony do sędziowania finału mundialu. To dla pana zaskoczenie?
Howard Webb, były sędzia, arbiter słynnego meczu Austria - Polska, bohater filmu "Zabić sędziego", rozjemca m.in finału Ligi Mistrzów i mundialu w 2010 roku:
Nie, w żadnym wypadku nie jest to dla mnie zaskoczenie. Po pierwsze, doskonale znam karierę Szymona, wiem jak świetnym jest sędzią, a po drugie obserwowałem jego występy na mundialu. Prowadził mecze perfekcyjnie, więc było dla mnie oczywiste, że będzie jednym z głównych kandydatów do decydującego spotkania. Zresztą, widziałem go w tym gronie jeszcze przed mundialem. Marciniak ma przecież za sobą wiele meczów na wysokim poziomie, od lat sędziuje Ligę Mistrzów.
Tyle że przed samym turniejem trudno cokolwiek przewidzieć, bo wiadomo, że na los arbitra wpływa kilka czynników. Sędzia nie tylko musi świetnie wypadać w trakcie imprezy, ale też zależy od tego jak spisuje się jego reprezentacja. W Katarze tylko się jednak upewniłem, że Szymon będzie w wąskim gronie kandydatów do finału. W zasadzie pod koniec wydawało mi się, że wyjścia są wyłącznie dwa. Albo Szymon, albo sędzia z USA.
Padło na Marciniaka. Powiedzmy to wyraźnie: to nie tylko kolega, który wykonuje ten sam zawód. Jesteście kumplami, zresztą był pan dla niego w jakimś sensie inspiracją.
Co do tego, że jesteśmy kumplami, potwierdzam w stu procentach. Bardzo dobrze się znamy, bardzo się lubimy. Na różnych kursach sędziowskich trzymaliśmy się razem. Siedzieliśmy obok siebie na zajęciach, razem jedliśmy... Nawet fizycznie przypominaliśmy siebie. Dwa łysole. Tak więc wszystko się zgadza: finał dostał mój kumpel, świetny sędzia, ale też przede wszystkim super człowiek.
Natomiast co do tej inspiracji: nigdy w bezpośredni sposób tak tego nie ujmował, ale może w jakimś sensie patrzył na moją ścieżkę. Bo gdy ja byłem już wysoko, to Szymon, jednak ode mnie dużo młodszy, dopiero zaczynał się wspinać. I być może zerkał na mnie w tym względzie. Najważniejsze, że też doszedł na szczyt.
A jak pan wspomina moment, w którym usłyszał, że będzie rozjemcą finału w 2010 roku? Czysta przyjemność, podniecenie, odpowiedzialność? Bo strach to chyba nie...
Myślę, że dobrze pan dobrał te pierwsze trzy słowa. One oddają stan mojego ducha wtedy. Dorzuciłbym jeszcze "duma". Zgoda też, że "strach" tu nie pasuje. Pamiętam, że dostałem wtedy mnóstwo wiadomości, gratulacji, powiadomień. To była prawdziwa nawałnica. Ktoś powiedział mi też wtedy: "Howard, ten mecz zmieni twoje życie".
I wie pan co? Dziś, po latach, zgadzam się z tymi słowami. Ten mecz będzie już ze mną do końca, między innymi dlatego teraz rozmawiamy - bo sędziowałem tamto spotkanie. Bo ilu ludzi na świecie może o sobie powiedzieć, że sędziowało najważniejszy mecz? To grupa zaledwie dwudziestu osób.
Jak pan wtedy spał, w nocy przed meczem?
To jest dobre pytanie! Gdy odtwarzam to w pamięci, to przypominam sobie, że spałem wtedy bardzo dobrze. O dziwo! Bo jak teraz o tym myślę, to zastanawiam się jak to było możliwe. W tym momencie, gdyby mi pan powiedział, że prowadzę jutro finał mundialu, to bym nie spał całą noc. Mam nadzieję, że Szymon spał tak dobrze jak ja w 2010.
No właśnie. To co, jako starszy kolega i człowiek, który sędziował taki mecz, poradziłby pan Marciniakowi?
Żeby ufał swoim umiejętnościom. Żeby pamiętał, dlaczego dostał ten mecz. Bo jest świetnym sędzią, a FIFA to doskonale wie. Żeby ufał swojemu zespołowi, bo cała jego ekipa to świetni fachowcy. Żeby pamiętał, jak wiele ważnych i trudnych meczów już prowadził. Wiem, że presja jest i będzie ogromna, ale ona powinna być tylko do pierwszego gwizdka. Kiedy Szymon zagwiżdże po raz pierwszy, niech cała presja z niego zejdzie, niech traktuje to spotkanie jako kolejne w jego karierze. Jestem przekonany, że da radę, że świetnie się spisze.
Nie zapominajmy też - Szymon ma VAR do pomocy. Kiedyś tego nie było, dziś sędzia nie jest już sam. Arbiter nie jest narażony na jakąś katastrofalną pomyłkę jak kiedyś, bo te najważniejsze sytuacje można obejrzeć jeszcze raz. To daje komfort, choć oczywiście, sam sędzia też musi być w świetnej formie.
O Szymona jestem naprawdę bardzo spokojny. A i jeszcze jedno: Szymon nie powinien za dużo myśleć o tym meczu, bo wtedy można zwariować. W głowie też trzeba przed spotkaniem zachować odpowiednie proporcje.
Obaj wiemy, że ten wywiad nie byłby kompletny, gdybym nie zapytał pana o mecz Austria - Polska. Nie chcę zadawać wielu pytań, bo opowiadał pan już o tym, więc ujmę to tak: pamięta pan wciąż nazwisko polskiego piłkarza, który faulował pod koniec meczu i nazwisko Austriaka, który wyrównał z karnego?
Tak, pamiętam. Faulował Lewandowski (Mariusz - przyp. red.), a karnego strzelał Vastić. No cóż... Faktem jest, że tamten mecz jest dużą częścią mojej sędziowskiej historii. Bardzo dużą.
Choć jak na ironię błąd był wtedy w drugą stronę. Niesłusznie uznaliście gola dla Polski, bo Roger Guerreiro był na spalonym, a karny dla Austriaków był prawidłowy...
Tak było, ale w Polsce wielu ludzi miało wtedy na ten temat inne zdanie. Czasem nawet żartowaliśmy z Szymonem, że łączy nas nie tylko podobny wygląd, ale i fakt, że w Polsce bywało o nas głośno.
Natomiast powiem tak: w 2012 roku, czyli cztery lata po tamtym pamiętnym meczu, sędziowałem finały EURO 2012 i my, arbitrzy, mieliśmy bazę w Warszawie, w hotelu Hilton. Nie ukrywam, że miałem lekkie obawy, jak będę u was przyjęty, ale okazało się, że fantastycznie! Polacy, polscy sędziowie, to super ludzie. Ostatnio pracowałem w USA, dla MLS i też miałem do czynienia z polskimi arbitrami, jak choćby Robertem Sigiedą. Top!
[b]A jeszcze skoro o sędziach mowa - ktoś ostatnio, właśnie w kontekście Marciniaka, zapytał, czy możliwe jest, że któregoś dnia najlepsi sędziowie będą rozjemcami w najlepszych ligach? Skoro na przykład Premier League sięga po najlepszych piłkarzy, to czy nie zacznie sięgać po czołowych arbitrów?
[/b]Kilka dni temu dostałem dokładnie takie pytanie. Uważam, że w przyszłości, w pewnym sensie, to może być możliwe, choć wydaje mi się, że bardziej na zasadzie wymiany. Że na przykład Szymon Marciniak pojedzie sędziować mecz ligi portugalskiej, a ktoś z Portugalii pojawi się na spotkaniu ligi polskiej.
W finale mundialu dojdzie do historycznego wydarzenia. 36 lat po swoim ojcu Michale Listkiewiczu również na linii sędziował będzie jego syn Tomasz Listkiewicz. Fajna historia.
Fantastyczna! Wiem, że to bardzo sportowa rodzina. Michał był najpierw sędzią piłkarskim, potem obserwatorem, generalnie człowiekiem mocno zaangażowanym w futbol. A teraz w najważniejszym wydarzeniu piłkarskim udział weźmie jego syn. Piękne to jest!
To jeszcze poproszę o ocenę historycznego wydarzenia, czyli faktu, że po raz pierwszy w historii mecz w finałach mundialu poprowadziła kobieta Stephanie Frappart.
Bardzo się cieszę, że to nastąpiło! To super sprawa, to bardzo ważne przesłanie: że w tym wszystkim liczy się talent, umiejętności, determinacja i ciężka praca, a nie tylko płeć! Generalnie obecność kobiet w roli arbitrów na tym turnieju była zauważalna i to mnie bardzo cieszy.
A skoro to było ostatnie pytanie, to niech mi pan pozwoli powiedzieć "dziękuję" za rozmowę. I trzymamy kciuki za Szymona. Jestem przekonany, że za jakiś czas będę mógł go zaprosić na piwo i pogadamy o jego dobrym - mam taką głęboką nadzieję - finale mistrzostw świata.
A żeby doprecyzować, z ciekawości: piwo będzie polskie czy angielskie?
Niech to już będzie decyzja Szymona. Ja się dostosuję!
Rozmawiał Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty
Niesamowita droga polskich sędziów do finału mundialu
Pierwszy taki przypadek w historii. Michał Listkiewicz przestrzega syna