Dariusz Szpakowski zaskakuje. Mógł nie skomentować finału MŚ

WP SportoweFakty / Dariusz Faron / Na zdjęciu: Dariusz Szpakowski
WP SportoweFakty / Dariusz Faron / Na zdjęciu: Dariusz Szpakowski

Legendarny polski komentator ze wzruszeniem pożegnał się z polskimi widzami po zakończeniu meczu Argentyny z Francją w finale mundialu. Dariusz Szpakowski nie wyklucza jednak, że skomentuje jeszcze mecz z udziałem reprezentacji Polski.

Dla komentatora Telewizji Polskiej był to dwunasty mundial w karierze. Szpakowski już wcześniej ogłosił, że będzie to jego ostatni skomentowany finał mistrzostw świata. Legendarny komentator opowiada, jak przeżywał niesamowite spotkanie, które po rzutach karnych wygrała Argentyna. W meczu było mnóstwo zwrotów akcji, Francja dwukrotnie doprowadzała do remisu, ale to jednak Argentyna sięgnęła po Puchar Świata po 36 latach przerwy.

Jak się komentuje taki mecz?

Dariusz Szpakowski: Tak jak i piłkarze, muszę znaleźć w sobie pokłady energii, by utrzymać emocje. Na pewno jestem zmęczony po finale. Trudno jest utrzymać koncentrację, choćby ze względu na siedem zmian w jednym zespole. Niby człowiek wszystko pamięta, ale nagle masz na boisku prawie połowę nowej drużyny. Musisz wtedy szybko zorientować się, do jakich zmian taktycznych doszło.

ZOBACZ WIDEO: Nie ma chwili spokoju. Miss mundialu pokazała codzienność w Katarze

120 minut meczu, do tego ciągłe zwroty akcji. To musiał być dla pana wymagający mecz.

Piłka nauczyła mnie, że jest nieprzewidywalna do samego końca. Tliła się we mnie iskierka nadziei, że Francja też odpowie. Zastanawiałem się tylko, kto ich pociągnie. Zrobił to młody geniusz, przyszłość futbolu - Kylian Mbappe. Później dogrywka i znowu zwroty akcji. Potem karne. Wychodzi dwóch facetów, na których można liczyć. Ten finał był zwieńczeniem. Mówiłem - odsuńmy politykę, prawa kobiet i tysiące różnych rzeczy, które nie są przestrzegane w Katarze. Byłem na paru mistrzostwach świata, ale takiego mundialu nie widziałem. Choćby pod względem bliskości stadionów.

To był najlepszy finał, jak pan skomentował?

Mateusz Borek pytał mnie przed tym spotkaniem, który z poprzednich jedenastu finałów był najlepszy. - Mam nadzieję, że taki dopiero przede mną - odpowiedziałem. Mogłem pomarzyć, ale nie sądziłem, że spotka nas wszystkich taki mecz. Na czele z Szymonem Marciniakiem, który ze swoim zespołem był bezbłędny. Oni też przeszli do historii.

Rozgrywał pan ten finał w głowie?


Czułem emocje i wzruszenie. Pożegnałem się z kibicami na antenie, choć łzy mi nie pociekły. Pewnie dlatego, że zmęczenie tym finałem jest olbrzymie. Ludzie nie zdają sobie sprawy, jak mocno trzeba trzymać koncentrację, wychwytywać szczegóły we właściwych momentach i budować klimat dla ludzi, którzy żyją wydarzeniem i na nie czekają.

Wraca pan do kraju dumny.

Dziękuje za wspólne dwanaście finałów. Wracam z miniaturką Pucharu Świata, którą wręczył mi Ronaldo. Wracam z satysfakcją i spełnieniem. Jako młody chłopak marzyłem, żeby wykonywać taki zawód. Podtrzymuję - to mój ostatni finał mistrzostw świata. Chciałbym jeszcze od czasu do czasu, jak siły pozwolą, zrobić coś jeszcze w Telewizji Polskiej.

A właściwie dlaczego żegna się pan z mistrzostwami świata?

Bo za cztery lata będę miał 76 lat. Uważam, że trzeba się żegnać będąc w formie. Dziękuję kibicom, bycie w państwa domach było dla mnie zaszczytem. Przepraszam za błędy, przejęzyczenia, ale one też ubarwiały transmisje. Teraz święta, czas rodzinny. Odrzućmy wszystkie inflacje, ceny i cieszmy się świątecznym nastrojem. Ten finał był pięknym prezentem pod choinkę.

Starałem się najlepiej, jak mogłem. Myślę, że pożegnałem się z mistrzostwami świata we właściwym momencie, bo za cztery lata to już będzie za późno. Dziękuję Telewizji Polskiej za szansę, mojej rodzinie, patrzącym z góry mamie i tacie. Mamę pożegnałem w zeszłym roku.

Mundial bez komentowania meczów polskiej kadry był dla pana trudny?


Byłem na to przygotowany. Podjąłem taką decyzję z pełną świadomością po konsultacji z Markiem Szkolnikowskim. Czekałem, zachowywałem koncentrację. Choć miałem w Katarze chwilę słabości, jak wielu dziennikarzy. Jakiś wirus złamał mnie do tego stopnia, że chciałem dzwonić do naszej kierowniczki produkcji, żeby rezerwowała mi bilet powrotny. Na szczęście miałem ze sobą antybiotyk i nie poszedłem do szpitala. Wirus mnie nie złamał, dlatego spełniłem swoje marzenie.

Dariusz Szpakowski pokazuje swoją ostatnią, dwunastą mundialową akredytację
Dariusz Szpakowski pokazuje swoją ostatnią, dwunastą mundialową akredytację


Z wyjścia z grupy polskiej kadry jest pan zadowolony?

Wciąż mamy w sobie poczucie niespełnienia. Wyszliśmy z grupy na tym mundialu i może za cztery lata… powalczymy o podium? O trzecie miejsce? Zagrajmy tak, jak Chorwacja. Mamy w sobie coś niezłomnego. Nie dożyłem komentowania Polaków walczących o medale.

Skończmy wreszcie z tym polskim piekiełkiem. Mam nadzieję, że kadrę weźmie trener, który na bazie naszego potencjału zbuduje coś, co przyniesie reprezentacji sukces w przyszłości. 

Usłyszymy pana na najbliższym Euro 2024?

To nie zależy tylko ode mnie. Chciałbym. Mam nadzieję, że z polską reprezentacją. To byłoby moje pożegnanie z Euro.

Rozmawiał i notował Mateusz Skwierawski, Katar

Czytaj więcej:
Dziennikarze oddają hołd zmarłym. "Trzymaj się w niebie przyjacielu"
"Nie miał nawet godności". Niemiec bez hamulców o Ronaldo

Źródło artykułu: WP SportoweFakty