- Hiperżenujące jest to, kto i jak to napędził - mówił w rozmowie z RMF FM Czesław Michniewicz w kontekście relacjonowania tego, co dzieje się wewnątrz kadry. Chodziło przede wszystkim o temat premii, jaką piłkarze mieli otrzymać od premiera Morawieckiego.
Na początku grudnia Wirtualna Polska informowała, że Mateusz Morawiecki obiecał 30 milionów złotych piłkarzom za wyjście z grupy na mundialu.
Wcześniej, jak informował menadżer kadry i rzecznik prasowy PZPN Jakub Kwiatkowski, w nocy z 30 listopada na 1 grudnia asystent Michniewicza Kamil Portykus miał zbierać numery kont zawodników.
ZOBACZ WIDEO: Absolutny rekord mistrzostw świata. Jednak na końcu nie mógł się cieszyć
"Państwowa gigantyczna premia dla piłkarzy zarabiających miliony, obiecana za coś, co jest tylko wypełnieniem planu minimum, bulwersuje i w wymiarze społecznym jest demoralizująca" - komentował zamieszanie z premią Antoni Bugajski na łamach "Przeglądu Sportowego".
Według niego w Katarze Michniewicz sprawę rządowej premii zaczął traktować poważniej, natomiast po wyjściu Polaków z grupy, zaczął działać konkretnie.
"I tutaj warto podać nową informację: po meczu z Argentyną Kamil Potrykus zapytał przebywającego w Polsce Mariusza Chłopika, na jaki "rządowy" adres mógłby przekazać listę osób przewidzianych do wypłaty premii. Jego prośba została spełniona - dostał kontakt mailowy zdaje się do wiceszefowej KPRM" - czytamy.
Zdaniem dziennikarza "Przeglądu Sportowego", trudno o lepszy dowód na to, jak Michniewicz oraz jego asystent traktowali sprawę premii i czy miała ona dla nich wymiar wyłącznie wirtualny.
Czytaj także:
- "Groźba czołowych zawodników". Gorąco w reprezentacji Polski
- Niesamowite korzyści Kataru z mundialu. I to nie koniec. "Zostanie w pamięci ludzi na wieki"