PZPN powinien zareagować szybciej. "Decyzję trzeba było podjąć w 48 godzin"

YouTube / Łączy Nas Piłka / Na zdjęciu: Czesław Michniewicz
YouTube / Łączy Nas Piłka / Na zdjęciu: Czesław Michniewicz

Dwa dni przed świętami Czesław Michniewicza dowiedział się, że jego umowa nie zostanie przedłużona przez PZPN. - Decyzję trzeba było podjąć w 48 godzin - stwierdza Marek Koźmiński.

To już pewne. Czesław Michniewicz od stycznia 2023 roku przestanie pełnić obowiązki selekcjonera reprezentacji Polski. PZPN nie przedłużył umowy 52-latka, mimo że Biało-Czerwonym udało się pierwszy raz od 36 lat wyjść z grupy na mistrzostwach świata. Atmosfera wokół kadry po mundialu w Katarze, afera premiowa i otwarty konflikt Michniewicza z mediami sprawiły jednak, że historyczny wynik zszedł na drugi plan.

- Tego typu decyzję trzeba było podjąć 48 godzin po skończonym mundialu. A nie ciągnąć tę telenowelę prawie do samej Wigilii. Tak postąpiły inne reprezentacje - stwierdza olimpijczyk z 1992 roku z Barcelony, Marek Koźmiński. - Tyle złego podziało się w przestrzeni publicznej. To źle działa i osobiście na trenera, i na drużynę. To na pewno nie były decyzje, które narodziły się dziś na zebraniu. Może była to forma rozmycia odpowiedzialności? Element nietrafionej gry publicznej? - zastanawia się Koźmiński.

- Jakiś minimalny sukces wynikowy, który niewątpliwie osiągnęliśmy, został przykryty aferami, brudami i zagraniami poniżej pasa. Przykre, że w tym wszystkim nie ma sportu. Nie dyskutujemy o taktyce, zmianach, wystawionych składach. Słyszymy tylko o premiach, o hotelach, powrotach.

ZOBACZ WIDEO: Szymon Marciniak w świetnym humorze. Tak rozśmieszał dziennikarzy

Kto po Czesławie Michniewiczu? To nie jest jasne. Pod tym kątem wymienia się wiele nazwisk, m.in. Herve'a Renarda czy Roberto Martineza. - Jeżeli chcemy postawić na trenera zagranicznego, to przede wszystkim musimy mieć możliwość kontaktu z nim. Musi mieć on możliwość poznania Polski i specyfiki pracy w Polsce. Pewnych naszych przywar i pozytywnych cech jako nacji - podkreśla były obrońca reprezentacji.

- Nie wyobrażam sobie, że taki trener z zagranicy weźmie sobie do sztabu sześciu-siedmiu Hiszpanów, Anglików, Niemców czy Włochów i on się zamknie w tym kokonie. A reszta wokół niego: federacja, prezesi, dziennikarze będą za tym murem stali. To byłby powrót trochę do końcówki Leo Benhakkera i Paulo Sousy. Musimy uczyć się na błędach. Czy jesteśmy organizacyjnie w stanie to zrobić? Na to pytanie trzeba odpowiedzieć sobie samemu - mówi Koźmiński.

- Druga wersja to polski trener klubowy. Tutaj grono potencjalnych kandydatów jest bardzo wąskie. To byłby wybór strategiczny pod względem podejścia, formy zachowania i współpracy - zakończył.

Hubert Stępień, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty