Jesteśmy za słabi, żeby grać za granicą - rozmowa z Sebastianem Milą, pomocnikiem Śląska Wrocław

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Sebastiana Milę kilka lat temu okrzyknięto jednym z największych talentów w Polsce. Obecnie popularny "Roger" ma za sobą zupełnie nieudaną karierę za granicą, a formę próbuje odbudować w Śląsku Wrocław.

Michał Gąsior: Najlepsze lata kariery z pewnością spędził pan w Groclinie. Dwa tytuły wicemistrza Polski, udane występy w Pucharze UEFA. W szczytowej formie wyjechał pan za granicę, ale rzeczywistość okazała się brutalna.

Sebastian Mila: Moja kariera istotnie nie poszła w odpowiednim kierunku. Wyjazd do Austrii miał być dla mnie tylko chwilowym przystankiem, a jak się okazało, był przystankiem końcowym.

Podzielił pan los wielu polskich piłkarzy, którzy w młodym wieku bez zastanowienia zdecydowali się na wyjazd, a potem równie szybko wracali. Wielkie pieniądze, kariera, na prawdę nie jest jednak tak różowo.

- W 90 procentach właśnie tak kończą się przygody Polaków na zachodzie. Wydaje mi się jednak, że to nie chodzi o ilość piłkarzy. Po prostu jesteśmy za słabi, żeby grać za granicą.

Żałuje pan podjętej wówczas decyzji?

- Nie żałuję. Wydawało mi się, że Austria Wiedeń da mi możliwość rozwoju i przygotuje mnie do rywalizacji z najlepszymi. Niestety nie sprostałem temu. Poznałem jednak nowych ludzi, poznałem mentalność, język. Jak widać są pozytywne strony tego wszystkiego.

Czy był taki moment, w którym pomyślał pan: "To wszystko nie ma już sensu, przegrałem swoją karierę"?

- Nigdy tak nie pomyślałem. Jedyne o czym marzyłem, to trafić do zespołu, w którym będę regularnie grał. Udało mi się to zrobić, bo wróciłem do Polski i tutaj znowu się odnalazłem.

Niespodziewanie podpisał pan kontrakt z ŁKS-em Łódź. To był przecież klub, który walczył o utrzymanie i borykał się z ogromnymi problemami finansowymi.

- Przede wszystkim przyszedłem do ŁKS-u, aby grać w podstawowym składzie. To był mój priorytet. Nie myślałem o dużych pieniądzach i o życiu w luksusie. Utrzymaliśmy ten zespół w ekstraklasie i wykonaliśmy cel.

Jak to się stało, że trafił pan do Śląska Wrocław. Rozmawiał pan z trenerem Ryszardem Tarasiewiczem. On zadeklarował, że chce pana odbudować?

- Dokładnie tak to wyglądało. Trener mnie namawiał i rzeczywiście cały czas ode mnie bardzo dużo wymaga. Każdy trening jest na prawdę na pełnych obrotach. Trafiłem w dobre ręce i to była właśnie jedna z nielicznych dobrych decyzji w mojej karierze.

Co pan może powiedzieć w temacie reprezentacji Polski. Liczy pan na powrót, a może ta sprawa jest teraz dla pana kluczowa?

- Nie wierzę w to, że będę grał w reprezentacji. Jeśli jednak tak by się stało, na pewno byłaby to miła niespodzianka.

Chciałby pan jeszcze raz spróbować swoich sił za granicą?

- Zdecydowanie tak. Przede wszystkim sobie chciałbym coś udowodnić. Jeśli byłaby oferta dobra dla mnie i dla klubu, na pewno spróbowałbym. Wyjazd za granicę zawsze jest marzeniem każdego piłkarza. Nie mam jednak wielkiego ciśnienia. Co ma być to będzie. Na razie Śląsk i to wszystko.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)