Zacznę wreszcie strzelać gole - rozmowa z Michałem Zielińskim, piłkarzem Polonii Bytom

Michał Zieliński to jeden z najbardziej utalentowanych napastników polskiej Ekstraklasy. W grudniu roku 2008 zaliczył nawet debiut w reprezentacji Polski. Przed tym sezonem oczekiwania wobec tego zawodnika były naprawdę duże... Piłkarz nie ma jednak szczęścia i ciągle łapie kontuzje, które uniemożliwiają mu dojście do optymalnej formy. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl napastnik Polonii opowiada o pechu, marzeniu ponownej gry w reprezentacji oraz celach Polonii na ten sezon.

Maciej Smolewski: Przerwę na mecze reprezentacji wykorzystaliście na treningi oraz sparing z drużyną, którą ostatnio roznieśliście 4:0. Teraz jednak przegraliście 0:1...

Michał Zieliński: - Przegraliśmy mecz z Piastem... ale na swoje usprawiedliwienie możemy powiedzieć, że praktycznie od wtorku, dwa razy dziennie, bardzo ciężko trenowaliśmy. Ten sparing był kolejną jednostką treningową. Wynik był sprawą drugorzędną, bardziej liczyła się sama gra. Jednak oczywiście, mimo wszystko, chcieliśmy wygrać. Niestety, nie udało się, bo było nam naprawdę trudno dać z siebie coś więcej po tych ciężkich treningach.

Ten sezon nie zaczął się dla ciebie szczęśliwie, bo już w meczu 1. kolejki doznałeś kontuzji, która wykluczyła cię z gry na kilka tygodni. Później przyszły kolejne urazy...

- Zgadza się. Już na początku sezonu złapałem kontuzje i praktycznie miesiąc byłem wyłączony z gry. Gdy tylko wróciłem... naderwałem torebkę stawową i to był kolejny tydzień przerwy. W meczu z Lechią ponownie dostałem po piętach i ucierpiały moje achillesy. Rzeczywiście, pech mnie nie opuszcza. Ale teraz miałem taki okres czasu, w którym mogłem popracować indywidualnie, wyleczyć te urazy i doprowadzić się do pełnej sprawności. Na szczęście przed nami jeszcze tydzień przerwy, więc wydaje mi się, że do meczu z Cracovią będzie naprawdę dobrze.

W meczu z Lechią zmarnowałeś dwie bardzo dobre sytuacje bramkowe, w sparingu z Piastem kolejną. Czego brakuje ci do strzelania goli?

- Na pewno po takim dłuższym okresie bez piłki brakuje mi czucia piłki oraz ogrania. Myślę, że z meczu na mecz te dwa elementy będą wyglądać coraz lepiej... ale tak jak już powiedziałem wcześniej - to wina moich kontuzji oraz tego, że zamiast ćwiczyć z piłką moje treningi skupiały się raczej na rehabilitacji.

Przed sezonem byłeś kreowany przez media na gwiazdę Polonii... Czy uważasz, że jesteś w stanie spełnić te oczekiwania?

- Zgadza się. W okresie przygotowawczym wywalczyłem sobie miejsce w pierwszym składzie, miałem ustabilizowaną formę... ale przydarzył się ten pech - kontuzja. Teraz jest mi ciężko wrócić. Będę jednak ciężko pracował i w ciągu tych kilku kolejek, które zostały kibice zobaczą mnie w mojej stuprocentowej dyspozycji. Zacznę w końcu strzelać bramki i być kluczową postacią w tej drużynie.

A jak oceniasz rywalizację wśród napastników drużynie? Chyba nie jest zbyt duża, bo jest was tylko czterech: Luksys, Podstawek, Ślifirczyk, no i ty.

- Gdy ja wypadłem ze składu, na moje miejsce wskoczył Grzesiu (Podstawek - przyp. red.), który jak się okazało - prezentuje bardzo wysoką formę i gra skutecznie. Na pewno mocno pomaga zespołowi. Z kolei Luksys... Ja nie chcę za bardzo mówić o dyspozycji poszczególnych zawodników, ale ja na jego temat zdanie mam podobne jak trener. On musi się zaaklimatyzować i może wówczas pokaże pełnie swoich umiejętności. Rzeczywiście, jest też Ślifirczyk, ale on jest kontuzjowany. Więc na dzień dzisiejszy liczy się tylko Grzesiu i ja. Jeśli będzie mi dane zagrać z Cracovią to postaram się golem udowodnić, że to właśnie mnie należy się miejsce w składzie.

A gdy już wrócisz do pełni formy, o co będziesz walczył swoją postawą?

- Na dzień dzisiejszy myślę tylko o powrocie do podstawowego składu i o tym, żeby grać jak najwięcej. W końcu moja dobra postawa ligowa może tylko pomóc mojej przyszłości, czy to w innym klubie, czy też Polonii... bo przecież wcale nie jest powiedziane, że opuszczę Bytom. Tak jak mówię, na razie skupiam się na kolejnym ligowym meczu, a co przyniesie przyszłość? Zobaczymy.

Niedługo minie rok od twojego debiutu w reprezentacji Polski. Nie myślisz czasami o grze w biało-czerwonych barwach?

- Na dzień dzisiejszy jest do tego daleka droga. Choć z drugiej strony skład jest budowany od podstaw... Jednak, na razie, tak jak mówię - muszę wrócić na boisko i swojej optymalnej formy. Wtedy będę poważniej myślał o grze z orzełkiem na piersi. Choć rzeczywiście, gdzieś w głowie siedzi mi reprezentacja. Chyba dla każdego zawodnika ligowego jest to cel nadrzędny.

Twoi koledzy pytani o cele na ten sezon studzą nastroje i mówią, że mistrzostwo oraz europejskie puchary są dla takich klubów jak Wisła, a nie dla was. Jednak na pewno rozmawiacie w szatni o celach na ten sezon... O co, zatem walczycie?

- Zdajemy sobie sprawę z tego, że jesteśmy zespołem, który sprawia sporo niespodzianek w każdej kolejce. Jesteśmy też zupełnie inaczej postrzegani, bo staliśmy się solidnym zespołem Ekstraklasy. Jednak wciąż twardo stąpamy po ziemi, nie charakteryzuje nas głowa wysoko w chmurach - naszym nadrzędnym celem wciąż jest utrzymanie się w lidze, bo się nie zmieniło od początku sezonu. Na razie chcemy ugrać tyle punktów, ile pozwoli nam na spokojne utrzymanie. Jeśli ugramy coś więcej - będzie to tylko na naszą korzyść... ale o tym będziemy myśleć dopiero, gdy to się wydarzy.

A czy obecna pozycja w tabeli na koniec sezonu byłaby dla was satysfakcjonująca?

- Na pewno tego byśmy sobie życzyli, byłoby to duże osiągnięcie. Chciałoby się słyszeć głosy, że Polonia to solidna drużyna, solidny klub, solidni piłkarze... Ale żeby tego dokonać musielibyśmy utrzymać tą dobrą dyspozycję do końca sezonu, a to jest trudne zadanie. Sezon jest długi, jeszcze przyjdą trudne mecze, a my wiemy, że nie zawsze się wygrywa. Wiemy też, że nie będzie tak łatwo jak do tej pory.

Źródło artykułu: