Ostatni szlif Lecha w ekstremalnych warunkach. John van den Brom pewny siebie przed startem ligi

PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: John van den Brom
PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: John van den Brom

Lech Poznań czeka już na inaugurację rundy wiosennej PKO Ekstraklasy. Ostatnie sprawdziany zaliczał w ekstremalnych warunkach, mimo to trener John van den Brom jest zadowolony - także z sytuacji kadrowej.

W sobotę mistrz Polski rozegrał dwumecz z Hansą Rostock - 9. zespołem 2. Bundesligi. W pierwszej potyczce zwyciężył 4:0, natomiast w drugiej padł bezbramkowy remis.

Pogoda nieco storpedowała plany poznaniaków, bowiem pierwotnie jedno z tych spotkań miało się odbyć na głównej płycie Stadionu Miejskiego. Ostatecznie obie rozegrano na boisku bocznym, a powodem były obfite opady śniegu i fatalne warunki do gry.

Mimo to John van den Brom nie narzeka. - Nawet jeśli warunki nie były łatwe, staraliśmy się grać to, co sobie założyliśmy wcześniej. Tak było w obu sparingach. Jest przecież zima, więc można się spodziewać śniegu. Było zimno, było dużo śniegu, ale to był dobry sprawdzian, bo przecież możemy zagrać w podobnych warunkach także później. Najważniejsze jest to, jak dopasujesz się do sytuacji, a zawodnicy zrobili to dobrze - podkreślił na łamach oficjalnego serwisu klubu trener Lecha.

ZOBACZ WIDEO: Tyle chce zarabiać Josue w Legii. Oczekuje podwyżki

- Nie mamy żadnych urazów po tych meczach kontrolnych, co jest dla nas dobrą wiadomością. Wielu zawodników zagrało po 90 minut, co również jest dobre - dodał.

W sobotę na boisku nie pojawili się Lubomir Satka, a także Mikael Ishak. Sztab mistrza Polski dmuchał na zimne i nie chciał ryzykować ich zdrowia po drobnych dolegliwościach. Obaj jednak powinni być gotowi na inaugurację.

Batalię o stawkę mistrz Polski rozpocznie w najbliższy piątek o godz. 20.30, gdy w ramach 18. kolejki PKO Ekstraklasy zmierzy się na wyjeździe ze Stalą Mielec.

Aktualnie "Kolejorz" zajmuje 6. miejsce w tabeli z dorobkiem 28 pkt. Do otwierającego podium Widzewa Łódź traci tylko "oczko".

Źródło artykułu: WP SportoweFakty