Mirosław Sznaucner pracował z Fernando Santosem trzy lata w PAOK-u Saloniki (2007-10). Polski obrońca należał do ulubieńców nowego selekcjonera reprezentacji. Jak mówi nam Sznaucner, portugalski trener rządził szatnią twardą ręką, potrafił ukarać gwiazdy. Od tamtego czasu Santos pracował już tylko z drużynami narodowymi: z kadrą Grecji (2010-2014) i Portugalii (2014-22).
Sznaucner, dwukrotny reprezentant Polski, gracz GKS-u Katowice, Iraklisu Saloniki czy Verii, został po karierze w Grecji i nadal pracuje w PAOK-u - jest trenerem w drugim zespole klubu z Salonik.
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Jak pan zapamiętał Fernando Santosa?
Mirosław Sznaucner: Bardzo mocna osobowość. Poważny człowiek, który nie dopuszczał na treningach do śmiechów czy żartów. Przy tym był opiekuńczy. Poza boiskiem dużo rozmawiał z piłkarzami, dopytywał o problemy. Nawet często proponował pomoc, na przykład dawał wolne na załatwienie spraw rodzinnych. Dbał o atmosferę. Potrafił też zarządzać gwiazdami. Mieliśmy wtedy Pablo Garcię, który przyszedł do nas z Realu Madryt, czy Sergio Conceicao. Umiał znaleźć z nimi wspólny język.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: taka lewa noga to skarb. Pięknie to podkręcił!
Czego nie lubił Santos?
Nie znosił niechlujności. Zawsze liczyła się dla niego dyscyplina. Często odsuwał od składu Greków, bo lubili spóźniać się na treningi czy nawet na mecze! Santos nie tolerował takiego zachowania. Wyrzucał chłopaków z treningu, musieli ćwiczyć przez kolejne dni sami, biegając wokół boiska. Ibrahima Bakayoko, napastnik z przeszłością w Marsylii, spóźnił się kiedyś na zbiórkę. Dzwonił do Santosa w drodze i starał się uprosić trenera, mówił, że będzie za dwie minuty. Santos szybko się rozłączył. - Nie czekamy - odparł krótko. Ruszyliśmy na mecz bez Ibrahima.
Pan też podpadł?
Santos mnie lubił, byłem jego żołnierzem. Trener stawiał w PAOK-u na bardzo defensywną grę. Obrona była dla niego ważna i zawsze podkreślał, że mam zabezpieczać tyły. Nie wymagał, bym włączał się do akcji z przodu. Dużo mnie nauczył i wykorzystuje to choćby podczas obecnej pracy w drugiej drużynie PAOK-u. Santos wziął mnie kiedyś do drużyny gwiazd ligi greckiej, gdy został wybrany trenerem roku w Grecji. Powiedział wtedy, że to dla mnie nagroda za cały rok ciężkiej pracy, bo nigdy się na mnie nie zawiódł.
To trener defensywny?
Zawsze mówił nam, żebyśmy grali na zero z tyłu. Zasada była jedna: "Jak nie umiesz wygrać, to chociaż nie przegraj". U niego najważniejsza jest defensywa, jej szczelność, ale przecież trener nie zamyka się na atak. Obrona to jego konik, tam musi być wszystko poukładane, ale Portugalia strzelała za jego kadencji mnóstwo goli.
Ostatnio było dużo murowania bramki w naszej kadrze.
Myślę, że Santos jest na tyle doświadczonym trenerem, że z łatwością dopasuje się do zawodników. Na pewno będzie się bacznie przyglądał szerokiej kadrze. Nie sądzę, żeby zrobił z naszej reprezentacji drużynę grającą jeszcze bardziej defensywnie. Nie będzie wymagał od Roberta Lewandowskiego pracy w destrukcji. On się potrafi dostosować i ma jedną cechą charakterystyczną - potrafi wycisnąć z zawodnika sto procent możliwości. Ma ogromną charyzmę.
Santos zrobi rewolucję w reprezentacji?
Na pewno jakieś zmiany wprowadzi, ale raczej zacznie spokojnie, będzie obserwował. A na końcu dobierze zawodników pod swoją taktykę. Podsumowując: to trener, który nie da sobie wejść na głowę, ale kto się dostosuje, będzie miał z nim dobrze.
Może go pan porównać do któregoś polskiego trenera, by bardziej zobrazować Fernando Santosa naszym kibicom?
Nie znam tego szkoleniowca osobiście, ale patrząc z boku, podobne metody prowadzenia zespołu, czyli twardą ręką, może mieć trener Rakowa Częstochowa? Ale więcej nie chcę mówić, bo nie znam metod pracy Marka Papszuna. Jestem jednak przekonany, że Santos wniesie do polskiej kadry wiele dobrego.