"Oczywiście, że się tego obawiam". Pozycja wiceprezesa Lechii Gdańsk niczym praca sezonowa

Wokół Lechii Gdańsk mówi się i pisze w ostatnim czasie dużo, ale niekoniecznie są to pochwały. Osobą, która podjęła się zadania poprawy wizerunku klubu jest Arkadiusz Gerwel, nowy wiceprezes. Stanowisko dość "ruchliwe".

Tomasz Galiński
Tomasz Galiński
kibice Lechii Gdańsk WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: kibice Lechii Gdańsk
Jeszcze niedawno krytykowano Lechię Gdańsk za wymienianie rzeczników prasowych co kilka miesięcy. Teraz zmieniono strategię. Rzecznik pozostaje ten sam, natomiast zaczęto żonglować wiceprezesami. Pożegnano Agnieszkę Syczewską, która wytrwała na stanowisku zaledwie pół roku. Przed nią równie "długo" pełnił tę funkcję Michał Hałaczkiewicz, a teraz podobnego zadania podjął się Arkadiusz Gerwel. "Wind of change", jak śpiewał zespół Scorpions.

Spytaliśmy go nieco prowokacyjnie czy nie boi się, że to praca sezonowa, na pół roku, bo tak to w ostatnich kilkunastu miesiącach w Lechii wyglądało.

- Nie jest to prowokacyjne pytanie. Oczywiście, że się tego obawiam, ale staram się o tym nie myśleć. Czy to będzie miesiąc, pół roku czy kilka lat, to moja perspektywa się nie zmienia. Najważniejsze są dziś i jutro oraz zadania, które mam do wykonania. Chcę z tych zadań wycisnąć możliwie jak najwięcej. To trochę tak jak z zawodnikiem. Jeżeli będą wyniki, to nikt takiej osoby nie będzie z klubu wypychał na siłę. Jako prawnik jestem przyzwyczajony do dużej intensyfikacji pracy. Z mojej perspektywy praca w zarządzie klubu piłkarskiego jest pracą 24 godziny na dobę. Trzeba być cały czas podłączony do prądu - powiedział Arkadiusz Gerwel.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: taka lewa noga to skarb. Pięknie to podkręcił!

W oku cyklonu

Na wstępie nowy wiceprezes gdańskiego klubu stwierdził, że nie zamierza wypowiadać się na tematy stricte sportowe, bo sprawuje swoją funkcję zbyt krótko i nie zdążył jeszcze ze wszystkim się zapoznać. Nie padły więc żadne pytania o strukturę kadry, transfery. Kwestie związane ze sportem zeszły na dalszy plan, co nie oznacza, że było nudno.

Wręcz przeciwnie, bo wysoko postawione osoby w Lechii zadbały w ostatnich kilku dniach o odpowiednią dawkę emocji.

Można więc sobie wyobrazić lepszy moment na wejście do zarządu klubu niż obecna sytuacja panująca w Gdańsku, gdzie trwają przepychanki w tzw. gabinetach. Adam Mandziara (oficjalnie nie pełni już w Lechii żadnej roli, ale dalej ma dużo do powiedzenia) uderza w Dariusza Krawczyka (jeden z akcjonariuszy mniejszościowych). Później wypowiedział się jeszcze członek zarządu Piotr Zejer, a następnie głos zabrał obecny prezes Paweł Żelem. Jedni atakują drugich. I na odwrót. Kibice Lechii nie chcą więcej widzieć w klubie Mandziary i Żelema.

- Były podejmowane próby okrągłego stołu. Chcieliśmy w to włączyć przedstawicieli miasta, jednak - z tego co wiem - na ten moment miasto nie wykazuje gotowości, by aktywnie uczestniczyć w rozmowach - powiedział wiceprezes Gerwel.

- Jednym z priorytetów jest dla mnie wyjście zza biurka. Za wcześnie na konkrety odnośnie formuły, ale żeby do rozmów z przedstawicielami kibiców doszło, trzeba ustalić pewien elementarny poziom dialogu. Na pewno doprowadzę do takiego spotkania. Chcemy, żeby rozmowa była konkretna, konstruktywna, ale też oparta na poszanowaniu formy dialogu. Słyszę krytykę z mediów, natomiast muszę wiedzieć na ile może mieć ona uzasadnienie w codziennym funkcjonowaniu klubu - kontynuował.

Do tego trzeba dodać niepewną sytuację Lechii w tabeli, bo jest to miejsce tuż nad strefą spadkową. Nowy wiceprezes nie miał jednak myśli na zasadzie "w co ja się wpakowałem". - Aż tak to nie. Nie brakuje mi entuzjazmu i mam nadzieję, że w przyszłości też go nie zabraknie. Każdy dzień odkrywa jednak nowe obszary, których sobie wcześniej nie uświadamiałem. Mówię tu o skali problemu, napięć, pewnych trudności do przezwyciężenia. Gra naszej drużyny jest niewiadomą. Liczymy na zespół. Mamy mocny skład i uważamy, że miejsce w tabeli jest dalekie od możliwości tej drużyny - powiedział Gerwel.

Przekonać kibiców

Kiepska gra, słabe wyniki, ogólna niezbyt przyjazna atmosfera wokół Lechii odbija się na frekwencji na meczach Lechii. W rundzie jesiennej średnia frekwencja wyniosła 6927 kibiców. Jak na ponad czterdziestotysięczny obiekt w Gdańsku jest to wynik wprost dramatyczny.

Marketing w Lechii leży. W dalszym ciągu na tzw. mieście można dostrzec plakaty zachęcające do przyjścia na mecze, które odbyły się parę miesięcy temu. To był jeden z obszarów, którymi zajmowała się wiceprezes Syczewska.

- Nie postawiłem sobie celów odnośnie frekwencji. To wypadkowa wielu czynników i wynik sportowy nie jest bez znaczenia. Interesując się piłką intensywnie od wielu lat, czytając wszystkie możliwe analizy i wywiady, zważając na potencjał Trójmiasta, liczbę mieszkańców, jest to dla mnie zdumiewające, że frekwencja była aż tak niska. Ten region ma gigantyczny potencjał i trzeba zrobić wszystko, żeby go wykorzystać. Nie chcę niczego deklarować, ale każdego dnia będziemy podejmowali decyzje, by poprawić frekwencję - przyznał wiceprezes Gerwel.

Najbliższa weryfikacja w niedzielę o godz. 17.30, gdy Lechia zagra u siebie pierwszy mecz rundy wiosennej z Wisłą Płock.

Tomasz Galiński, WP SportoweFakty

CZYTAJ TAKŻE:
Nie podoba mu się jedna rzecz. "Znów robimy ten sam błąd"
Pierwsza ważna decyzja. Santos nie idzie śladem Sousy

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×