Ależ mecz w Łodzi! Pogoń Szczecin trzy razy obejmowała prowadzenie i... nic z tego!

PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: mecz Widzew - Pogoń
PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: mecz Widzew - Pogoń

O ile w piątek emocji oraz bramek brakowało, w sobotę nie ma o tym mowy. W szlagierze 18. kolejki PKO Ekstraklasy Widzew Łódź zremisował u siebie z Pogonią Szczecin 3:3.

Patrząc na pozycję w tabeli obu drużyn po rundzie jesiennej, spotkanie to można było śmiało okrzyknąć mianem hitu tej serii gier. Czwarta Pogoń przyjechała na teren trzeciego Widzewa, który intensywnie pracuje na miano rewelacji sezonu.

- Zdaję sobie sprawę, że jeśli nie wygramy, to dziennikarze i kibice powiedzą, że słabo weszliśmy w rundę. A jeżeli wygramy, będzie odwrotnie. Nie będzie to jednak miało nic wspólnego z przygotowaniami. Jesienią potrafiliśmy punktować z mocnymi przeciwnikami, czym zbudowaliśmy pozytywny obraz Widzewa. Nas to jednak nie zadowala, sezon skończy się dopiero w maju. Chcemy być co najmniej na tym samym miejscu - deklarował na przedmeczowej konferencji prasowej kapitan czerwono-biało-czerwonych, Bartłomiej Pawłowski.

Jego drużyna - jak na gospodarza przystało - weszła w spotkanie odważnie i z animuszem. Sam Pawłowski w drugiej minucie oddał pierwszy strzał w kierunku bramki Dante Stipicy. W minucie dziesiątej doskonałą okazję miał z kolei młodzieżowiec Widzewa Ernest Terpiłowski, ale piłka po jego strzale z kilkunastu metrów odbiła się od poprzeczki.

ZOBACZ WIDEO: On pierwszy informował o Santosie. Zdradza kulisy wyboru selekcjonera

Pogoń odpowiedziała w 20. minucie najlepiej jak się dało, czyli golem. Po przechwycie piłki na połowie przeciwnika Paweł Stolarski poprowadził akcję prawą stroną, a później zagrał w tempo do Marcela Wędrychowskiego, który ściągnął na siebie uwagę czterech obrońców, po czym... odegrał piłkę do Kamila Grosickiego. Były reprezentant Polski uderzył tak mocno, że piłka odbiła się od jednego z obrońców i zmyliła Henricha Ravasa wpadając w narożnik jego bramki.

Niespełna 300 sekund po tej akcji łodzianie mogli doprowadzić do remisu. Bartłomiej Pawłowski pokusił się o strzał bezpośredni z rzutu wolnego, ale ponownie piłka trafiła w poprzeczkę. W kolejnych minutach to Portowcy przejęli kontrolę nad tym, co działo się na boisku i umiejętnie neutralizowali próby ataków ekipy trenera Janusza Niedźwiedzia. Jeszcze w doliczonym czasie gry o uderzenie zza szesnastki pokusił się Juliusz Letniowski, lecz piłce daleko było do światła bramki.

Po zmianie stron szczecinianie stopniowo oddawali inicjatywę miejscowym. W 56. minucie uratował ich wślizg Stipicy prawie na linii środkowej, który zatrzymał kontratak, a chwilę potem znów obramowanie bramki. Ponownie przed szansą stanął Terpiłowski, który trafił w słupek.

Czerwono-biało-czerwoni dopięli swego niemal dokładnie w połowie drugiej części gry. Najpierw mieli rzut rożny, ale obrońcy ze Szczecina zdołali wybić piłkę. Opanował ją jednak na lewej stronie Terpiłowski, który dośrodkował idealnie na głowę Pawłowskiego, a kapitan Widzewa skierował ją do siatki.

Po chwili doskonałą okazję zmarnował Serafin Szota pudłując z pola bramkowego, a to zemściło się na początku ostatniego kwadransa gry, kiedy Mateusz Żyro stracił równowagę we własnym polu karnym i nie przeciął podania zaadresowanego do Sebastiana Kowalczyka. Napastnik Pogoni wykazał się refleksem i ponownie dał swojej drużynie prowadzenie.

Lecz widzewiacy potrafili na to odpowiedzieć. Na dwa kontakty zagrali Pawłowski z Sanchezem na lewej stronie boiska. Pierwszy z nich wyłożył piłkę wbiegającemu w piątkę Terpiłowskiemu, a młodzieżowiec gospodarzy przywrócił remis na tablicy wyników i ucieszył ponad 17 tysięcy widzów na Stadionie Miejskim przy al. Piłsudskiego w Łodzi.

Ale to nie był koniec strzelania tego wieczoru w Mieście Włókniarzy. W 87. minucie Pogoń przez dwa podania dostała się w pole karne Widzewa. Damian Dąbrowski zagrał do Alexandra Gorgona, który podaniem z pierwszej piłki uruchomił Lukę Zahovicia, który był szybszy i sprytniejszy od obrońców. Bramkarz Widzewa Henrich Ravas był już bez szans. Pogoń objęła prowadzenie po raz trzeci.

I po raz trzeci je straciła. W szóstej minucie doliczonego czasu gry sędzia Daniel Stefański odgwizdał zagranie ręką we własnym polu karnym Benedikta Zecha. Po kilku minutach analizy VAR arbiter utrzymał decyzję, choć Portowcy protestowali argumentując, że piłka najpierw trafiła w twarz obrońcę Pogoni. Z jedenastu metrów nie pomylił się rekonwalescent, Martin Kreuzriegler, który uratował punkt dla łodzian.

Z Łodzi - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty

Widzew Łódź - Pogoń Szczecin 3:3 (0:1)
0:1 - Kamil Grosicki 20'
1:1 - Bartłomiej Pawłowski 67'
1:2 - Sebastian Kowalczyk 75'
2:2 - Ernest Terpiłowski 79'
2:3 - Luka Zahović 87'
3:3 - Martin Kreuzriegler 90+9'

Składy:

Widzew: Henrich Ravas - Patryk Stępiński, Serafin Szota, Mateusz Żyro (83' Martin Kreuzriegler) - Mato Milos (46' Paweł Zieliński), Marek Hanousek, Juliusz Letniowski (81' Dominik Kun), Fabio Nunes (87' Andrejs Ciganiks) - Ernest Terpiłowski (87' Łukasz Zjawiński), Jordi Sanchez, Bartłomiej Pawłowski.

Pogoń: Dante Stipica - Paweł Stolarski, Konstantinos Triantafyllopoulos, Benedikt Zech, Leonardo Koutris - Damian Dąbrowski - Marcel Wędrychowski (67' Sebastian Kowalczyk), Rafał Kurzawa, Wahan Biczachczjan (59' Luka Zahović), Kamil Grosicki (82' Mariusz Fornalczyk) - Pontus Almqvist (82' Alexander Gorgon).

Sędziował: Daniel Stefański (Bydgoszcz).

Żółte kartki: Nunes (Widzew) - Zech (Pogoń).

Czerwona kartka: Triantafyllopoulos (Pogoń).

Widzów: 17 680

Czytaj też: Brazylijczyk celem transferowym Widzewa. To król strzelców

Komentarze (4)
avatar
❶ ❾ ❶ ❻
28.01.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Śliczny wynik ♥ 
avatar
barberah11
28.01.2023
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Redaktorku co ty za mecz oglądałeś? trzecia bramka dla Pogoni padła w innych okolicznościach niż opisujesz, proszę sobie jeszcze raz obejrzeć 
avatar
Aaa K
28.01.2023
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
PANIE REDAKTORZE PROSZĘ PRZYWRÓCIĆ MÓJ KOMENTARZ Z GODZINY 16. NAPISAŁEM, ŻE BĘDZIE REMIS I BYŁ. SKĄD TO WIEDZIAŁEM MOJA SPRAWA MOŻE JESTEM JASNOWIDZEM. 
avatar
random47
28.01.2023
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Jeśli wykopywanie piłki na oślep w kierunku przeciwnika jest metodą na obronę wyniku , to zawsze w konsekwencji kończy się utratą bramki , bo piłka niczym bumerang wraca we własne pole karne. P Czytaj całość