Sevilla FC weszła z przytupem do Ligi Europy. Wielkie wpadki bramkarzy

PAP/EPA / Jose Manuel Vidal / Na zdjęciu: radość piłkarzy Sevilli FC
PAP/EPA / Jose Manuel Vidal / Na zdjęciu: radość piłkarzy Sevilli FC

Drużyna z La Ligi postrzelała w wygranym 3:0 meczu z PSV Eindhoven. Wielkie błędy w meczach Ligi Europy popełnili bramkarze Bayeru 04 Leverkusen oraz Sportingu Lizbona.

Sevilla FC ponownie znalazła się w Lidze Europy, od której wygrywania jest specjalistką. Drużyna z Andaluzji była jesienią w grupie Ligi Mistrzów za Manchesterem City i Borussią Dortmund, wyprzedziła tylko FC Kopenhaga. Radzi sobie ona bardzo przeciętnie w La Lidze i pod dużym znakiem zapytania stanął jej udział w kolejnej edycji europejskich pucharów. W czwartek Sevilla rozpoczęła na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan dwumecz z PSV Eindhoven.

Podopieczni Jorge Sampaoliego zaprezentowali się bardzo dobrze i wypunktowali przeciwnika w krótkim okresie. Pierwsza bramka Youssefa En-Nesyriego padła w czasie doliczonym przed przerwą, a w 10 minutach po zmianie stron Sevilla powiększyła przewagę uderzeniami Lucasa Ocamposa i Nemanji Gudelja na 3:0. Ekipa z Holandii nie potrafiła na to odpowiedzieć i przed rewanżem jest w bardzo trudnej sytuacji.

AS Monaco niedawno wygrało mecz w Ligue 1 z Paris Saint-Germain. W ten sposób przedłużyło serię bez porażki do sześciu spotkań. Zbudowane tą passą wybrało się na starcie z Bayerem 04 Leverkusen. Aptekarze mają swoje problemy i ich forma w Bundeslidze jest nierówna.

ZOBACZ WIDEO: To ich obserwował w weekend selekcjoner. Padają konkretne nazwiska

AS Monaco postanowiło wcześnie pokazać wyższość nad przeciwnikiem, chociaż gola na 1:0 w 9. minucie nie byłoby bez nonszalancji Lukasa Hradeckiego. Bramkarz Bayeru potrafi od czasu do czasu spektakularnie się pomylić i tak też było w czwartek. Tak długo prowadził piłkę, tak długo układał ją sobie na stopie aż nacisnął na niego przeciwnik i skończyło się kopnięciem do własnej siatki. Była to kompromitacja Fina.

Bayer zareagował po przerwie i potrzebował mniej niż kwadransa na odwrócenie wyniku 0:1 na 2:1. Moussa Diaby doprowadził do remisu strzałem między nogami powracającego do Niemiec - Alexandra Nuebela. Następnym zdobywcą bramki był Florian Wirtz. Żywa konfrontacja zakończyła się wynikiem 3:2 dla AS Monaco po jeszcze jednym zwrocie akcji w końcówce, a decydujący gol padł w doliczonym czasie.

Portugalskie zespoły radzą sobie dobrze w Lidze Mistrzów, a o podbicie najważniejszego europejskiego pucharu starają się Benfica oraz FC Porto. Sporting nie chce być w głębokim cieniu swoich przeciwników, choć pozostało mu rywalizować tylko w Lidze Europy. W Lizbonie rozpoczął dwumecz z FC Midtjylland, z którym spotkał się po ponad dwóch dekadach przerwy. W 2001 roku był wyraźnie lepszy w dwumeczu, strzelił sześć goli, a stracił dwa.

Sporting tym razem nie grał równie skutecznie, a najlepszej szansy na zdobycie prowadzenia w pierwszej połowie nie wykorzystał Marcus Edwards. Nie dostawił on dobrze stopy do piłki po płaskim dograniu. Po przerwie ten sam piłkarz spudłował z rzutu wolnego. FC Midtjylland doszedł do głosu i to duńska drużyna strzeliła gola na 1:0. Emam Ashour wykorzystał błąd Antonio Adana, który kopnął piłkę prosto pod nogi przeciwnika i odsłonił całą bramkę. Sporting poprawił sytuację dopiero w doliczonym czasie trafieniem na 1:1 Sebastiana Coatesa.

1/16 finału Ligi Europy:

Sevilla FC - PSV Eindhoven 3:0 (1:0)
1:0 - Youssef En-Nesyri 45'
2:0 - Lucas Ocampos 50'
3:0 - Nemanja Gudelj 55'

Bayer 04 Leverkusen - AS Monaco 2:3 (0:1)
0:1 - Lukas Hradecky (sam.) 9'
1:1 - Moussa Diaby 48'
2:1 - Florian Wirtz 59'
2:2 - Krepin Diatta 74'
2:3 - Axel Disasi 90'

Sporting Lizbona - FC Midtjylland 1:1 (0:0)
0:1 - Emam Ashour 70'
1:1 - Sebastian Coates 90'

Czytaj także: Fiorentina ratuje sezon. Zejście Karola Linettego było pechowe
Czytaj także: Rewelacja Pucharu Włoch nie hamuje. Pokonała kolejnego mocarza

Źródło artykułu: WP SportoweFakty