Lech mógł zgarnąć więcej? "To był mecz na przeżycie"

PAP/EPA / Mats Torbergsen / Na zdjęciu: piłkarze Lecha Poznań
PAP/EPA / Mats Torbergsen / Na zdjęciu: piłkarze Lecha Poznań

Lech Poznań zremisował z Bodo/Glimt (0:0) w pierwszym meczu 1/16 finału Ligi Konferencji Europy. Przed rewanżem rezultat nie jest zły, ale jedna rzecz może dawać kibicom sporo do myślenia.

Spotkanie FK Bodo/Glimt - Lech Poznań nie będzie wspominane latami, choć mistrzowie Polski wywieźli z Norwegii cenny remis. Wynik jest jednak lepszy niż gra. Choćby pierwsza połowa mogła zwiastować kłopoty, bo gospodarze wyraźnie przeważali, a Lech praktycznie tylko się bronił.

W drugiej części pojedynku obraz gry nieco uległ zmianie. Filip Marchwiński miał stuprocentową okazję na strzelenie gola (więcej TUTAJ). Później jednak okazało się, że była to jedyna tak dogodna sytuacja na pokonanie bramkarza rywali.

Taka postawa w ofensywie może martwić. Wydaje się, że Lechici mają spory potencjał, ale z niewiadomych przyczyn gra do przodu przeciwko Bodo wyglądała słabo. Szczególnie w pierwszej połowie mistrzowie Polski mieli problem z wymienieniem kilku podań na połowie rywala.

ZOBACZ WIDEO: Powrót do Ekstraklasy? "Kilka klubów odetchnęło z ulgą"

- Uważam, że dobrze jest grać pierwszy mecz na wyjeździe, ale trochę dziwi mnie, że Lech jedzie do rywala, który jest do ogrania, a podchodzi do tego spotkania bojaźliwie - mówi nam Sylwester Czereszewski, były piłkarz Lecha Poznań i reprezentant Polski.

- Bodo to nie jest zespół z bardzo mocnej ligi, a Lech sytuacji bramkowych stworzył jak na lekarstwo. To był raczej taki mecz na przeżycie. Poznaniacy mieli z tyłu głowy, że rewanż jest u siebie, więc być może dlatego nastawili się na taką, a nie inną grę - dodaje nasz rozmówca.

Ofensywa do poprawy, ale defensywa budzi respekt

Czereszewski podkreśla, że ofensywa Lecha nie może w tym roku na dobre "odpalić". Przeciwko Bodo okazji bramkowych było mało, a w PKO Ekstraklasie z kolei, gdy już się pojawiały, to w wielu momentach zawodziła skuteczność.

Przed meczem rewanżowym z norweskim zespołem, który już za tydzień, Kolejorz musi sobie przypomnieć, jak się strzela gole. A potrafi to robić, co udowodnił m.in. jesienią, wbijając hiszpańskiemu Villarrealowi sześć bramek w dwóch spotkaniach.

O ile do ofensywy można mieć obecnie sporo zastrzeżeń, to przynajmniej w czwartek obyło się bez większych wpadek w obronie. Licząc wszystkie mecze o stawkę w tym roku, Lech już po raz czwarty zachował czyste konto.

- W obronie Lech radzi sobie dobrze i co ważne również pozycja bramkarza jest coraz mocniejsza, co jeszcze jakiś czas temu nie było takie pewne. Bednarek naprawdę wyrósł na takiego gracza, który w kluczowych momentach potrafi pomóc zespołowi - dodaje Czereszewski.

To może być spore osłabienie

Trener John van den Brom poza brakiem fajerwerków w ofensywie może mieć przed kolejnym meczem z Bodo/Glimt jeszcze inne zmartwienie.

W rewanżu bowiem nie będzie mógł zagrać Radosław Murawski, który musi pauzować za kartki. Nie da się ukryć, że to filar zespołu i jeden z najlepszych graczy Lecha na początku tego roku.

- Na pewno będzie to osłabienie. Gra Radka Murawskiego od początku PKO Ekstraklasy może się podobać. To jest newralgiczna pozycja na boisku, a on ze swoich zadań dotychczas wywiązywał się wzorowo. Z racji miejsca na placu gry, w którym przebywa, ma dużo fauli, ale też sporo czystych odbiorów. Często tacy piłkarze są niedoceniani, a wykonują kawał dobrej pracy - kończy Czereszewski.

Rewanż pomiędzy Lechem Poznań i Bodo/Glimt odbędzie się 23 lutego. Start spotkania o godz. 21:00.

Dawid Franek, WP SportoweFakty

Czytaj także:
Były piłkarz Lecha Poznań skomentował koszmarne pudło Filipa Marchwińskiego

Komentarze (0)