Barcelona miała ustalony wielki transfer. Szczegóły ujrzały światło dzienne

Getty Images / Harry Langer/DeFodi Images / Na zdjęciu: Joao Felix
Getty Images / Harry Langer/DeFodi Images / Na zdjęciu: Joao Felix

FC Barcelona w ostatnich miesiącach wydała bardzo duże pieniądze na transfery, a mogła wydać jeszcze większe. Klub miał ustalony wielki transfer, ale ostatecznie nic z niego nie wyszło ze względu na finanse.

Doskonale pamiętamy letnie okno transferowe w wykonaniu FC Barcelony. Kataloński klub dokonał wielu wzmocnień i wydał duże pieniądze, a przecież nie było to pierwsze okienko w tamtym roku. Już w styczniu 2022 Barca przeprowadziła kilka ruchów, a mogła wtedy zafundować fanom bombę transferową.

Zimą do klubu trafili Pierre-Emerick Aubameyang, Adama Traore, Dani Alves oraz Ferran Torres. Tylko ten ostatni ruch był gotówkowy, bo Manchester City dostał za swojego gracza 55 milionów euro. Niewykluczone, że ten transfer nie doszedłby go skutku, gdyby ostatecznie został dopięty planowany hit.

Z informacji podanych przez Manu Sainza z dziennika "AS" wynika, że w styczniu 2022 roku Barcelona miała ustalone warunki sprowadzenia Joao Feliksa z Atletico Madryt. Oba kluby były dogadane na 70 milionów kwoty stałej, a cała operacja łącznie z bonusami miałaby został zamknięta na 135 mln.

Jednak to wszystko zostało zastopowane przez przepisy finansowego fair play, które nie pozwoliłoby Blaugranie na zarejestrowanie portugalskiego atakującego. Zapewne dopięcie tego ruchu nie pozwoliłoby na sprowadzenie Ferrara Torresa, a kibice Barcy raczej nie płakaliby z tego powodu.

Hiszpan bowiem nie spełnia oczekiwań i jest jednym z kandydatów do odejścia z klubu latem tego roku. Jednak według wspomnianego wyżej dziennikarza po obecnym sezonie zmienić barwy może Ansu Fati. Anglicy są skłonni wyłożyć za niego 100 mln euro, a gdyby ostatecznie do takiego ruchu doszło, mógłby wrócić temat transferu Feliksa.

Czytaj też:
Oto cele transferowe FC Barcelony
Sensacyjne informacje ws. Szczęsnego

ZOBACZ WIDEO: Niemoc Lewandowskiego w ostatnich meczach. "Złość rośnie"

Komentarze (0)